Prezydent zaczął 24 czerwca konsultacje w sprawie „obywatelskiego” projektu cofającego reformę sądów Jarosława Gowina. Cudzysłów nie jest przypadkowy, bo w zbieranie podpisów pod projektem mocno zaangażowało się PSL. Dla ludowców to sprawa prestiżu - Gowin rozporządzeniem przekształcił 79 małych sądów w oddziały zamiejscowe, co najbardziej uderzyło w elektorat PSL-u.
Bronisław Komorowski spotkał się w sprawie owej „obywatelskiej” ustawy z ministrem sprawiedliwości Markiem Biernackim i szefem Krajowej Rady Sądownictwa. 25 czerwca będzie natomiast rozmawiać z szefami klubów parlamentarnych. O co chodzi? W ustawie są zapisane dokładne adresy wszystkich sądów. W praktyce oznacza to, że zmiana każdego adresu wymagałaby nowelizacji ustawy, czyli de facto przejścia całego procesu legislacyjnego.
Prezydent prawie na pewno nie podpisze ustawy. Kluczowe pytanie jest inne: co zrobi Bronisława Komorowski? Zawetuje przepisy, czy odeśle do Trybunału Konstytucyjnego? Jeżeli zdecyduje się na drugą opcję, ustawa koniec końców najprawdopodobniej wejdzie w życie. Jeżeli sędziowie z Trybunału Konstytucyjnego orzekną, że ustawa jest zgodna z konstytucją, prezydent nie będzie mógł jej nie podpisać. Najprawdopodobniej głowa państwa zastosuje więc weto, proponując jednocześnie własny, kompromisowy projekt. Taki pomysł wpisuje się zresztą w wyborcze hasło Bronisława Komorowskiego - „Zgoda buduje”.
Ludowcy będą oczywiście apelować do prezydenta o podpisanie ustawy, nawet jeżeli dobrze wiedząc, że nie ma na to większych szans. W ten sposób wysyłają jednak sygnał do swoich wyborców: walczymy o wasze sprawy.
Trochę niespodziewanie dzień po wyborach w Elblągu pojawił się premier Donald Tusk. I turę wyborów prezydenckich w Elblągu wygrał wprawdzie kandydat PiS, ale Platforma, przynajmniej teoretycznie, ma wciąż szanse na sukces w II turze. Chociaż Elbląg nie ma żadnego znaczenia dla rządu czy koalicji, to ewentualna przegrana tylko pogłębi proces dezintegracji partii rządzącej. Dlatego te wybory, choć lokalne, są bardzo ważne. Oczywiście dużo ważniejsze będzie referendum w sprawie odwołania Hanny Gronkiewicz-Waltz - ewentualna porażka PO w Warszawie może być gwoździem do trumny partii Donalda Tuska.
Prezydent prawie na pewno nie podpisze ustawy. Kluczowe pytanie jest inne: co zrobi Bronisława Komorowski? Zawetuje przepisy, czy odeśle do Trybunału Konstytucyjnego? Jeżeli zdecyduje się na drugą opcję, ustawa koniec końców najprawdopodobniej wejdzie w życie. Jeżeli sędziowie z Trybunału Konstytucyjnego orzekną, że ustawa jest zgodna z konstytucją, prezydent nie będzie mógł jej nie podpisać. Najprawdopodobniej głowa państwa zastosuje więc weto, proponując jednocześnie własny, kompromisowy projekt. Taki pomysł wpisuje się zresztą w wyborcze hasło Bronisława Komorowskiego - „Zgoda buduje”.
Ludowcy będą oczywiście apelować do prezydenta o podpisanie ustawy, nawet jeżeli dobrze wiedząc, że nie ma na to większych szans. W ten sposób wysyłają jednak sygnał do swoich wyborców: walczymy o wasze sprawy.
Trochę niespodziewanie dzień po wyborach w Elblągu pojawił się premier Donald Tusk. I turę wyborów prezydenckich w Elblągu wygrał wprawdzie kandydat PiS, ale Platforma, przynajmniej teoretycznie, ma wciąż szanse na sukces w II turze. Chociaż Elbląg nie ma żadnego znaczenia dla rządu czy koalicji, to ewentualna przegrana tylko pogłębi proces dezintegracji partii rządzącej. Dlatego te wybory, choć lokalne, są bardzo ważne. Oczywiście dużo ważniejsze będzie referendum w sprawie odwołania Hanny Gronkiewicz-Waltz - ewentualna porażka PO w Warszawie może być gwoździem do trumny partii Donalda Tuska.