Szybka reakcja polskiego oficera w Afganistanie pozwoliła uniknąć tragedii. Por. Rafał Zieliński dowodzący siłami szybkiego reagowania - QRF zdecydował o ewakuacji opancerzonego pojazdu MRAP, co uratowało m.in. amerykańskich żołnierzy - poinformował portal polska-zbrojna.pl.
Polski partol przy jednej z dróg w afgańskiej prowincji Ghazni natrafił 25 czerwca na improwizowany ładunek wybuchowy (improvised explosive device – IED).
Ładunek był tak duży, że Polacy musieli wezwać do jego badania i neutralizacji amerykański zespół rozminowywania. Saperzy wydobyli bombę i załadowali do specjalnego pojazdu – MRAP-a, którym przewozi się niebezpieczne ładunki. W tym czasie na miejsce jako wsparcie zostali wezwani polscy żołnierze z QRF, czyli sił szybkiego reagowania. Dowodził nimi por. Rafał Zieliński.
Polsko-amerykański konwój, dowodzony przez por. Zielińskiego wyruszył do bazy w Ghazni. Ładunek miał zostać tam zbadany i rozbrojony. Jednak podczas transportu MRAP się zapalił. – Nie wiemy jeszcze, co się stało. Czy doszło do zwarcia instalacji, czy pożar pojazdu miał inną przyczynę. Sprawa jest badana – powiedział mjr Marek Pietrzak, rzecznik prasowy Dowództwa Operacyjnego Sił Zbrojnych. Dodał, że dzięki por. Zielińskiemu, który natychmiast wydał komendę do ewakuacji, nie doszło do tragedii. Chwilę po tym, jak żołnierze opuścili pojazdy, nastąpiła eksplozja. Wybuch ranił dwóch amerykańskich żołnierzy oraz afgańskiego cywila przechodzącego obok miejsca zdarzenia.
Poszkodowanym udzielił na miejscu pomocy polski ratownik medyczny Dariusz Chudzik. Następnie zostali oni ewakuowani do szpitala wojskowego w Ghazni.
Afgańskie media informowały o tym, że w wyniku wybuchu zginęło czterech polskich żołnierzy, co jednak zostało zdementowane przez MON. – Dziennikarze w Afganistanie mają trudności z szybką weryfikacją takich wiadomości. Dodatkowo talibowie celowo ich dezinformują, rozpowszechniając informacje o stratach, których nie było. Chcą w ten sposób pokazać skuteczność swoich działań – powiedział Maciej Lang, były ambasador Polski w Afganistanie, obecnie ekspert w Dowództwie Operacyjnym.
Polska Zbrojna, ml
Ładunek był tak duży, że Polacy musieli wezwać do jego badania i neutralizacji amerykański zespół rozminowywania. Saperzy wydobyli bombę i załadowali do specjalnego pojazdu – MRAP-a, którym przewozi się niebezpieczne ładunki. W tym czasie na miejsce jako wsparcie zostali wezwani polscy żołnierze z QRF, czyli sił szybkiego reagowania. Dowodził nimi por. Rafał Zieliński.
Polsko-amerykański konwój, dowodzony przez por. Zielińskiego wyruszył do bazy w Ghazni. Ładunek miał zostać tam zbadany i rozbrojony. Jednak podczas transportu MRAP się zapalił. – Nie wiemy jeszcze, co się stało. Czy doszło do zwarcia instalacji, czy pożar pojazdu miał inną przyczynę. Sprawa jest badana – powiedział mjr Marek Pietrzak, rzecznik prasowy Dowództwa Operacyjnego Sił Zbrojnych. Dodał, że dzięki por. Zielińskiemu, który natychmiast wydał komendę do ewakuacji, nie doszło do tragedii. Chwilę po tym, jak żołnierze opuścili pojazdy, nastąpiła eksplozja. Wybuch ranił dwóch amerykańskich żołnierzy oraz afgańskiego cywila przechodzącego obok miejsca zdarzenia.
Poszkodowanym udzielił na miejscu pomocy polski ratownik medyczny Dariusz Chudzik. Następnie zostali oni ewakuowani do szpitala wojskowego w Ghazni.
Afgańskie media informowały o tym, że w wyniku wybuchu zginęło czterech polskich żołnierzy, co jednak zostało zdementowane przez MON. – Dziennikarze w Afganistanie mają trudności z szybką weryfikacją takich wiadomości. Dodatkowo talibowie celowo ich dezinformują, rozpowszechniając informacje o stratach, których nie było. Chcą w ten sposób pokazać skuteczność swoich działań – powiedział Maciej Lang, były ambasador Polski w Afganistanie, obecnie ekspert w Dowództwie Operacyjnym.
Polska Zbrojna, ml
Ankieta:
Polscy żołnierze afgańską misję w ramach ISAF pełnią od 2007 roku. Uważasz, że obecność Polaków w tym kraju jest potrzebna?