W ostatnią niedzielę Jan Olszewski z Leszkiem Millerem ramię w ramię zagrzewali tych, co sieją i orzą, do walki z rządem
Obaj otrzymali brawa. Prezes PSL Jarosław Kalinowski wzbudzał entuzjazm groźbą, że następna manifestacja rolników nie będzie już pokojowa. Wcześniej - w środę - ruch w centrum stolicy sparaliżował pochód Samoobrony. Na obu konkurencyjnych imprezach skandowano: "Chłopi razem". Nie chodziło jednak o byłego prawicowego premiera i o lidera postkomunistów, ale o przywódców chłopskich, którzy akurat wzajemnie się zwalczają. Rolnicy z PSL, kółek rolniczych i rolniczej "Solidarności" chcą pokazać, że dysponują większym poparciem niż Andrzej Lepper. W kolejnych rządach sprawami wsi zarządzali chłopscy przywódcy. W wyniku ich polityki wieś najmniej skorzystała z dobrodziejstw transformacji ustrojowej. Teraz ci sami działacze żądają podjęcia działań, które zubożą społeczeństwo i utrwalą przestarzałą strukturę rolnictwa. Zarazem namawiają do skierowania ostrza kos w kierunku rządzącej koalicji. Wspomagają ich w tym liderzy lewicy i części prawicy. Konkurencja między Millerem, Lepperem, Kalinowskim i Olszewskim polega bowiem na tym, kto lepiej obrzydzi wolny rynek i reformy, mogące na przykład poprawić stan wiejskiej oświaty. Zniewolony umysł jest podatny na manipulacje, zniewolony rynek daje zarobić "chłopom z Wiejskiej". Broniąc skansenu PRL, można się nieźle wyżywić. Absurd sytuacji dobrze podkreślił prezes UPR Janusz Korwin-Mikke, który dzielnie odrzucał w kierunku manifestantów jajka, oraz studenci, żądający "interwencyjnego skupu butelek po piwie".
Więcej możesz przeczytać w 13/1999 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.