Plotki o możliwej dymisji Jacka Rostowskiego - prominentnego polityka partii rządzącej – przybrały na sile, kiedy w ubiegłym tygodniu Reuters podał, że premier poważnie myśli o wymianie ministra finansów. Informacja, potwierdzona w trzech źródłach, podana przez renomowaną agencję, wyglądała na wiarygodną. Także krajowe media informowały o możliwej wymianie Rostowskiego. Dyskusję o rekonstrukcji podgrzał Roman Giertych, mówiąc w TVN24, że do zmian w rządzie może dojść jeszcze w sierpniu.
Premier nie ma z całej sytuacji dobrego wyjścia. Notowania rządu i Platformy sukcesywnie spadają. Prawo i Sprawiedliwość prowadzi w sondażach - jeszcze kilka miesięcy temu rzecz nie do pomyślenia. Donald Tusk szuka sposobu na wyjście z impasu. Dymisje Joanny Muchy, Marcina Korolca, Krystyny Szumilas, Sławomira Nowaka czy Bartosza Arłukowicza zelektryzowałaby dziennikarzy i media, ale wcale nie musiałyby przełożyć się na znaczącą poprawę notowań.
Bezdyskusyjnie odwołanie Jacka Rostowskiego byłoby natomiast zasadniczą zmianą. – Jego dymisja z punktu widzenia rządu byłaby korzystna. To on stoi za poważnym blamażem dotyczącym przeszacowania budżetu. Poza tym jego polityka fiskalizacji wszystkiego, co się da, jest dosyć upiorna – mówi w „Super Expressie” Paweł Śpiewak.
Minister finansów firmuje swoim nazwiskiem dwie niepopularne zmiany –„reformę” OFE i nowelizację budżetu, którą rząd przyjmie na najbliższym, wtorkowym posiedzeniu. Sejm projektem zajmie się zapewne jeszcze w sierpniu. Zwiększenie deficytu nie jest wprawdzie katastrofą, ale z politycznego punktu widzenia nowelizacja budżetu zawsze źle się kojarzy. Alternatywą byłoby znalezienie 24 miliardów złotych oszczędności, co prawie na pewno skończyłoby się dalszym spadkiem notowań. To jednak paliwo dla opozycji, która może bić na alarm, że w kraju źle się dzieje i że jesteśmy już drugą Grecją. Sporo w tym przesady, ale nie ma to większego znaczenia. Nie przypadkiem rząd całą operację zamrożenia progu ostrożnościowego i zmiany budżetu przeprowadza w wakacje.
Nie wiadomo, czy premier znalazłby dobrego kandydata na nowego ministra finansów. Rostowski jest znany z ataków na opozycję – wszyscy pamiętają, jak w 2011 roku krzyczał z mównicy sejmowej, że PiS działa na rzecz lobbystów zagranicznych. Janusz Lewandowski, medialny kandydat na nowego ministra finansów, lepiej sprawdza się w letnich, merytorycznych debatach. Poza tym taka wymiana paradoksalnie nie musi być dla premiera opłacalna. Trzeba pamiętać, że Rostowski kilka miesięcy temu został awansowany na wicepremiera. Dymisja mogłaby zostać odebrana jako przyznanie się do błędu, co z pewnością wykorzystałaby opozycja.
Bezdyskusyjnie odwołanie Jacka Rostowskiego byłoby natomiast zasadniczą zmianą. – Jego dymisja z punktu widzenia rządu byłaby korzystna. To on stoi za poważnym blamażem dotyczącym przeszacowania budżetu. Poza tym jego polityka fiskalizacji wszystkiego, co się da, jest dosyć upiorna – mówi w „Super Expressie” Paweł Śpiewak.
Minister finansów firmuje swoim nazwiskiem dwie niepopularne zmiany –„reformę” OFE i nowelizację budżetu, którą rząd przyjmie na najbliższym, wtorkowym posiedzeniu. Sejm projektem zajmie się zapewne jeszcze w sierpniu. Zwiększenie deficytu nie jest wprawdzie katastrofą, ale z politycznego punktu widzenia nowelizacja budżetu zawsze źle się kojarzy. Alternatywą byłoby znalezienie 24 miliardów złotych oszczędności, co prawie na pewno skończyłoby się dalszym spadkiem notowań. To jednak paliwo dla opozycji, która może bić na alarm, że w kraju źle się dzieje i że jesteśmy już drugą Grecją. Sporo w tym przesady, ale nie ma to większego znaczenia. Nie przypadkiem rząd całą operację zamrożenia progu ostrożnościowego i zmiany budżetu przeprowadza w wakacje.
Nie wiadomo, czy premier znalazłby dobrego kandydata na nowego ministra finansów. Rostowski jest znany z ataków na opozycję – wszyscy pamiętają, jak w 2011 roku krzyczał z mównicy sejmowej, że PiS działa na rzecz lobbystów zagranicznych. Janusz Lewandowski, medialny kandydat na nowego ministra finansów, lepiej sprawdza się w letnich, merytorycznych debatach. Poza tym taka wymiana paradoksalnie nie musi być dla premiera opłacalna. Trzeba pamiętać, że Rostowski kilka miesięcy temu został awansowany na wicepremiera. Dymisja mogłaby zostać odebrana jako przyznanie się do błędu, co z pewnością wykorzystałaby opozycja.