Irlandia bez pubów?

Irlandia bez pubów?

Dodano:   /  Zmieniono: 
W Irlandii już wkrótce nie będzie pubów? (fot. Andrew Hetherington/Redux/East News) 
Polityka oszczędności i cięć, którą aplikuje Irlandczykom ich rząd, wycina też część narodowej kultury – tradycyjne puby.

Jako że kostnic nie było wiele, przybyły na miejsce zbrodni koroner miał prawo złożyć zwłoki ofiary w najbliższym pubie. Do czasu zamknięcia śledztwa nieboszczyk leżał w zimnej piwnicy pośród beczek pełnych whiskey i piwa. Pub był na każdym rogu, w każdym mieście i każdej wsi. Zdarzały się wsie bez kościołów, wsi bez pubów nie było. Poza tym, że pełnił funkcję kostnicy, pub był też sklepem z wędlinami, sklepem żelaznym, dało się w nim kupić buty, akumulator, wiadro albo pompę. Właściciel pubu (publican) był ważniejszy od proboszcza i sołtysa. Każdy Irlandczyk miał swój pub (local), który był jak dodatkowy pokój w domu. Znał tam wszystkich stałych klientów (regulars); nie znał tylko tych przypadkowych, których przywiał wiatr (blow-ins).

Etnograf powie, że tysiące rozsianych po kraju pubów to małe społeczności, które składają się na irlandzką kulturę i tożsamość. A co mówi zwykły regular, z którym rozmawiam przy guinnessie w dublińskim The Old Harbour? – Lepiej nabombać się pośród ludzi w pubie niż w domu w samotności – twierdzi.

Picie to luksus

Dziś coraz liczniejsi Irlandczycy wybierają nabombanie się w domu. Z prostej przyczyny – jest kilkakrotnie tańsze. Prawo do trzymania trupów pośród beczek odebrano koronerom już w 1962 r., ale zmierzch irlandzkich pubów zaczął się o wiele później – razem z globalizacją, którą na Zieloną Wyspę przyniósł gospodarczy boom lat 90. Obecny kryzys i cięcia oszczędnościowe, które fundują Irlandczykom ich rząd, Unia Europejska i Międzynarodowy Fundusz Walutowy, dopełniają reszty. Dziesięć lat temu 80 proc. sprzedaży alkoholu przypadało na bary; dziś już mniej niż połowa. – Dalej się bawimy, ale oszczędniej – mówi mi Tom McMahon, nauczyciel z Dublina. – Kiedyś wychodziło się na miasto trzy razy w tygodniu, teraz tylko raz. Poza tym przed wyjściem jest rozgrzewka w domu, tak żeby w pubie nie trzeba było wydać za dużo.

Jeszcze w połowie lat 90. w całej Irlandii zarejestrowanych było 11 tys. barów. Dziś jest już ich tylko 7,5 tys., i ta liczba ciągle spada. Według szacunków zrzeszenia właścicieli pubów codziennie gdzieś w kraju znika jeden lokal. Firma Vision-Net, badająca rynki na zlecenie kredytodawców, poddała testom ryzyka tysiąc pubów w całej Irlandii. Badania wykazały, że 49 proc. interesów jest zagrożonych upadkiem. – W najbliższych latach zniknie co trzeci czynny dziś pub – mówi dziennikowi „Financial Times” Liam Fitzpatrick, właściciel baru we wsi Rathnew. Wśród powodów wymienia się wprowadzenie zakazu palenia czy bezwzględne ściganie kierowców wracających do domu po kilku piwach. Jednak główną przyczyną pozostaje kasa. Przez dekady cena szklanki ciemnego piwa w lokalnym pubie nie przekraczała ceny butelki mleka. Zmiany własnościowe w browarach, a w ostatnich latach obłożenie przedsiębiorców dodatkowymi daninami sprawiły, że dziś dla mniej zamożnych Irlandczyków picie poza domem staje się luksusem. Gdy pierwszy raz pojechałem do Dublina w 2006 r., za dużego guinnessa płaciłem trzy euro. Dziś cena w większości pubów zbliża się do pięciu. A pieniędzy w kieszeniach Irlandczyków jest coraz mniej.

Co dalej z irlandzkimi pubami ? O tym można przeczytać w najnowszym numerze tygodnika "Wprost" (33/2013) .

Najnowszy numer "Wprost" od niedzielnego wieczora jest dostępny w formie e-wydania

Najnowszy "Wprost" jest także dostępny na Facebooku

"Wprost" jest dostępny również w wersji do słuchania .