List Jarosława Gowina był 27 maja politycznym tematem numer jeden.
Dla Gowina udział w wyborach na lidera PO to szansa. Premier Tusk nie będzie mógł wyrzucić z partii swojego wyborczego konkurenta, choć Tusk nie ma, przynajmniej na razie, takich planów. Wbrew opinii wielu politycznych komentatorów, Tusk mógłby na tym stracić. Jeżeli konserwatywny polityk Platformy myśli o prezydenturze Krakowa (na razie mówi, że to plan „B”), rywalizacja z najsilniejszym polskim politykiem ma sens. Nie ma naturalnie większych szans na sukces, co pokazuje sondaż Homo Homini dla „Rzeczpospolitej”, ale nie o to chodzi. Rywalizując z Tuskiem podtrzyma zainteresowanie mediów.
Jarosław Gowin ma już pomysł na kampanię. W liście wysłanym do członków ustawia się, nie po raz pierwszy, na pozycji reformatora. Przekaz jest prosty: dla Tuska ważna jest tylko władza, dlatego głosi politykę „ciepłej wody w kranie”. Ja natomiast uważam, że należy śmielej reformować, wracając przy tym do korzeni. Ponadto, były minister sprawiedliwości ma swoje sukcesy. Będąc ministrem, przeprowadził przez Sejm I ustawę deregulacyjną, ułatwiając dostęp do niektórych zawodów regulowanych. Przekształcił 79 małych sądów w wydziału zamiejscowe, co spotkało się ze sprzeciwem koalicyjnego PSL. W Sejmie doszło na tym tle nawet do spięcia, kiedy to cała opozycja, z pomocą ludowców, przegłosowała projekt ustawowo zapisujący siedziby sądów. W praktyce odwróciłoby to reformę Gowina, ale prezydent Bronisław Komorowski wyraźnie dał do zrozumienia, że nie podpisze ustawy i zaproponuje kompromisowe rozwiązanie. W ministerstwie kierowanym przez Gowina powstało też co najmniej kilka projektów, które sukcesywnie są akceptowane przez Radę Ministrów.
Donald Tusk, pytany dzisiaj przez dziennikarzy o list Gowina, powiedział, że czytając go pierwszy raz miał wrażenie, iż polityk ubiega się o wygraną, ale w innej partii niż PO. Gowin kilkadziesiąt minut później odpowiedział, że nie ubiega się o zwycięstwo dla siebie, ale dla pewnych idei w nieco innej partii niż obecna Platforma. Sęk w tym, że to nic nowego. Ale w Platformie czuć rywalizację.
Jarosław Gowin ma już pomysł na kampanię. W liście wysłanym do członków ustawia się, nie po raz pierwszy, na pozycji reformatora. Przekaz jest prosty: dla Tuska ważna jest tylko władza, dlatego głosi politykę „ciepłej wody w kranie”. Ja natomiast uważam, że należy śmielej reformować, wracając przy tym do korzeni. Ponadto, były minister sprawiedliwości ma swoje sukcesy. Będąc ministrem, przeprowadził przez Sejm I ustawę deregulacyjną, ułatwiając dostęp do niektórych zawodów regulowanych. Przekształcił 79 małych sądów w wydziału zamiejscowe, co spotkało się ze sprzeciwem koalicyjnego PSL. W Sejmie doszło na tym tle nawet do spięcia, kiedy to cała opozycja, z pomocą ludowców, przegłosowała projekt ustawowo zapisujący siedziby sądów. W praktyce odwróciłoby to reformę Gowina, ale prezydent Bronisław Komorowski wyraźnie dał do zrozumienia, że nie podpisze ustawy i zaproponuje kompromisowe rozwiązanie. W ministerstwie kierowanym przez Gowina powstało też co najmniej kilka projektów, które sukcesywnie są akceptowane przez Radę Ministrów.
Donald Tusk, pytany dzisiaj przez dziennikarzy o list Gowina, powiedział, że czytając go pierwszy raz miał wrażenie, iż polityk ubiega się o wygraną, ale w innej partii niż PO. Gowin kilkadziesiąt minut później odpowiedział, że nie ubiega się o zwycięstwo dla siebie, ale dla pewnych idei w nieco innej partii niż obecna Platforma. Sęk w tym, że to nic nowego. Ale w Platformie czuć rywalizację.