Kowal: trzeba znaleźć lidera prawicy

Kowal: trzeba znaleźć lidera prawicy

Dodano:   /  Zmieniono: 
Szef PJN Paweł Kowal (fot. Jacek Herok / Newspix.pl) Źródło: Newspix.pl
- Konserwatyści w Polsce mają trzy możliwości: zmobilizować się i przekroczyć próg wyborczy w wyborach europejskich, stać pośrodku i być partiami technicznymi, albo zgodzić się na bycie komponentem większego obozu, bez możliwości kreowania rzeczywistości - mówi w rozmowie z "Wprost" Paweł Kowal. Lider PJN uważa, że Jarosław Gowin mógłby stanąć na czele nowego ruchu.
Michał Olech: Świadomych wyborców, jak pan napisał, chcących głosować na konserwatywno-liberalny program, jest nie więcej niż 9-10 procent. Kluczową sprawą jest to, jak zachęcić ich do głosowania.

Paweł Kowal: To najtrudniejsza sprawa. Są w Europie centrowe partie, które znajdują zaufanie wyborców. To świadomy elektorat, prowadzający działalność gospodarczą, posiadający własny biznes. To grupa młodsza i stosunkowo lepiej wykształcona. Program musi odgrywać większą rolę, niż w przypadku innych grup wyborczych. Nie możemy brać udziału w bójce między PO a PiS. Każdy, kto uważa się za konserwatywnego liberała, a w pierwszych słowach mówi, że zawsze będzie popierał albo Platformę, albo PiS, pokazuje, że to tylko partie techniczne.

Ale w dalszym ciągu podział polityczny przebiega między PO a PiS.

Niedawno wydawało się, że Hanna Gronkiewicz-Waltz będzie rządziła dziesięć kadencji. Jej pozycja została zachwiana w ciągu kilku tygodni. To cecha końca władzy. Wydaje się jej, że będzie trwała bardzo długo, ale nagle przychodzi zmiana. Trzeba być na nią gotowym. W każdym dużym europejskim państwie jest grupa polityków występujących albo samodzielnie, albo w dużej koalicji.

Nie jesteście, że tak powiem, inną opcją wśród 27 owiec w Unii Europejskiej?

Nie jesteśmy jedną czarną owcą wśród białych, albo na odwrót. Liberałowie z FDP w Niemczech od czasu do czasu odgrywają taką rolę w niemieckiej polityce. Nie mówię już o Francois Bayrou, który w każdych wyborach prezydenckich jest języczkiem u wagi, który decyduje, kto będzie rządził Francją. We Włoszech kluczową rolę odegrał Mario Monti. Był premierem i przeprowadzał Włochy przez najtrudniejsze momenty.

Nowy byt polityczny miałby być konserwatywny w sprawach światopoglądowych, a liberalny w sprawach gospodarczych?

Istotny jest szacunek dla wartości chrześcijańskich bez fanatyzmu, połączony z racjonalnością ekonomiczną i pilnowaniem praw rodziny. To się da zrobić.

Da się kilka mniejszych środowisk prawicowych skleić w jedną całość?

Potrzeba nam myślenia w kategoriach zdrowego rozsądku. Jest na to oczekiwanie społeczne. PJN było jedyną centrową formację, której udało się zarejestrować listy we wszystkich okręgach i wystartować. Liderem takiego myślenia jest Jarosław Gowin.

Chce pan założyć z nim nową formację polityczną?

Nie musimy myśleć w takich kategoriach. Gowin jest politykiem, który w naturalny sposób reprezentuje te wartości. Jeśli byłby gotów stanąć na czele takiego ruchu, nie musiałby być wielkim okrętem. Równie dobrze mógłby być jednym wśród wielu małych i większych łódek, które będą płynęły w jednym kierunku.

Nadszedł już czas na podjęcie decyzji? Może lepiej poczekać do 2015 roku?

Chodzi o to, czy uda się skorzystać z momentum, które nadchodzi. Za 4-5 miesięcy może być po nim. Jesienią będzie już za późno. Możemy pójść do wyborów rozproszeni. Trzeba jeszcze dołożyć ambicje polityczne Instytutu Myśli Państwowej i Oburzonych. Wtedy będziemy skazani na los partii technicznych, tak jak na Ukrainie. Chciałbym tego uniknąć. Ktoś w końcu musi to powiedzieć. Prawica lubi indywidualność, ale trzeba to zostawić. Należy znaleźć lidera i sposób zarządzania, żeby doprowadzić projekt do wyborów.

Gowin ma ambicje tworzenia czegoś nowego? Na razie sugeruje, że wystartuje w wyborach na przewodniczącego Platformy.

Nie wiem. Do niczego go nie zachęcam. Jest politykiem, który może uzyskać poparcie. Konserwatyści w Polsce mają tylko trzy możliwości: zmobilizować się i przekroczyć próg wyborczy w wyborach europejskich, stać pośrodku i być partiami technicznymi, albo zgodzić się na bycie komponentem większego obozu, bez możliwości kreowania rzeczywistości. Teraz jest jeden z unikalnych momentów, kiedy można spróbować stanąć na własnych nogach. Ale Gowin musi zadecydować. Nie zamierzam na niego naciskać.