Nielegalnie składował odpady medyczne. "Teraz mamy cyrk"

Nielegalnie składował odpady medyczne. "Teraz mamy cyrk"

Dodano:   /  Zmieniono: 
Marek M. z Chorzowa prowadził spółkę zajmującą się utylizacją odpadów medycznych (fot. sxc.hu) Źródło: FreeImages.com
Reporter "Blisko ludzi" dotarł do brata i byłego wspólnika sprawcy nielegalnego zakopywania odpadów medycznych na Śląsku - podaje TVN24. - Mówiliśmy mu, by tego nie robił. I teraz mamy jeszcze taki cyrk - przyznał brat Marka M.
Marek M. z Chorzowa prowadził spółkę zajmującą się utylizacją odpadów medycznych. Miał odbierać i utylizować odpady z ponad 300 szpitali, prywatnych klinik, przychodni i gabinetów lekarskich. W odpadach znajdowały się zużyte wenflony, strzykawki, bandaże, a także amputowane nogi, ręce, wycięte macice, wyrostki robaczkowe oraz inne pooperacyjne fragmenty ludzkiego ciała.

Odpady miały być spalane. W rzeczywistości mielono je i zakopywano na działce, na której rodzice Marka M. mieli dom. M. przyznał, że w ten sposób pozbył się około 30 ton fragmentów ludzkich ciał.

Gdy na działce skończyło się miejsce mężczyzna przetrzymywał odpady w kilku wynajętych furgonetkach. Gdy i to nie wystarczyło wynajął magazyny w Chorzowie i Rudzie Śląskiej. Policja wpadła na trop, gdy pod magazynami zaczęły masowo zbierać się psy, które wyczuły zapach mięsa.

Brat Marka M. przyznał, że rodzina odczuwała strach. - Mówił, że to załatwi. Niestety wyszło, jak wyszło - stwierdził. Brat mężczyzny dodał, że znalazł się na "czarnej liście" lokalnych spalarni odpadów po tym jak nie zapłacił za ich usługi.

TVN24 podaje, że odpady zostały już zutylizowane na koszt podatników.

ja, TVN24