Każdego roku o pracę w Brukseli i Strasburgu ubiega się ponad 25 tys. osób.
Recepta na uzyskanie pracy w strukturach Unii Europejskiej jest stosunkowo prosta: wystarczy znać biegle co najmniej dwa języki obce (angielski i francuski), ukończyć dobry uniwersytet lub uczelnię ekonomiczną, mieć mniej niż 35 lat i pokonać kilkuset kontrkandydatów.
Każdego roku o posady w instytucjach Unii Europejskiej ubiega się ponad 25 tys. osób. Artykuł 28 statutu urzędnika UE przewiduje, że może nim zostać tylko osoba przystępująca do konkursu. Z otwartej procedury selekcyjnej wyłączona jest jedynie ograniczona liczba najwyższych stanowisk, o których obsadzie decydują rządy narodowe. Informacje o konkursach zamieszczane są w oficjalnym dzienniku urzędowym unii i w najpoważniejszych czaso-
pismach państw piętnastki. Wymóg, że kandydat nie może mieć więcej niż 30-35 lat (w zależności od stanowiska, o jakie się ubiega), powoduje, że karierę w Brukseli rozpoczyna się dość wcześnie.
Wybór kandydatów rozpoczyna się od weryfikacji 25 tys. podań. Są one dokładnie przeglądane, łącznie z kopiami dyplomów ukończenia uczelni. Ten, kto przedostanie się przez pierwsze sito (ok. 15 tys. osób), wzywany jest na egzamin organizowany równocześnie w kilku miastach. Bardzo trudny sprawdzian pisemny zdaje niecałe 10 proc. kandydatów. Test językowy zawęża grono ubiegających się o pracę do 400 osób. Zapraszane są one do Brukseli na rozmowę kwalifikacyjną. Jest to ostatni etap, który kończy pomyślnie zwykle ok. 200 osób. Zwycięzcy wpisywani są na listę oczekujących bez gwarancji, że otrzymają upragnioną pracę (w ciągu roku oczekiwania zatrudnionych zostaje zwykle 80 proc. kandydatów).
Oprócz języka ojczystego przyszły urzędnik musi znać choć jeden oficjalny język unii. W praktyce każdy myślący o karierze w instytucjach europejskich powinien władać przynajmniej angielskim i francuskim, gdyż tymi językami posługują się członkowie Komisji Europejskiej i w tych językach wydawane są codzienne komunikaty komisji. Trzecim pod względem popularności jest język niemiecki. Dominuje on w tych dyrekcjach generalnych komisji, w których kierownicze
stanowiska sprawują Niemcy.
Eksperci Banku Światowego podkreślają, że słaba znajomość języków obcych wśród polskich urzędników może być barierą w naszych rokowaniach z Brukselą.
Unia Europejska dba, by urzędnicy czerpali z pracy satysfakcję i byli odpowiednio wynagradzani. Kandydatów do pracy przyciągają bardzo wysokie pensje. Urzędnik najwyższej kategorii (A1) może zarobić rocznie ponad 350 tys. DM, a sekretarka - 60 tys. DM. Ponadto pracownikom przysługują różne dodatki, w tym czternastoprocentowy za pracę w innym kraju (wypłacany wszystkim z wyjątkiem komisarzy belgijskich) i rodzinny.
Rządy poszczególnych państw starają się, by ich obywatele objęli jak najwięcej spośród 25 tys. stanowisk, głównie w Brukseli, Strasburgu i Luksemburgu. Teoretycznie im większy kraj, tym większa może być jego reprezentacja. Unia wyznacza limit, ale o faktycznej liczbie przyjętych z danego kraju decyduje przygotowanie kandydatów. Holendrzy mogliby na przykład objąć 6 proc. stanowisk, ale jeszcze nigdy nie udało się im tego osiągnąć. Trudno w tej chwili powiedzieć, jaki "kontyngent" przypadnie Polsce. W unii trwa dyskusja nad reformą instytucjonalną. Przy obecnych kryteriach Polska - państwo porównywalne z Hiszpanią - mogłaby obsadzić niemal 10 proc. stanowisk.
- Sądzę, że w pierwszym etapie będziemy potrzebowali ok. 400 urzędników i nawet ze znalezieniem tylu osób mielibyśmy dzisiaj problemy. Choćby obowiązek znajomości dwóch języków obcych stanowi dla wielu przeszkodę nie do pokonania - Arkadiusz Michoński z Departamentu Polityki Integracyjnej w Urzędzie Komitetu Integracji Europejskiej. - Myślę więc, że podczas pierwszej selekcji nasi urzędnicy będą traktowani łagodniej niż kandydaci z państw piętnastki. Komisja zdaje sobie sprawę, że nie jesteśmy w stanie konkurować z członkami mającymi dłuższy staż. Ponadto unia będzie dążyć do tego, aby w miarę szybko zwiększyć polską reprezentację. W pierwszym etapie będą potrzebni specjaliści oddelegowani do stałego przedstawicielstwa Polski przy UE oraz do pracy w takich instytucjach, jak Komisja Europejska i Sekretariat Rady UE, Sekretariat Parlamentu Europejskiego, Trybunał Sprawiedliwości i Sąd Pierwszej Instancji, Trybunał Audytorów, Komitet Ekonomiczno-Społeczny i Komitet Regionów.
Zanim wstąpimy do unii, nasi specjaliści będą uczestniczyć w jej pracach w bardzo ograniczonym zakresie. Jesienią można się spodziewać decyzji Komisji Europejskiej w sprawie włączenia polskich specjalistów do prac grup konsultacyjnych tworzących wspólnotową legislację. - Będzie to duża szansa dla naszych ekspertów i urzędników, którzy uzyskają możliwość tworzenia unijnego prawa jeszcze przed przystąpieniem Polski do UE - mówi Michoński.
Wszystko to jest jednak kroplą w morzu potrzeb. W najbliższych latach będziemy potrzebowali kilku tysięcy specjalistów potrafiących sprostać trudom integracji z unią. Autorzy "Narodowej strategii integracji" doliczyli się zaledwie trzystu urzędników wiedzących, na czym polega integracja z państwami piętnastki. Według wstępnych szacunków, już w najbliższym czasie tylko w administracji centralnej potrzebnych będzie 1500 specjalistów znających wszystkie mechanizmy funkcjonowania UE.
- Przygotowanie dobrego urzędnika trwa kilka lat, dlatego już dawno należało rozpocząć intensywne prace szkoleniowe, by w momencie uzyskania członkostwa mieć kompetentną kadrę urzędniczą - mówi Jacek Saryusz-Wolski,
wicerektor Kolegium Europejskiego w Natolinie. Na razie trudno mówić o narodowej mobilizacji w tym zakresie. Na stworzenie nowoczesnej i sprawnej administracji publicznej zdolnej do efektywnego wdrażania acquis unia będzie przeznaczać od tego roku 30 proc. funduszu PHARE.
Kuźnią przyszłych brukselskich urzędników ma szansę zostać Urząd Komitetu Integracji Europejskiej (UKIE). Pod warunkiem, że rząd dołoży starań, by trafiali tam najlepsi specjaliści. - Parlament podjął decyzję o utworzeniu 60 nowych etatów - mówi Agata Chróścicka, rzecznik UKIE. - Teraz zatrudniamy ok. 250 pracowników.
Płace, choć wyższe niż na przykład w MSZ, nadal nie są szczególnie atrakcyjne. Osoba rozpoczynająca pracę może zarobić brutto 1000-1500 zł. Część stanowisk utrzymywana jest ze środków pomocowych UE; pensja urzędnika zatrudnionego na takim etacie jest o
20 proc. wyższa, gdyż pieniądze unijne nie są opodatkowane. Do UKIE rzadko wpływają więc podania o pracę od absolwentów SGH, gdyż oczekują oni zwykle wynagrodzenia trzykrotnie wyższego niż to, jakie może im zaoferować urząd.
- Przychodzą do nas ludzie traktujący pracę w urzędzie jako etap kariery zawodowej. Są w stanie zrezygnować z większych zarobków, by później zrekompensować to na kolejnych szczeblach kariery - mówi Chróścicka.
Wielu traktuje pracę w UKIE jako inwestycję w siebie i zatrudniają się z myślą o dalszej karierze w Komisji Europejskiej czy Radzie Europy. Są świadomi uczestnictwa w ogromnym procesie, jakim jest integracja z UE. Wszystko to sprawia, że powołany rok temu urząd wyróżnia się spośród reszty resortów. Większość pracowników to ludzie młodzi (średnia wieku nie przekracza 35 lat), znający przynajmniej jeden język obcy.
Najlepsi mają spore szanse, aby w przyszłości kontynuować karierę w Brukseli. - Gdy poprzednio unia przyjęła nowych członków, zatrudniając przedstawicieli tych państw w instytucjach europejskich, preferowano osoby, które zetknęły się już z procesem negocjacji - mówi Arkadiusz Michoński. - Podobnie może być po przyjęciu Polski. Między innymi tym można tłumaczyć spore zainteresowanie negocjacjami pracowników administracji. Nie mieliśmy na przykład nigdy problemów ze znalezieniem autorów dokumentacji na potrzeby negocjacji. Urzędnicy zdają sobie bowiem sprawę, że otwiera to perspektywy dalszej kariery - dodaje Michoński.
Najkrótszą drogą do zrobienia
międzynarodowej kariery jest ukończenie studiów prawniczych lub ekonomicznych na jednej z renomowanych polskich uczelni. W dziewięciu szkołach wyższych istnieją specjalne kierunki - studia europejskie. - Nie przygotowują one kandydatów do pracy w strukturach UE, ale przecież po wejściu Polski do unii każde przedsiębiorstwo będzie potrzebowało ekonomistów znających unijne mechanizmy - twierdzi prof. Bohdan Gruchman z Katedry Europeistyki Akademii Ekonomicznej w Poznaniu. Znajomość reguł obowiązujących w UE będzie także przydatna w urzędach miejskich i wojewódzkich.
- Zdecydowanie więcej szans na znalezienie pracy w unijnych strukturach mają absolwenci akademii ekonomicznych niż uniwersytetów - twierdzi dr Renata Stawarska z poznańskiej Akademii Ekonomicznej. Osoby kończące "uniwersytecką" europeistykę znają doskonale zasady działania unijnych struktur, ale ich wiedza o gospodarce jest niewielka. Osoby myślące o karierze urzędnika powinny wybierać Krajową Szkołę Administracji Publicznej (KSAP). Dodatkowym atutem będzie na pewno ukończenie podyplomowych studiów europejskich.
- Większość mianowanych ostatnio
wicedyrektorów departamentów to absolwenci Krajowej Szkoły Administracji Publicznej - mówi Agata Chróścicka. - W UKIE jest wiele stanowisk, na których wymagana jest wiedza prawnicza czy ekonomiczna, a KSAP daje takie podstawy. Z kolei pracując tutaj, zdobywają doświadczenie w problematyce europejskiej. Głównie poprzez osobiste kontakty z urzędnikami unijnymi, staże i wyjazdy studyjne.
Potrzebujemy nie tylko osób, które będą dbały o polskie interesy w Brukseli czy Strasburgu, ale także kilkunastu tysięcy urzędników szczebla centralnego i lokalnego, przewiduje się m.in. powołanie
pełnomocników wojewody ds. integracji europejskiej. Pierwsze europejskie studia podyplomowe kształcące urzędników zorganizowano w Łodzi. Dla pracowników administracji publicznej przygotowano, wzorując się na programie Europejskiego Instytutu Administracji Publicznej z Maastricht, szkolenie typu In Servis. Od 1993 r. udało się przeszkolić ponad 4 tys. osób, zatrudnionych głównie w urzędach centralnych. Z łódzkich wzorów zamierzają skorzystać zarówno Czesi, jak i Węgrzy. - O kadrach dla unii zaczęliśmy myśleć w Łodzi już na początku lat 80. - twierdzi Jacek Saryusz-Wolski.
NATOLIN
Kolegium Europejskie w Natolinie jest filią najstarszego, powstałego w 1949 r., Instytutu Podyplomowych Studiów Europejskich w Brugii. Rozpoczęło swoją działalność w 1992 r. Kształci rocznie 60 studentów. Połowa z nich pochodzi z państw Unii Europejskiej, pozostali rekrutują się z krajów Europy Wschodniej i Środkowej. W programie studiów prowadzonych w języku angielskim i francuskim znajdują się wykłady z prawa europejskiego, instytucji europejskich, ekonomii oraz polityki Wspólnoty Europejskiej. Kadra akademicka kolegium to pracownicy renomowanych europejskich ośrodków akademickich.
Większość polityków odwiedzających Polskę wygłasza wykład dla studentów. Dotychczas gośćmi Natolina byli Jacques Delors, b. przewodniczący Komisji Europejskiej, Raymond Barre, b. premier Francji, Helmut Schmidt, b. kanclerz Niemiec, Jacques Santer, przewodniczący Komisji Europejskiej, Catherine Lalumiere, sekretarz generalny Rady Europy. W ciągu ostatnich czterech lat do Natolina przyjechało ponad pięćdziesięciu polityków z państw Unii Europejskiej.
RYSZARD CZARNECKI
przewodniczący Komitetu
Integracji Europejskiej
Fachowe przygotowanie polskiej administracji państwowej jest jedną z najistotniejszych kwestii związanych z naszą integracją z Unią Europejską. Bruksela kładzie bardzo duży nacisk na przygotowanie merytoryczne kadry prawniczej, która odpowiedzialna będzie za wdrażanie prawa unijnego w Polsce. Na posiedzeniu Wspólnej Komisji Parlamentarnej Polska-Unia Europejska w lutym tego roku Parlament Europejski zarzucił nam, że nie ma w Polsce uregulowań związanych ze służbą cywilną. Rząd bardzo szybko zareagował i do Sejmu trafiły odpowiednie projekty ustaw.
We współpracy z UE organizujemy wiele szkoleń dla pracowników administracji centralnej i terenowej - począwszy od kilkudniowych wyjazdów do Brukseli i Strasburga, poprzez miesięczne staże, po trzymiesięczne pobyty w instytucjach europejskich.
Urząd Komitetu Integracji Europejskiej koordynuje przebieg tych szkoleń wspólnie z poszczególnymi ministerstwami, które wyznaczają kandydatów.
Nawiązaliśmy także ścisłą współpracę bilateralną z Danią, Niemcami i Francją w zakresie przygotowywania programów szkoleniowych. Niedawno miałem przyjemność wręczać dyplomy urzędnikom państwowym, którzy ukończyli trzeci już kurs przeprowadzony przez słynną francuską szkołę administracji publicznej ENA i Kolegium Europejskie Natolin. Kilka dni temu porozumienie z francuską uczelnią podpisała Krajowa Szkoła Administracji Publicznej. Innym przykładem owocnej współpracy jest cykl szkoleń z zakresu prawa europejskiego organizowany przez Instytut Europejski w Łodzi i Akademię Europejską w Trewirze.
Każdego roku o posady w instytucjach Unii Europejskiej ubiega się ponad 25 tys. osób. Artykuł 28 statutu urzędnika UE przewiduje, że może nim zostać tylko osoba przystępująca do konkursu. Z otwartej procedury selekcyjnej wyłączona jest jedynie ograniczona liczba najwyższych stanowisk, o których obsadzie decydują rządy narodowe. Informacje o konkursach zamieszczane są w oficjalnym dzienniku urzędowym unii i w najpoważniejszych czaso-
pismach państw piętnastki. Wymóg, że kandydat nie może mieć więcej niż 30-35 lat (w zależności od stanowiska, o jakie się ubiega), powoduje, że karierę w Brukseli rozpoczyna się dość wcześnie.
Wybór kandydatów rozpoczyna się od weryfikacji 25 tys. podań. Są one dokładnie przeglądane, łącznie z kopiami dyplomów ukończenia uczelni. Ten, kto przedostanie się przez pierwsze sito (ok. 15 tys. osób), wzywany jest na egzamin organizowany równocześnie w kilku miastach. Bardzo trudny sprawdzian pisemny zdaje niecałe 10 proc. kandydatów. Test językowy zawęża grono ubiegających się o pracę do 400 osób. Zapraszane są one do Brukseli na rozmowę kwalifikacyjną. Jest to ostatni etap, który kończy pomyślnie zwykle ok. 200 osób. Zwycięzcy wpisywani są na listę oczekujących bez gwarancji, że otrzymają upragnioną pracę (w ciągu roku oczekiwania zatrudnionych zostaje zwykle 80 proc. kandydatów).
Oprócz języka ojczystego przyszły urzędnik musi znać choć jeden oficjalny język unii. W praktyce każdy myślący o karierze w instytucjach europejskich powinien władać przynajmniej angielskim i francuskim, gdyż tymi językami posługują się członkowie Komisji Europejskiej i w tych językach wydawane są codzienne komunikaty komisji. Trzecim pod względem popularności jest język niemiecki. Dominuje on w tych dyrekcjach generalnych komisji, w których kierownicze
stanowiska sprawują Niemcy.
Eksperci Banku Światowego podkreślają, że słaba znajomość języków obcych wśród polskich urzędników może być barierą w naszych rokowaniach z Brukselą.
Unia Europejska dba, by urzędnicy czerpali z pracy satysfakcję i byli odpowiednio wynagradzani. Kandydatów do pracy przyciągają bardzo wysokie pensje. Urzędnik najwyższej kategorii (A1) może zarobić rocznie ponad 350 tys. DM, a sekretarka - 60 tys. DM. Ponadto pracownikom przysługują różne dodatki, w tym czternastoprocentowy za pracę w innym kraju (wypłacany wszystkim z wyjątkiem komisarzy belgijskich) i rodzinny.
Rządy poszczególnych państw starają się, by ich obywatele objęli jak najwięcej spośród 25 tys. stanowisk, głównie w Brukseli, Strasburgu i Luksemburgu. Teoretycznie im większy kraj, tym większa może być jego reprezentacja. Unia wyznacza limit, ale o faktycznej liczbie przyjętych z danego kraju decyduje przygotowanie kandydatów. Holendrzy mogliby na przykład objąć 6 proc. stanowisk, ale jeszcze nigdy nie udało się im tego osiągnąć. Trudno w tej chwili powiedzieć, jaki "kontyngent" przypadnie Polsce. W unii trwa dyskusja nad reformą instytucjonalną. Przy obecnych kryteriach Polska - państwo porównywalne z Hiszpanią - mogłaby obsadzić niemal 10 proc. stanowisk.
- Sądzę, że w pierwszym etapie będziemy potrzebowali ok. 400 urzędników i nawet ze znalezieniem tylu osób mielibyśmy dzisiaj problemy. Choćby obowiązek znajomości dwóch języków obcych stanowi dla wielu przeszkodę nie do pokonania - Arkadiusz Michoński z Departamentu Polityki Integracyjnej w Urzędzie Komitetu Integracji Europejskiej. - Myślę więc, że podczas pierwszej selekcji nasi urzędnicy będą traktowani łagodniej niż kandydaci z państw piętnastki. Komisja zdaje sobie sprawę, że nie jesteśmy w stanie konkurować z członkami mającymi dłuższy staż. Ponadto unia będzie dążyć do tego, aby w miarę szybko zwiększyć polską reprezentację. W pierwszym etapie będą potrzebni specjaliści oddelegowani do stałego przedstawicielstwa Polski przy UE oraz do pracy w takich instytucjach, jak Komisja Europejska i Sekretariat Rady UE, Sekretariat Parlamentu Europejskiego, Trybunał Sprawiedliwości i Sąd Pierwszej Instancji, Trybunał Audytorów, Komitet Ekonomiczno-Społeczny i Komitet Regionów.
Zanim wstąpimy do unii, nasi specjaliści będą uczestniczyć w jej pracach w bardzo ograniczonym zakresie. Jesienią można się spodziewać decyzji Komisji Europejskiej w sprawie włączenia polskich specjalistów do prac grup konsultacyjnych tworzących wspólnotową legislację. - Będzie to duża szansa dla naszych ekspertów i urzędników, którzy uzyskają możliwość tworzenia unijnego prawa jeszcze przed przystąpieniem Polski do UE - mówi Michoński.
Wszystko to jest jednak kroplą w morzu potrzeb. W najbliższych latach będziemy potrzebowali kilku tysięcy specjalistów potrafiących sprostać trudom integracji z unią. Autorzy "Narodowej strategii integracji" doliczyli się zaledwie trzystu urzędników wiedzących, na czym polega integracja z państwami piętnastki. Według wstępnych szacunków, już w najbliższym czasie tylko w administracji centralnej potrzebnych będzie 1500 specjalistów znających wszystkie mechanizmy funkcjonowania UE.
- Przygotowanie dobrego urzędnika trwa kilka lat, dlatego już dawno należało rozpocząć intensywne prace szkoleniowe, by w momencie uzyskania członkostwa mieć kompetentną kadrę urzędniczą - mówi Jacek Saryusz-Wolski,
wicerektor Kolegium Europejskiego w Natolinie. Na razie trudno mówić o narodowej mobilizacji w tym zakresie. Na stworzenie nowoczesnej i sprawnej administracji publicznej zdolnej do efektywnego wdrażania acquis unia będzie przeznaczać od tego roku 30 proc. funduszu PHARE.
Kuźnią przyszłych brukselskich urzędników ma szansę zostać Urząd Komitetu Integracji Europejskiej (UKIE). Pod warunkiem, że rząd dołoży starań, by trafiali tam najlepsi specjaliści. - Parlament podjął decyzję o utworzeniu 60 nowych etatów - mówi Agata Chróścicka, rzecznik UKIE. - Teraz zatrudniamy ok. 250 pracowników.
Płace, choć wyższe niż na przykład w MSZ, nadal nie są szczególnie atrakcyjne. Osoba rozpoczynająca pracę może zarobić brutto 1000-1500 zł. Część stanowisk utrzymywana jest ze środków pomocowych UE; pensja urzędnika zatrudnionego na takim etacie jest o
20 proc. wyższa, gdyż pieniądze unijne nie są opodatkowane. Do UKIE rzadko wpływają więc podania o pracę od absolwentów SGH, gdyż oczekują oni zwykle wynagrodzenia trzykrotnie wyższego niż to, jakie może im zaoferować urząd.
- Przychodzą do nas ludzie traktujący pracę w urzędzie jako etap kariery zawodowej. Są w stanie zrezygnować z większych zarobków, by później zrekompensować to na kolejnych szczeblach kariery - mówi Chróścicka.
Wielu traktuje pracę w UKIE jako inwestycję w siebie i zatrudniają się z myślą o dalszej karierze w Komisji Europejskiej czy Radzie Europy. Są świadomi uczestnictwa w ogromnym procesie, jakim jest integracja z UE. Wszystko to sprawia, że powołany rok temu urząd wyróżnia się spośród reszty resortów. Większość pracowników to ludzie młodzi (średnia wieku nie przekracza 35 lat), znający przynajmniej jeden język obcy.
Najlepsi mają spore szanse, aby w przyszłości kontynuować karierę w Brukseli. - Gdy poprzednio unia przyjęła nowych członków, zatrudniając przedstawicieli tych państw w instytucjach europejskich, preferowano osoby, które zetknęły się już z procesem negocjacji - mówi Arkadiusz Michoński. - Podobnie może być po przyjęciu Polski. Między innymi tym można tłumaczyć spore zainteresowanie negocjacjami pracowników administracji. Nie mieliśmy na przykład nigdy problemów ze znalezieniem autorów dokumentacji na potrzeby negocjacji. Urzędnicy zdają sobie bowiem sprawę, że otwiera to perspektywy dalszej kariery - dodaje Michoński.
Najkrótszą drogą do zrobienia
międzynarodowej kariery jest ukończenie studiów prawniczych lub ekonomicznych na jednej z renomowanych polskich uczelni. W dziewięciu szkołach wyższych istnieją specjalne kierunki - studia europejskie. - Nie przygotowują one kandydatów do pracy w strukturach UE, ale przecież po wejściu Polski do unii każde przedsiębiorstwo będzie potrzebowało ekonomistów znających unijne mechanizmy - twierdzi prof. Bohdan Gruchman z Katedry Europeistyki Akademii Ekonomicznej w Poznaniu. Znajomość reguł obowiązujących w UE będzie także przydatna w urzędach miejskich i wojewódzkich.
- Zdecydowanie więcej szans na znalezienie pracy w unijnych strukturach mają absolwenci akademii ekonomicznych niż uniwersytetów - twierdzi dr Renata Stawarska z poznańskiej Akademii Ekonomicznej. Osoby kończące "uniwersytecką" europeistykę znają doskonale zasady działania unijnych struktur, ale ich wiedza o gospodarce jest niewielka. Osoby myślące o karierze urzędnika powinny wybierać Krajową Szkołę Administracji Publicznej (KSAP). Dodatkowym atutem będzie na pewno ukończenie podyplomowych studiów europejskich.
- Większość mianowanych ostatnio
wicedyrektorów departamentów to absolwenci Krajowej Szkoły Administracji Publicznej - mówi Agata Chróścicka. - W UKIE jest wiele stanowisk, na których wymagana jest wiedza prawnicza czy ekonomiczna, a KSAP daje takie podstawy. Z kolei pracując tutaj, zdobywają doświadczenie w problematyce europejskiej. Głównie poprzez osobiste kontakty z urzędnikami unijnymi, staże i wyjazdy studyjne.
Potrzebujemy nie tylko osób, które będą dbały o polskie interesy w Brukseli czy Strasburgu, ale także kilkunastu tysięcy urzędników szczebla centralnego i lokalnego, przewiduje się m.in. powołanie
pełnomocników wojewody ds. integracji europejskiej. Pierwsze europejskie studia podyplomowe kształcące urzędników zorganizowano w Łodzi. Dla pracowników administracji publicznej przygotowano, wzorując się na programie Europejskiego Instytutu Administracji Publicznej z Maastricht, szkolenie typu In Servis. Od 1993 r. udało się przeszkolić ponad 4 tys. osób, zatrudnionych głównie w urzędach centralnych. Z łódzkich wzorów zamierzają skorzystać zarówno Czesi, jak i Węgrzy. - O kadrach dla unii zaczęliśmy myśleć w Łodzi już na początku lat 80. - twierdzi Jacek Saryusz-Wolski.
NATOLIN
Kolegium Europejskie w Natolinie jest filią najstarszego, powstałego w 1949 r., Instytutu Podyplomowych Studiów Europejskich w Brugii. Rozpoczęło swoją działalność w 1992 r. Kształci rocznie 60 studentów. Połowa z nich pochodzi z państw Unii Europejskiej, pozostali rekrutują się z krajów Europy Wschodniej i Środkowej. W programie studiów prowadzonych w języku angielskim i francuskim znajdują się wykłady z prawa europejskiego, instytucji europejskich, ekonomii oraz polityki Wspólnoty Europejskiej. Kadra akademicka kolegium to pracownicy renomowanych europejskich ośrodków akademickich.
Większość polityków odwiedzających Polskę wygłasza wykład dla studentów. Dotychczas gośćmi Natolina byli Jacques Delors, b. przewodniczący Komisji Europejskiej, Raymond Barre, b. premier Francji, Helmut Schmidt, b. kanclerz Niemiec, Jacques Santer, przewodniczący Komisji Europejskiej, Catherine Lalumiere, sekretarz generalny Rady Europy. W ciągu ostatnich czterech lat do Natolina przyjechało ponad pięćdziesięciu polityków z państw Unii Europejskiej.
RYSZARD CZARNECKI
przewodniczący Komitetu
Integracji Europejskiej
Fachowe przygotowanie polskiej administracji państwowej jest jedną z najistotniejszych kwestii związanych z naszą integracją z Unią Europejską. Bruksela kładzie bardzo duży nacisk na przygotowanie merytoryczne kadry prawniczej, która odpowiedzialna będzie za wdrażanie prawa unijnego w Polsce. Na posiedzeniu Wspólnej Komisji Parlamentarnej Polska-Unia Europejska w lutym tego roku Parlament Europejski zarzucił nam, że nie ma w Polsce uregulowań związanych ze służbą cywilną. Rząd bardzo szybko zareagował i do Sejmu trafiły odpowiednie projekty ustaw.
We współpracy z UE organizujemy wiele szkoleń dla pracowników administracji centralnej i terenowej - począwszy od kilkudniowych wyjazdów do Brukseli i Strasburga, poprzez miesięczne staże, po trzymiesięczne pobyty w instytucjach europejskich.
Urząd Komitetu Integracji Europejskiej koordynuje przebieg tych szkoleń wspólnie z poszczególnymi ministerstwami, które wyznaczają kandydatów.
Nawiązaliśmy także ścisłą współpracę bilateralną z Danią, Niemcami i Francją w zakresie przygotowywania programów szkoleniowych. Niedawno miałem przyjemność wręczać dyplomy urzędnikom państwowym, którzy ukończyli trzeci już kurs przeprowadzony przez słynną francuską szkołę administracji publicznej ENA i Kolegium Europejskie Natolin. Kilka dni temu porozumienie z francuską uczelnią podpisała Krajowa Szkoła Administracji Publicznej. Innym przykładem owocnej współpracy jest cykl szkoleń z zakresu prawa europejskiego organizowany przez Instytut Europejski w Łodzi i Akademię Europejską w Trewirze.
Więcej możesz przeczytać w 28/1998 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.