Dlaczego ludzi z Wrocławia traktowano jak trędowatych

Dlaczego ludzi z Wrocławia traktowano jak trędowatych

Dodano:   /  Zmieniono: 
We Wrocławiu wybuchła epidemia (fot. sxc.hu) Źródło: FreeImages.com
W 1963 roku we Wrocławiu doszło do wybuchu epidemii niezwykle groźnej choroby, czarnej ospy. Nawet dzisiaj, po upływie półwiecza pamięć o tamtych wydarzeniach jest stale żywa.
3 lipca 1963 roku w szkole pielęgniarskiej we Wrocławiu odbywał się egzamin dla uczestniczek kursu doszkalającego. Nagle jedna z dziewcząt siedzących przed komisją zemdlała. Była bardzo blada, osłabiona i miała wysoką gorączkę. Wezwano karetkę, która zabrała ją do szpitala im. Rydygiera, tego samego w którym na co dzień pracowała.

Choć od razu otoczono ją troskliwą opieką, lekarze byli bezradni. Wiedzieli tylko, że od kilku dni była osłabiona i miała temperaturę. Mimo to pomagała obsługiwać gości na weselu szwagierki. Aż wreszcie zemdlała podczas egzaminu. Trafiła do szpitala. Po pięciu dniach zmarła. Była pierwszą śmiertelną ofiarą epidemii.

W ciągu kilku dni zgłoszenia o kolejnych przypadkach zaczęły napływać lawinowo. Większość nowych chorych pochodziło z kontaktu ze zmarłą pielęgniarką. Była bardzo lubiana i w szpitalu bardzo wylewnie żegnano się z jej zwłokami. Nikt się nie obawiał, bo choroba zakaźna została wykluczona.

Władze od początku zdawały sobie sprawę z powagi sytuacji, ale bardzo ostrożnie podchodziły do informowania społeczeństwa. Zakazano używać słowa zaraza, a i czarna ospa była rzadkością. Najczęściej pisano o ospie lub podawano nazwę łacińską variola vera. Pierwszy komunikat informujący o wykryciu "pięciu przypadków, w których dotychczasowy przebieg choroby nie wyklucza ospy prawdziwej", ukazał się w prasie dopiero 17 lipca i to na ostatnich stornach wrocławskich gazet.

Ale w mieście i tak wiadomości rozchodziły się lotem błyskawicy. Ludzie wiedzieli o zamknięciu szpitala MSW, zakaźnego i Rydygiera i poddaniu wszystkich pacjentów oraz personelu kwarantannie. Powtarzano plotki o zarazie lub "czarnej pani", którą przywiozła grupa cyrkowców. Inni twierdzili, że do szpitala trafił "murzyn" cały obsypany krostami. Zapanował atmosfera strachu. Pierwszy duży artykuł wyjaśniający mieszkańcom aktualną sytuacje ukazał się w "Słowie Polskim" dopiero 1 sierpnia. Pod koniec miesiąca epidemię pokazała także Polska Kronika Filmowa. Lektor informował, że już od połowy lipca świadectwo szczepień jest we Wrocławiu najważniejszym dokumentem. Pokazano patrole milicyjne kontrolujące autobusy i samochody na drogach wylotowych z miasta. Te obrazki utrwaliły przekonanie, że Wrocław był miastem zamkniętym.

W rzeczywistości milicyjne posterunki pojawiły się dopiero 6 sierpnia. A i tak każdy kto posiadał ważne świadectwo szczepienia mógł bez przeszkód wjechać lub wyjechać z miasta. Punkty kontrolne ustawiono także na dworcach autobusowych i kolejowych. Zaświadczenia sprawdzano nawet w kasach biletowych. Władze jednak nie zamknęły kin, teatrów i nie odwołały kolonii dla dzieci, które zaplanowano w województwie wrocławskim. Zamknięto tylko kąpieliska i wprowadzono zasadę "witamy się bez podawania rąk". Mieszkańcy Wrocławia szybko się do niej przyzwyczaili, a zamiast uścisku dłoni z uśmiechem pokazywali sobie na powitanie ślad na przedramieniu, będący niezbitym dowodem szczepienia.

Mimo to Wrocławianie nie mieli łatwego życia. Choć każdy kto posiadał ważne szczepienie mógł wyjechać na wczasy, to urlop szybko stawał się udręką. Tych z Wrocławia nazywano "ospiarzami" i traktowano jak trędowatych. Nikt z nimi nie rozmawiał, nikt nie chciał siedzieć z nimi w stołówce. Nawet na plaży łatwo ich było rozpoznać, bo wokół nich było mnóstwo wolnego miejsca. Przyczyniły się do tego błędnie zredagowane komunikaty Polskiej Agencji Prasowej. W ogólnopolskich gazetach zamiast informacji o konieczności izolowania osób mających kontakt z chorymi na ospę z Wrocławia, napisano o konieczności izolowania osób przebywających we Wrocławiu lub kontaktujących się z wrocławianami. Plotki podsycały także oszczędne komunikaty prasowe. Panowało przekonanie, że władze ukrywają prawdziwy rozmiar epidemii, a we Wrocławiu ludzie umierają masowo.

Kto przywiózł zarazę do Polski i jak władze starały się ukryć prawdę przed społeczeństwem? Więcej w najnowszym wydaniu "Wprost".

Nowy numer "Wprost" od niedzielnego wieczora jest dostępny w formie e-wydania .

Najnowszy "Wprost" jest także dostępny na Facebooku .