Miałem propozycję od znanego polskiego reżysera zagrania pułkownika Kuklińskiego, ale uznałem, że ministrowi nie wypada – mówi Radosław Sikorski w wywiadzie dla portalu filmowego Stopklatka.pl. Również Andrzej Wajda zastanawiał się, czy mógłby zagrać u niego… ministra spraw zagranicznych.
W dobie mediów obrazkowych politycy muszą być po trosze aktorami i umiejętnie używać gestu czy pauzy. „Podaje się często przykład Hitlera, który w czasach telewizji najprawdopodobniej nigdy by nie doszedł do władzy” – mówi szef polskiego MSZ. Gdyby powstał film o nim, chciałby, żeby zagrał go Brat Pitt, bo „żona czuje miętę do Brada Pitta.
Minister Sikorski, w rozmowie ze Stopklatką przyznaje się do swoich pierwszych fascynacjach kinem; będąc dzieckiem utożsamiał się z Jankiem z „Czterech pancernych…”, a jednym z powodów był… jego hełmofon, przedmiot pożądania wszystkich chłopców. Również z tego serialu pochodzi scena, która wycisnęła łzy wzruszenia przyszłemu ministrowi - "gdy Janek położył rogatywkę na szczycie Bramy Branderburskiej".
Porównując filmy przedstawiające świat polityki do rzeczywistości, ocenia, że na ekranie to środowisko zwykle jest przerysowane. Najbardziej ceni brytyjski serial „Tak, Panie Ministrze", który pokazuje dość wiernie mechanizmy rządzenia, ale robi to z właściwym Anglikom humorem. Właśnie ironii zabrakło mu w serialu Agnieszki Holland „Ekipa”. Z filmów pełnometrażowych zrobiły na nim wrażenie „Fakty i akty”, których premiera miała miejsce na kilka miesięcy przed aferą z udziałem Moniki Lewinsky oraz „Idy marcowe". Zbyt cyniczny, jego zdaniem, jest serial „House of Cards”, „…tak czarne charaktery długo by się w prawdziwej polityce nie utrzymały – mówi.
Chciałby, żeby powstawało więcej dobrych filmów o polskiej historii. Przekazał nawet Romanowi Polańskiemu materiały, by rozważył nakręcenie filmu o rotmistrzu Pileckim. „Gdyby z tą historią zrobił to samo, co z losami Szpilmana, to mielibyśmy arcydzieło, które sławiłoby Polskę na całym świecie” - mówi. „Historia Pileckiego nie wymaga żadnego retuszu. Wystarczy ją po prostu opowiedzieć" - dodaje. Za niedoceniony uważa natomiast obraz „80 milionów", film „pozytywny, bo pokazujący sukces Solidarności”. „Miałem nadzieję, na dobry film o wiktorii wiedeńskiej, natomiast był to chyba najgorszy film, jaki widziałem. Szkoda było naszych dobrych aktorów i pieniędzy naszych spółek” - ocenia.
Minister Sikorski nie obawia się powstającego filmu o katastrofie smoleńskiej. „Od dekad powstają durne książki i filmy o Gibraltarze, przemysł smoleński będzie większy. Wynika to z ludzkiej niezdolności pogodzenia się z tym, że tragiczne skutki mogą być wywołane banalnymi przyczynami” - mówi .
em, Stopklatka.pl
Minister Sikorski, w rozmowie ze Stopklatką przyznaje się do swoich pierwszych fascynacjach kinem; będąc dzieckiem utożsamiał się z Jankiem z „Czterech pancernych…”, a jednym z powodów był… jego hełmofon, przedmiot pożądania wszystkich chłopców. Również z tego serialu pochodzi scena, która wycisnęła łzy wzruszenia przyszłemu ministrowi - "gdy Janek położył rogatywkę na szczycie Bramy Branderburskiej".
Porównując filmy przedstawiające świat polityki do rzeczywistości, ocenia, że na ekranie to środowisko zwykle jest przerysowane. Najbardziej ceni brytyjski serial „Tak, Panie Ministrze", który pokazuje dość wiernie mechanizmy rządzenia, ale robi to z właściwym Anglikom humorem. Właśnie ironii zabrakło mu w serialu Agnieszki Holland „Ekipa”. Z filmów pełnometrażowych zrobiły na nim wrażenie „Fakty i akty”, których premiera miała miejsce na kilka miesięcy przed aferą z udziałem Moniki Lewinsky oraz „Idy marcowe". Zbyt cyniczny, jego zdaniem, jest serial „House of Cards”, „…tak czarne charaktery długo by się w prawdziwej polityce nie utrzymały – mówi.
Chciałby, żeby powstawało więcej dobrych filmów o polskiej historii. Przekazał nawet Romanowi Polańskiemu materiały, by rozważył nakręcenie filmu o rotmistrzu Pileckim. „Gdyby z tą historią zrobił to samo, co z losami Szpilmana, to mielibyśmy arcydzieło, które sławiłoby Polskę na całym świecie” - mówi. „Historia Pileckiego nie wymaga żadnego retuszu. Wystarczy ją po prostu opowiedzieć" - dodaje. Za niedoceniony uważa natomiast obraz „80 milionów", film „pozytywny, bo pokazujący sukces Solidarności”. „Miałem nadzieję, na dobry film o wiktorii wiedeńskiej, natomiast był to chyba najgorszy film, jaki widziałem. Szkoda było naszych dobrych aktorów i pieniędzy naszych spółek” - ocenia.
Minister Sikorski nie obawia się powstającego filmu o katastrofie smoleńskiej. „Od dekad powstają durne książki i filmy o Gibraltarze, przemysł smoleński będzie większy. Wynika to z ludzkiej niezdolności pogodzenia się z tym, że tragiczne skutki mogą być wywołane banalnymi przyczynami” - mówi .
em, Stopklatka.pl