Granice prawa. Mafia celników

Granice prawa. Mafia celników

Dodano:   /  Zmieniono: 
(fot. Michal Fludra / newspix.pl) Źródło: Newspix.pl
Prawie 200 procesów i tyle samo aktów oskarżenia – oto wynik porządków prokuratury na polskich granicach. Okazuje się, że celnicy zamiast pilnować przestrzegania prawa RP, sami je łamią. Połowa lat 90. to przemyt, łapówki i korupcja. - W Polsce działają zorganizowane grupy przestępcze celników - mówi szef Generalnej Inspekcji Celnej pytany przez "Wprost".
W 1994 r. prokuratury prowa­dziły postępowania przygotowa­wcze przeciwko 102 celnikom, natomiast akty oskarżenia przed­stawiono 47 osobom. 49 funkcjo­nariuszom celnym zarzuca się przyjęcie łapówek. Postępowa­nie sądowe lub śledztwo dotyczy aż 16 pracowników tylko jednego oddziału celnego w Byd­goszczy. Na wyrok bądź rezultaty dochodzenia oczekuje 14 celni­ków z Rzepina, 10 ze Szczecina, po 9 z Warszawy i Zgorzelca oraz 6 z Cieszyna.

- Obserwując sposoby organizacji przemytu na wielką skalę, stałem się zwolennikiem tezy, że znaczna część polskiego aparatu celnego jest skorum­powana - uważa Witold Marczuk, pierwszy szef powołanej w 1992 r. Generalnej Inspekcji Celnej (GIC).

- Sfera patologii jest znacznie większa, niż to wynika z danych prokuratury - uważa Lech Kacper­ski, obecny szef GIC. Jego zdaniem, w niektó­rych wypadkach można wręcz mówić o zorgani­zowanych grupach przestępczych. Korupcję w tej części administracji państwowej należy traktować w szczególny sposób. W 1994 r. w urzędach celnych zebrano ok. 170 bln starych złotych należności celnych i podatkowych. Na jednego celnika przypada więc prawie 16 mld starych złotych. Każde przyjęcie łapówki ma przy takiej skali duże znaczenie. Konto oskarżonych funk­cjonariuszy celnych z Cieszyna obcią­żają straty przekraczające 20 mld starych złotych. Pracownicy bydgo­skiego urzędu doprowadzili do szkód sięgających 56 mld starych złotych. W kręgu podejrzanych znalazło się 30 proc. tamtejszych funkcjonariuszy; zamieszani są w wielki przemyt papierosów i alkoholu, wśród nich są osoby ze ścisłego kierownictwa oddziału. W czterech aktach oskarże­nia przeciwko celnikom z UC w Rzepinie znalazły się zarzuty o spo­wodowanie strat wynoszących ponad 165 mld sta­rych złotych. Prowadzący śledztwo przeciw 11 sko­rumpowanym pracownikom UC w Szczeci­nie oceniają dotychczas do­konane przez nich szkody na 20 mld starych złotych. Oskarżeni o korupcję celnicy z Warszawy zubożyli budżet o ok. 28 mld starych złotych.

Mieczysław Nogaj, nowy prezes GUC, powiadomił prokuraturę, że część zgłaszanych na granicy towa­rów, które miały być odprawione w stołecznym urzędzie celnym, nigdy nie została oclona. Kierownictwo tej placówki nie podejmowało także żadnych działań wyjaśniających. Zda­niem Kacperskiego, afera warszaw­ska jest zaledwie wierzchołkiem góry lodowej.

- Przemyt na wielką skalę jest prawie niemożliwy bez "życzliwości" służb celnych - twierdzi poseł Piotr Ikonowicz, jeden z twórców ustawy o Generalnej Inspekcji Celnej, mającej uszczelnić granice.

- Gdy się pojawiamy - mówi pragnący zachować anonimowość funkcjonariusz GIC - na przejściach niemal zamiera ruch. Lista "drobnych przysług" jest dość długa. Handlarze używanymi samo­chodami mają swój cennik. Na przy­kład stawka za szybką i bezproblemo­wą odprawę celną legalnie nabytego za granicą samochodu wynosi 100 dola­rów. Wysokość "kieszonkowego" roś­nie wraz ze skalą "koncesji", czynio­nych przez celnika. Pod koniec 1993 r. gdańska policja schwytała trzynastoosobową grupę prze­mytników margaryny. Połowa z nich jest celnikami. "Uprzejmości" świadczyli nie­mal za bezcen; zwykle było to pół miliona starych złotych od transportu, raz wystar­czyła wędka spinningowa.

Witold Marczuk jest przekonany że bałaga­nowi sprzyja część admi­nistracji celnej. Naj­większymi przeciwnika­mi prowadzonych przez GIC akcji przeciw hur­townikom przemycanych papierosów byli - według Marczuka - właśnie urzędnicy GUC.

Główny Urząd Ceł uznaje przestępczość wśród funkcjonariuszy celnych za zjawisko marginalne. - W administracji celnej zatrudnio­nych jest niemal 11 tys. osób; funkcjo­nariusze łamiący prawo to nawet nie mniejszość, to ułamek - broni honoru swojego zawodu Krystyna Urbańska z GUC.

Nowe kierownictwo tego urzędu tuż po objęciu stanowisk spotkało się z premierem. Józefa Oleksego dobre samopoczucie służb celnych zaniepo­koiło do tego stopnia, że kilkakrotnie z naciskiem apelował o stanowczość w przeciwdziałaniu negatywnym zjawiskom, które powodują uszczerbek w dochodach budżetu państwa.

- Liczba nieprawidłowości w funk­cjonowaniu służb celnych zaczęła się ostatnio zmniejszać - ocenia Mieczy­sław Nogaj. Najwięcej zanotowano ich na początku lat dziewięćdziesiątych, po wprowadzeniu nowych zasad dzia­łalności gospodarczej. - To był falstart nie tylko celników, lecz również całej polskiej gospodarki - uważa prezes Nogaj. - Staliśmy się pierwszymi ofiarami transformacji ustrojowej - uzupełnia Krystyna Urbańska.

Rząd utworzył celnicze etaty i nic więcej. Urzędy celne w pośpiechu zaczęły przyjmować nowych ludzi. Po krótkich, kilkutygodniowych kursach trafiali oni na granice. Niedouczeni celnicy zaczęli popełniać masę błędów - przypadkowych i świadomych, wiążących się z korzyściami materialnymi. Starsi stażem też się mylili, bo ich również nikt nie nauczył zasad działa­nia w nowej sytuacji. Administracji stale brakowało pieniędzy na pensje dla pracowników. W efekcie wynagrodzenia celników są od kilku lat niższe - od średniej krajowej. Niektórzy z nich zaczęli więc brać sprawy w swoje ręce. Często kończyło się to w sali sądowej.

GUC nie dostał również nawet części pieniędzy na zakup niezbędne­go wyposażenia. W placówkach urzędu nie zainstalowano systemów kompute­rowych, szwankuje łączność. A jedno­cześnie znacznie skomplikowało się prawo. W efekcie polskiemu funkcjo­nariuszowi celnemu odprawa zajmuje znacznie więcej czasu niż jego koledze np. z Niemiec. Przed przejściami ustawiają się długie kolejki, a na przekroczenie granicy trzeba czasem czekać kilka dni. Tworzy się więc niewyobrażalny bałagan, który sprzyja wszelkim wynaturzeniom.

Polski celnik jest przepracowany, uwikłany w zbyt skomplikowane pro­cedury prawne i na dodatek ma utrudnione warunki pracy - twierdzi prezes Nogaj. Urzędy celne przepro­wadziły niedawno wśród swoich klien­tów anonimową ankietę, pytając m.in. o sposoby ograniczenia negatywnych zjawisk związanych z tym zawodem. Najczęściej doradzano założenie szklanych ścian w biurach, w których zapadają najważniejsze decyzje finan­sowe, a także kwartalną rotację stano­wisk celników, co ma utrudnić ich korumpowanie.

Za część nonsensownych norm, sprzyjających korupcji i innym niepra­widłowościom, winę ponosi bez wąt­pienia administracja celna. Na przy­kład większość przepisów docierała dotychczas do placówek i urzędów celnych w postaci niejawnych dla klientów biuletynów.

Znali je więc tylko przeprowadzają­cy odprawę. Stawiało to ich w uprzy­wilejowanej sytuacji. Petenci odnosili wrażenie, że o wysokości cła, podatku i zwolnieniach celnych nie decydują przepisy, lecz konkretni ludzie. Nic zatem dziwnego, że wyjątkowo często dochodziło do prób kupowania ich łask.

- Poleciłem niezwłocznie odtajnić biuletyny - informuje prezes Nogaj. Apeluje on o "sto dni życzliwości dla celników" - w tym czasie podjęte zostaną działania zbliżające polskie urzędy celne do europejskich standardów. Na szczycie hierarchii GUC dokonała się prawdziwa rewolucja kadrowa; m.in. odeszli wszyscy dotych­czasowi wiceprezesi. Tak dużych zmian w administracji celnej jeszcze nigdy nie było.

Autor: Mirosław Cielemęcki
Opracowanie: Magdalena Cendrowska
"Wprost", 17 września 1995, Nr 38 (668)

Problem skorumpowanych celników, chociaż "wyciszony", istnieje cały czas.  Co jakiś czas w mediach pojawiają się doniesienia o kolejnych łapówkach przyjmowanych na granicach. W grudniu 2012 r. Służba Celna przedstawiła działania zmierzające do wyplenienia korupcji ze swoich szeregów. Działania te to m.in.: motywacyjny system finansowy, promocja i umacnianie postaw etycznych oraz system szkoleń z zakresu działania przeciw deprawacji. Podkreślono też, że w ciągu ostatnich 5 lat liczba podejrzanych o korupcję celników zmniejszyła się dziesięciokrotnie.