Dzieci swoich rodziców – tak do niedawna nazywano większość potomków najbogatszych Polaków. Dzisiaj sami prowadzą własne biznesy albo z sukcesem przejmują majątki swoich ojców. Młodzi spadkobiercy mogą odziedziczyć nawet 110 mld zł.
1 czerwca 2013 r., Poznań, sala konferencyjna w siedzibie centrum wzornictwa Concordia Design. To tam dokładnie w Dzień Dziecka Piotr Voelkel przekazał swoją firmę - producenta mebli VOX, synowi Piotrowi Witowi. Był szampan, uroczyste przemówienie przed członkami zarządu, gratulacje i oklaski. Tego dnia Voelkel junior był na pewno najszczęśliwszym dzieckiem w Polsce, bo jednym podpisem tata podarował mu prezent wart 300 mln zł. Poznańska grupa VOX to cztery spółki produkujące meble i elementy wykończenia domów. Wyposaża wnętrza mieszkań od podłogi po sam sufit. Z przychodami w wysokości 700 mln zł rocznie jest jedną z największych firm meblarskich w kraju. Jednak Voelkel junior nie jest jedynym dzieckiem, które w tym roku przejęło stery nad interesem rodziców.
Na pytanie jak zostać miliarderem Jan Kulczyk odpowiada zazwyczaj cytatem z Oscara Wilde’a. – Najważniejsze w życiu to dobrze wybrać sobie rodziców. Ojciec Wilde’a nie był jednak milionerem, a zwykłym chirurgiem. Matka tłumaczką. Irlandzki poeta nie mógł więc liczyć na hojne prezenty od rodziców. Co innego młody Kulczyk. Ten na rozkręcenie pierwszych interesów dostał od swojego ojca Henryka okrągły milion dolarów. Przez lata Kulczyk senior obserwował jak prezent rośnie w oczach, bo dr Jan z miliona zielonych zrobił 12,5 mld złotych.
Duża część tej kwoty to 3-proc. pakiet akcji globalnego koncernu piwnego SABMiller (Grolsch, Pilsner Urquell, Tyskie). Do udziałów wartych prawie 8 mld zł dochodzi cała grupa kilkunastu firm Kulczyka. Biznesmen wydobywa ropę i gaz, poszukuje surowców mineralnych. Prowadzi ponad 100 projektów w 27 krajach na czterech kontynentach. – Można powiedzieć, że żyłkę do robienia interesów wyssałem z mlekiem matki – mówił w wywiadzie dla tygodnika,,Wprost”. Imperium Dżej Keja, jak o Janie Kulczyku mówią współpracownicy, ma teraz trafić w ręce jego syna - 33-letniego Sebastiana. Zmiana na fotelu prezesa rodzinnego holdingu ma nastąpić 1 stycznia 2013 r. Kulczyk senior od lat przygotowywał swojego potomka do pokoleniowej zmiany, tak żeby uniknąć rodzinnych awantur i niepotrzebnych zgrzytów. - Mój następca jest znany od 30 lat. Przygotowywałem go na nieuchronne, powierzając coraz trudniejsze zadania - mówi Jan Kulczyk.
Rówieśnikiem Sebastiana Kulczyka jest syn drugiego najbogatszego Polaka. Tobiasz Solorz jest jedynym spadkobiercą majątku Zygmunta Solorza-Żaka wycenianym na ok. 10 mld zł. Jak na razie biznesmen ucina jakiekolwiek spekulacje o przekazaniu sterów w firmie synowi. Jednak można zauważyć, że syna najbardziej interesuje Polkomtel - operator sieci komórkowej Plus. Od listopada 2011 r. jest członkiem zarządu spółki, pojawia się na konferencjach prasowych Plusa, testuje nowe modele telefonów. Zupełnym jego przeciwieństwem jest Tomasz Gudzowaty – syn zmarłego w lutym tego roku Aleksandra Gudzowatego. 42-letni Gudzowaty junior odziedziczył tym samym fortunę wycenianą na ok. 2 mld zł. Składają się na nią nieruchomości w Polsce i za granicą, stadnina koni i wiele dobrze prosperujących biznesów. Wytwórnia wódek Akwawit Polmos (Krakus, Herbowa, Maximus, Smirnoff) a także Wratislavia-Bio – producent biokomponentów do paliw Orlenu i Lotosu. Syn Gudzowatego nie kwapi się jednak do przejęcia sterów w firmach ojca. Jest znanym na świecie fotografikiem. Zdobył wiele prestiżowych nagród, w tym: World Press Photo, Pictures of the Year czy NPPA Best of Photojournalism. Od siedzenia za biurkiem w biurze ojca przy Alei Szucha w Warszawie, woli jeździć po świecie i powiększać swoje artystyczne portfolio.
Przygotowanie gruntu pod sukcesję dla następców w taki sposób, by odbyła się bez zgrzytów, kłótni i skandali, to zmartwienie większości najbogatszych. Nie tylko w Polsce. Rok temu założyciela firmy Samsung, zmarłego w 1987 r. Lee Byung Chulla, rozpoczęli sądową batalię, oskarżając się wzajemnie o zagarnięcie udziałów w kilku firmach koreańskiego giganta. Spór dotyczył 623 mln dolarów i jest pierwszym w historii koreańskiego biznesu, nawykłego do załatwiania spraw dziedziczenia w zaciszu rodziny. Podobną batalię toczą dzieci Australijki Giny Rinehart – właścicielki imperium wydobywczego. Potomkowie czartej najbogatszej kobiety świata, z majątkiem wycenianym na niecałe 30 mld dolarów, od kilku lat procesują się z własną matką o dostęp do rodzinnych pieniędzy.
Dzisiejsze fortuny najbogatszych nie gwarantują natomiast wielopokoleniowej ciągłości biznesowych imperiów Kulczyków, Solorzów, Voelkelów czy Gudzowatych. Quentin J. Fleming, wykładowca University of Southern California i badacz problemów zarządzania firmami rodzinnymi, twierdzi, że tylko jedna trzecia z nich jest w stanie przetrwać na rynku tak długo, że przechodzi w ręce kolejnego pokolenia.
Na pytanie jak zostać miliarderem Jan Kulczyk odpowiada zazwyczaj cytatem z Oscara Wilde’a. – Najważniejsze w życiu to dobrze wybrać sobie rodziców. Ojciec Wilde’a nie był jednak milionerem, a zwykłym chirurgiem. Matka tłumaczką. Irlandzki poeta nie mógł więc liczyć na hojne prezenty od rodziców. Co innego młody Kulczyk. Ten na rozkręcenie pierwszych interesów dostał od swojego ojca Henryka okrągły milion dolarów. Przez lata Kulczyk senior obserwował jak prezent rośnie w oczach, bo dr Jan z miliona zielonych zrobił 12,5 mld złotych.
Duża część tej kwoty to 3-proc. pakiet akcji globalnego koncernu piwnego SABMiller (Grolsch, Pilsner Urquell, Tyskie). Do udziałów wartych prawie 8 mld zł dochodzi cała grupa kilkunastu firm Kulczyka. Biznesmen wydobywa ropę i gaz, poszukuje surowców mineralnych. Prowadzi ponad 100 projektów w 27 krajach na czterech kontynentach. – Można powiedzieć, że żyłkę do robienia interesów wyssałem z mlekiem matki – mówił w wywiadzie dla tygodnika,,Wprost”. Imperium Dżej Keja, jak o Janie Kulczyku mówią współpracownicy, ma teraz trafić w ręce jego syna - 33-letniego Sebastiana. Zmiana na fotelu prezesa rodzinnego holdingu ma nastąpić 1 stycznia 2013 r. Kulczyk senior od lat przygotowywał swojego potomka do pokoleniowej zmiany, tak żeby uniknąć rodzinnych awantur i niepotrzebnych zgrzytów. - Mój następca jest znany od 30 lat. Przygotowywałem go na nieuchronne, powierzając coraz trudniejsze zadania - mówi Jan Kulczyk.
Rówieśnikiem Sebastiana Kulczyka jest syn drugiego najbogatszego Polaka. Tobiasz Solorz jest jedynym spadkobiercą majątku Zygmunta Solorza-Żaka wycenianym na ok. 10 mld zł. Jak na razie biznesmen ucina jakiekolwiek spekulacje o przekazaniu sterów w firmie synowi. Jednak można zauważyć, że syna najbardziej interesuje Polkomtel - operator sieci komórkowej Plus. Od listopada 2011 r. jest członkiem zarządu spółki, pojawia się na konferencjach prasowych Plusa, testuje nowe modele telefonów. Zupełnym jego przeciwieństwem jest Tomasz Gudzowaty – syn zmarłego w lutym tego roku Aleksandra Gudzowatego. 42-letni Gudzowaty junior odziedziczył tym samym fortunę wycenianą na ok. 2 mld zł. Składają się na nią nieruchomości w Polsce i za granicą, stadnina koni i wiele dobrze prosperujących biznesów. Wytwórnia wódek Akwawit Polmos (Krakus, Herbowa, Maximus, Smirnoff) a także Wratislavia-Bio – producent biokomponentów do paliw Orlenu i Lotosu. Syn Gudzowatego nie kwapi się jednak do przejęcia sterów w firmach ojca. Jest znanym na świecie fotografikiem. Zdobył wiele prestiżowych nagród, w tym: World Press Photo, Pictures of the Year czy NPPA Best of Photojournalism. Od siedzenia za biurkiem w biurze ojca przy Alei Szucha w Warszawie, woli jeździć po świecie i powiększać swoje artystyczne portfolio.
Przygotowanie gruntu pod sukcesję dla następców w taki sposób, by odbyła się bez zgrzytów, kłótni i skandali, to zmartwienie większości najbogatszych. Nie tylko w Polsce. Rok temu założyciela firmy Samsung, zmarłego w 1987 r. Lee Byung Chulla, rozpoczęli sądową batalię, oskarżając się wzajemnie o zagarnięcie udziałów w kilku firmach koreańskiego giganta. Spór dotyczył 623 mln dolarów i jest pierwszym w historii koreańskiego biznesu, nawykłego do załatwiania spraw dziedziczenia w zaciszu rodziny. Podobną batalię toczą dzieci Australijki Giny Rinehart – właścicielki imperium wydobywczego. Potomkowie czartej najbogatszej kobiety świata, z majątkiem wycenianym na niecałe 30 mld dolarów, od kilku lat procesują się z własną matką o dostęp do rodzinnych pieniędzy.
Dzisiejsze fortuny najbogatszych nie gwarantują natomiast wielopokoleniowej ciągłości biznesowych imperiów Kulczyków, Solorzów, Voelkelów czy Gudzowatych. Quentin J. Fleming, wykładowca University of Southern California i badacz problemów zarządzania firmami rodzinnymi, twierdzi, że tylko jedna trzecia z nich jest w stanie przetrwać na rynku tak długo, że przechodzi w ręce kolejnego pokolenia.