Członkowie rodziny nastolatka, który zmarł w wyniku porażenia policyjnym paralizatorem poinformowali, że chłopak był artystą, który poprzez sztukę chciał zmienić świat.
Israel Hernandez-Llach, 18-latek z Miami został porażony przez policjantów paralizatorem, gdy próbowali go zatrzymać za malowanie graffiti. Chłopak uciekał przed funkcjonariuszami, jednak wbiegł w ślepą uliczkę, gdzie funkcjonariusz policji z Miami Beach użył tasera. Nastolatek trafił do szpitala, gdzie zmarł.
Jak na razie, lekarz sądowy nie określił jednoznacznej przyczyny śmierci nastolatka. Trwają dalsze badania zwłok. W rozmowie z Miami Herald, rodzina podkreśliła, że chciałby niezależnego śledztwa w sprawie śmierci, a także dodała, iż chłopak był wrażliwym artystą, który sztuką zamierzał zmienić świat.
Fox News, ml
Jak na razie, lekarz sądowy nie określił jednoznacznej przyczyny śmierci nastolatka. Trwają dalsze badania zwłok. W rozmowie z Miami Herald, rodzina podkreśliła, że chciałby niezależnego śledztwa w sprawie śmierci, a także dodała, iż chłopak był wrażliwym artystą, który sztuką zamierzał zmienić świat.
Fox News, ml