Przyznała, że seks z mężem nigdy nie sprawiał jej przyjemności, był to obowiązek małżeński i mąż sumiennie egzekwował od niej wykonywanie miłości francuskiej zwanej również laską. Brzmi to tak: „…kazał sobie robić laskę, bo jestem jego żoną i to jest mój obowiązek. Pewnego razu, tuż po moim powrocie ze szpitala po próbie samobójstwa, znowu przyszedł. Powiedziałam mu: »Czy jeśli kiedyś zastaniesz mnie ze sznurem na szyi, to zanim wykopnę spod siebie krzesełko, też każesz mi zrobić sobie laskę?«”. Szokujące autobiografie pisało wielu. Jane Fonda napisała o swej anoreksji i bulimii w czasach, gdy wszyscy myśleli, że figurę zawdzięcza ćwiczeniom, Joan Collins o gwałcie, którego padła ofiarą, Keith Richards napisał o ulubionych używkach, Nergal powiedział szczerze o białaczce i swoich związkach, a Stanisława Celińska w wywiadzie rzece w przeciwieństwie do Ilony pięknie i z klasą rozprawiła się ze swoim uzależnieniem od alkoholu. Można pisać o wszystkim, pytanie brzmi – jakich słów używać. Począwszy od „wykopnę”, a na „lasce” skończywszy. Bo zamiast emocji i współczucia jest szydera i wymiot.
Więcej w najnowszym numerze tygodnika "Wprost", który jest dostępny w formie e-wydania .
Najnowszy "Wprost" jest także dostępny na Facebooku .