W piątek Sejm przyjął uchwałę w sprawie zbrodni wołyńskiej, w której oddał hołd dziesiątkom tysięcy Polaków bestialsko pomordowanych przez ukraińskich nacjonalistów. Zbrodnię określił jako „czystkę etniczną o znamionach ludobójstwa”
Pierwsze antypolskie akcje miały miejsce na Wołyniu już w listopadzie 1942 r. Eksterminację Polaków Ukraińska Powstańcza Armia (UPA) zapoczątkowała rzezią mieszkańców osady Barośl 9 lutego 1943 r. Z Olafem Popkiewiczem, szefem ekspedycji archeologicznej przeprowadzającej na Wołyniu ekshumacje, rozmawia Magdalena Rigamonti.
Magdalena Rigamonti: Ilu Polaków zamordowano na Wołyniu?
Olaf Popkiewicz: 40-60 tys. Trupie Pole - tak mówią Ukraińcy o miejscu na Wołyniu, w którym w zeszłym roku przeprowadzał pan ekshumacje. Ukraińcy do niedawna zbierali tam kurki. To miejsce między Ostrówkami a Wolą Ostrawiecką. W 1992 r. w tamtych okolicach ekshumowano szczątki ponad 200 osób. Jednak mogiły na Trupim Polu wówczas nie znaleziono.
Jak pana ekipa ją zlokalizowała?
Wiedziałem z przekazów świadków, jak wyglądała cała akcja. Po zamordowaniu wszystkich mężczyzn Ukraińcy zgromadzili kobiety, dzieci i starców wewnątrz kościoła w Ostrówkach. Ok. 300 osób. Nagle we wsi pojawili się Niemcy. Ukraińcy zaczęli się wycofywać, zasłaniając się tymi ludźmi jak żywymi tarczami. Kiedy nad polem pojawiły się samoloty, podjęto decyzję, żeby mordować Polaków. Początkowo bagnetami i siekierami. Jednak żołnierze UPA poprosili dowódcę, by pozwolił im strzelać. Strzelano. A jak napisał Günter Grass, zawsze musi zostać choć jedna łuska, więc za pomocą wykrywacza metalu namierzyłem duże skupisko łusek.
Ktoś z tej rzezi przeżył?
Tym ludziom kazano się kłaść na ziemię i ich zabijano. Obok kobiety leżał mały chłopiec. Strzelono jej w głowę i mózg matki ochlapał twarz syna. Ukraińcy pomyśleli, że dzieciak nie żyje. To było lato, 29 sierpnia 1943 r. Upał. Ciała zaczęły się rozkładać. Odór był tak potworny, że było go czuć w sąsiedniej wsi, w której stacjonowali Ukraińcy. Po tygodniu dowódca nakazał 12 ukraińskim kobietom i dzieciom ze wsi Sokół pójść i zakopać zwłoki.
Dlaczego kobietom i dzieciom?
To był rodzaj kary, bo nie wszyscy Ukraińcy byli zwolennikami UPA. Opisy są makabryczne. Opowiadali o skalpach z blond warkoczykami, które odklejały się od czaszek.
Znał pan nazwiska zamordowanych osób?
Tak, ale żadnej nie udało się zidentyfikować – szkielety były w mocnym stanie rozkładu. Głównie z tego powodu, że były to osoby bardzo młode.
Dzieci?
Dzieci. Według naszych obliczeń średnia wieku zamordowanych wynosiła około siedmiu lat. Ekshumowano szczątki 231 osób – tyle naszej antropolog, dr Iwonie Teul, udało się policzyć. Mówię „udało się”, bo szkielety bardzo małych dzieci w zasadzie się nie zachowały. Pozostały po nich cienie na piasku. I kiedy ekshumowaliśmy te szczątki, przychodzili ludzie, bili się w piersi, opowiadali o tym, co pamiętali, i w żaden sposób nie próbowali tłumaczyć swoich rodaków. Mam wrażenie, że do tej pory mają poczucie winy .
Rozmowa ukaże się w najnowszym numerze tygodnika "Wprost" (29/2013)
Nowy numer "Wprost" od niedzielnego wieczora będzie dostępny w formie e-wydania .
Najnowszy "Wprost" będzie także dostępny na Facebooku .
Magdalena Rigamonti: Ilu Polaków zamordowano na Wołyniu?
Olaf Popkiewicz: 40-60 tys. Trupie Pole - tak mówią Ukraińcy o miejscu na Wołyniu, w którym w zeszłym roku przeprowadzał pan ekshumacje. Ukraińcy do niedawna zbierali tam kurki. To miejsce między Ostrówkami a Wolą Ostrawiecką. W 1992 r. w tamtych okolicach ekshumowano szczątki ponad 200 osób. Jednak mogiły na Trupim Polu wówczas nie znaleziono.
Jak pana ekipa ją zlokalizowała?
Wiedziałem z przekazów świadków, jak wyglądała cała akcja. Po zamordowaniu wszystkich mężczyzn Ukraińcy zgromadzili kobiety, dzieci i starców wewnątrz kościoła w Ostrówkach. Ok. 300 osób. Nagle we wsi pojawili się Niemcy. Ukraińcy zaczęli się wycofywać, zasłaniając się tymi ludźmi jak żywymi tarczami. Kiedy nad polem pojawiły się samoloty, podjęto decyzję, żeby mordować Polaków. Początkowo bagnetami i siekierami. Jednak żołnierze UPA poprosili dowódcę, by pozwolił im strzelać. Strzelano. A jak napisał Günter Grass, zawsze musi zostać choć jedna łuska, więc za pomocą wykrywacza metalu namierzyłem duże skupisko łusek.
Ktoś z tej rzezi przeżył?
Tym ludziom kazano się kłaść na ziemię i ich zabijano. Obok kobiety leżał mały chłopiec. Strzelono jej w głowę i mózg matki ochlapał twarz syna. Ukraińcy pomyśleli, że dzieciak nie żyje. To było lato, 29 sierpnia 1943 r. Upał. Ciała zaczęły się rozkładać. Odór był tak potworny, że było go czuć w sąsiedniej wsi, w której stacjonowali Ukraińcy. Po tygodniu dowódca nakazał 12 ukraińskim kobietom i dzieciom ze wsi Sokół pójść i zakopać zwłoki.
Dlaczego kobietom i dzieciom?
To był rodzaj kary, bo nie wszyscy Ukraińcy byli zwolennikami UPA. Opisy są makabryczne. Opowiadali o skalpach z blond warkoczykami, które odklejały się od czaszek.
Znał pan nazwiska zamordowanych osób?
Tak, ale żadnej nie udało się zidentyfikować – szkielety były w mocnym stanie rozkładu. Głównie z tego powodu, że były to osoby bardzo młode.
Dzieci?
Dzieci. Według naszych obliczeń średnia wieku zamordowanych wynosiła około siedmiu lat. Ekshumowano szczątki 231 osób – tyle naszej antropolog, dr Iwonie Teul, udało się policzyć. Mówię „udało się”, bo szkielety bardzo małych dzieci w zasadzie się nie zachowały. Pozostały po nich cienie na piasku. I kiedy ekshumowaliśmy te szczątki, przychodzili ludzie, bili się w piersi, opowiadali o tym, co pamiętali, i w żaden sposób nie próbowali tłumaczyć swoich rodaków. Mam wrażenie, że do tej pory mają poczucie winy .
Rozmowa ukaże się w najnowszym numerze tygodnika "Wprost" (29/2013)
Nowy numer "Wprost" od niedzielnego wieczora będzie dostępny w formie e-wydania .
Najnowszy "Wprost" będzie także dostępny na Facebooku .