Zdaniem prof. Nałęcza naród szanujący swoją teraźniejszość i przyszłość nie może zrezygnować z mówienia prawdy o swojej przeszłości. Jego zdaniem prawda o tym, co wydarzyło się niemal 70 lat temu na Wołyniu nie powinna wpływać na obecne relacje z Ukrainą.
Historyk dodał, że była to "wyjątkowo potworna zbrodnia”. Przyznał, ze w opinii polskich historyków na Wołyniu zginęło około 100 tysięcy Polaków.
- Potworna strategia ukraińskiego nacjonalizmu na Wołyniu i innych terenach Rzeczypospolitej zakładała przepędzenie polskich mieszkańców, a metodą było brutalne mordowanie tych, którzy trwali na tej ziemi. Zbytnio nie przeszkadzano ucieczkom i przenosinom. Chodziło o całkowite wyczyszczenie etniczne terytorium, do którego Ukraińcy aspirowali i uważali za jedną niepodzielną, niepodległą Ukrainę – powiedział doradca prezydenta.
Zdaniem prof. Nałęcza polski Sejm powinien rzadziej zajmować się uchwałami historycznymi, gdyż "rodzą one kłopoty jak choćby próba rozstrzygnięcia w głosowaniu o liczbie ofiar”.
- W moim przekonaniu jest niepotrzebna. Czemu ma to służyć? Ma zastąpić prace historyczne? Być dla nich wytyczną? – pytał historyk. - Zbrodnicza strategia nacjonalistów ukraińskich polegała na tym, by wielką rzeką krwi dwa narody od siebie oddzielić. Ta rzeka krwi, polskiej i ukraińskiej, została rzeczywiście przelana. Byłoby jednak rzeczą nie do wybaczenia, gdyby również współcześnie dzieliła Polskę i Ukrainę – dodał prof. Nałęcz.
jc, rp.pl