Szef Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych Maciej Lasek przekonywał w rozmowie z Moniką Olejnik w TVN24, że gdyby na pokładzie Tu-154M, który rozbił się w Smoleńsku, doszło do wybuchu, wówczas "ślady" tego zdarzenia byłyby widoczne w zapisie z rejestratora parametrów lotów. Tymczasem zapis ten nie wskazuje na to, by do takiego wybuchu doszło.
- Zapis rejestratora parametrów lotu nie wykazał żadnego wzrostu ciśnienia, co nie wskazuje na jakiekolwiek rozszczelnienie kabiny. Zapis rejestratora głosu nie nagrał odgłosu wybuchu - podkreślił Lasek. Dodał, że "gdyby trotyl wybuchł w kabinie to musiałaby nastąpić dehermetyzacja kadłuba samolotu". Jeśli nastąpiłaby dehermatyzacja, to nastąpiłaby zmiana ciśnienia - przekonywał.
Lasek, w przeszłości członek rządowej komisji Jerzego Millera badającej okoliczności katastrofy smoleńskiej stwierdził też, że ustalenia prokuratury, która nie wykryła śladów trotylu ani innych materiałów wybuchowych na próbkach pobranych z wraku Tu-154M są "całkowicie zgodne z materiałem, jaki w sprawie katastrofy zebrała komisja Millera".
Na wraku nie było pozostałości materiałów wybuchowych?
- W próbkach pobranych z wraku Tu-154M 2,5 roku po katastrofie smoleńskiej nie stwierdzono pozostałości materiałów wybuchowych lub produktów ich degradacji - poinformował wcześniej szef warszawskiej Wojskowej Prokuratury Okręgowej płk Ireneusz Szeląg.
W kilkunastu próbkach stwierdzono obecność niewielkich ilości difenyloaminy , w czterech - paranitrodifenyloaminy, w czterech - siarki. Jak mówił prokurator, substancje nie posiadały właściwości wybuchowych. W miejscu składowania wraku biegli stwierdzili ślady nitrogliceryny. Odnaleziono je w pojemniku, w którym przechowywany był zawierający tę substancję lek.
Czy na pokładzie tupolewa doszło do wybuchu? Biegli nie wydali ostatecznej opinii w tej kwestii, czekają m.in. na kolejne materiały, które są wciąż w Rosji.
Ślady TNT
W kwietniu Wojskowa Prokuratura Okręgowa oświadczyła, iż urządzenia użyte przez biegłych w Smoleńsku pokazały na ekranach napisy sygnalizujące obecność związków chemicznych mogących stanowić materiały wysokoenergetyczne, w tym materiały wybuchowe takie jak trotyl (TNT).
zew, TVN24, x-news.pl,Polsat News, arb
Lasek, w przeszłości członek rządowej komisji Jerzego Millera badającej okoliczności katastrofy smoleńskiej stwierdził też, że ustalenia prokuratury, która nie wykryła śladów trotylu ani innych materiałów wybuchowych na próbkach pobranych z wraku Tu-154M są "całkowicie zgodne z materiałem, jaki w sprawie katastrofy zebrała komisja Millera".
Na wraku nie było pozostałości materiałów wybuchowych?
- W próbkach pobranych z wraku Tu-154M 2,5 roku po katastrofie smoleńskiej nie stwierdzono pozostałości materiałów wybuchowych lub produktów ich degradacji - poinformował wcześniej szef warszawskiej Wojskowej Prokuratury Okręgowej płk Ireneusz Szeląg.
W kilkunastu próbkach stwierdzono obecność niewielkich ilości difenyloaminy , w czterech - paranitrodifenyloaminy, w czterech - siarki. Jak mówił prokurator, substancje nie posiadały właściwości wybuchowych. W miejscu składowania wraku biegli stwierdzili ślady nitrogliceryny. Odnaleziono je w pojemniku, w którym przechowywany był zawierający tę substancję lek.
Czy na pokładzie tupolewa doszło do wybuchu? Biegli nie wydali ostatecznej opinii w tej kwestii, czekają m.in. na kolejne materiały, które są wciąż w Rosji.
Ślady TNT
W kwietniu Wojskowa Prokuratura Okręgowa oświadczyła, iż urządzenia użyte przez biegłych w Smoleńsku pokazały na ekranach napisy sygnalizujące obecność związków chemicznych mogących stanowić materiały wysokoenergetyczne, w tym materiały wybuchowe takie jak trotyl (TNT).
zew, TVN24, x-news.pl,Polsat News, arb