Zmiany w rządzie: jedni zyskują, inni "zyskują inaczej"
Już na drugi dzień po nieoczekiwanej dymisji Oskara Lafontaine?a, wicepremiera i ministra finansów Niemiec, kanclerz Gerhard Schröder powołał jego następcę. W Polsce publiczna dyskusja nad rekonstrukcją rządu trwała kilka miesięcy. Nie powinno to dziwić. Zaplecze polityczne gabinetu Jerzego Buzka - w przeciwieństwie do rządu Schrödera - tworzy w rzeczywistości koalicja wielu ugrupowań, które przy wszelkich zmianach domagają się przynajmniej zachowania dotychczasowych wpływów. Dlatego tak często Marian Krzaklewski, przewodniczący Akcji Wyborczej Solidarność, zapewniał, że dotychczasowa równowaga zostanie utrzymana i wszyscy będą zadowoleni.
Chyba jednak nie będą. Wyjątkową nerwowość w ostatnich dniach wykazywali liderzy Stronnictwa Konserwatywno-Ludowego, które straciło najwięcej podczas "trzęsienia ziemi" w kancelarii premiera. Po odejściu Wiesława Walendziaka stronnictwu nie udało się odzyskać stanowiska szefa kancelarii. Z funkcji zastępcy szefa kancelarii zrezygnował też Zbigniew Derdziuk, bliski - tak jak i zdymisjonowany rzecznik rządu Jarosław Sellin - współpracownik Walendziaka. Tracące sferę wpływów stronnictwo chciało więc za wszelką cenę zachować fotel ministra rolnictwa i gospodarki żywnościowej, pusty po dymisji Jacka Janiszewskiego. Liderzy SKL zaproponowali Artura Balazsa, niegdyś ministra bez teki w rządzie Tadeusza Mazowieckiego. Krzaklewski jednak powściągał ich apetyty. "Każde ugrupowanie tworzące AWS ma prawo przedstawić kandydaturę" - zapowiedział. - SKL jest nielubianym ugrupowaniem, które za bardzo się rozpycha i nie zasłużyło na to stanowisko - mówi wprost Andrzej Szkaradek, poseł AWS, polityk partii Ruch Społeczny AWS. Działacze ruchu forsowali Janusza Bylińskiego, doradcę premiera ds. wsi, który już raz, właśnie zamiast Balazsa, został ministrem rolnictwa w gabinecie Mazowieckiego. Unia Wolności z kolei poparła kandydaturę Adama Tańskiego, szefa Agencji Własności Rolnej Skarbu Państwa.
Rząd to system naczyń połączonych i odbierając jakiemuś ugrupowaniu jedno stanowisko, trzeba za zgodę zapłacić innym. - Nie można prowadzić polityki bez SKL i ZChN - przestrzega Aleksander Hall, jeden z liderów SKL. Obydwie partie mają silną kartę przetargową: każde dysponuje ponad dwudziestoma mandatami w Sejmie. Koalicja nie może ich stracić, bo gabinet Jerzego Buzka stanie się rządem mniejszościowym. Dlatego żądania konserwatystów i narodowców są rozpatrywane w gronie najbardziej wpływowych osób koalicji - Jerzego Buzka, Mariana Krzaklewskiego, Leszka Balcerowicza i Janusza Tomaszewskiego.
W ostatni poniedziałek, jeszcze przed spotkaniem koalicji, mówiono o odwołaniu ministrów: edukacji narodowej - Mirosława Handkego, kultury i sztuki - Joanny Wnuk-Nazarowej, obrony narodowej - Janusza Onyszkiewicza, łączności - Marka Zdrojewskiego oraz zdrowia i opieki społecznej - Wojciecha Maksymowicza. Stanowisko ministra edukacji miał objąć Kazimierz Marcinkiewicz, polityk ZChN, wiceminister tego resortu w rządzie Hanny Suchockiej. Wśród kandydatów na szefa resortu kultury wymieniano Kazimierza M. Ujazdowskiego (SKL) i Ryszarda Czarneckiego (ZChN). Onyszkiewicz - wedle kuluarowych spekulacji - miałby zostać ambasadorem Polski przy NATO. Na zwolnione przez niego stanowisko zgłaszano trzy kandydatury: Jerzego Koźmińskiego, ambasadora Polski w USA, Romual- da Szeremietiewa (AWS), wiceministra obrony, i Bronisława Komorowskiego (AWS), przewodniczącego sejmowej Komisji Obrony Narodowej. Walendziakowi zaproponowano jakoby urząd ministra kultury albo obrony narodowej. Miałyby też ulec likwidacji stanowiska ministrów bez teki, swą funkcję zachowałby jedynie Janusz Pałubicki, koordynator służb specjalnych. Do dymisji podała się już Teresa Kamińska, minister- koordynator ds. wdrażania reform społecznych. Nadal będzie jednak kierować Urzędem Nadzoru Ubezpieczeń Zdrowotnych. Drugą pracę w zanadrzu ma też Wojciech Maksymowicz, który jest już ordynatorem kliniki neurochirurgicznej w szpitalu MSWiA.
Niezbędne wydają się zmiany w polityce informacyjnej rządu. Prace Centrum Informacyjnego Rządu, Departamentu Analiz i Prognoz oraz służb prasowych ministerstw ma koordynować jedna osoba w randze ministra lub na stanowisku doradcy premiera ds. strategii medialnej. Główny kandydat, Jacek Kozłowski, dyrektor ds. public relations w banku Pekao SA, wcześniej szef biur prasowych w gabinetach Jana Krzysztofa Bieleckiego i Hanny Suchockiej, odmówił "z wielkim dylematem" - jak twierdzi - z przyczyn prywatnych i zawodowych. Ważną rolę do odegrania ma natomiast Krzysztof Luft, nowy rzecznik rządu, który pełni funkcję doradcy premiera ds. mediów. Nowemu szefowi kancelarii premiera Jerzemu Widzykowi nie udało się na to stanowisko zaangażować miłej blondynki, która mogłaby "ocieplić wizerunek rządu".
Anna Bogusz
Dorota Macieja
Zofia Wojtkowska
Chyba jednak nie będą. Wyjątkową nerwowość w ostatnich dniach wykazywali liderzy Stronnictwa Konserwatywno-Ludowego, które straciło najwięcej podczas "trzęsienia ziemi" w kancelarii premiera. Po odejściu Wiesława Walendziaka stronnictwu nie udało się odzyskać stanowiska szefa kancelarii. Z funkcji zastępcy szefa kancelarii zrezygnował też Zbigniew Derdziuk, bliski - tak jak i zdymisjonowany rzecznik rządu Jarosław Sellin - współpracownik Walendziaka. Tracące sferę wpływów stronnictwo chciało więc za wszelką cenę zachować fotel ministra rolnictwa i gospodarki żywnościowej, pusty po dymisji Jacka Janiszewskiego. Liderzy SKL zaproponowali Artura Balazsa, niegdyś ministra bez teki w rządzie Tadeusza Mazowieckiego. Krzaklewski jednak powściągał ich apetyty. "Każde ugrupowanie tworzące AWS ma prawo przedstawić kandydaturę" - zapowiedział. - SKL jest nielubianym ugrupowaniem, które za bardzo się rozpycha i nie zasłużyło na to stanowisko - mówi wprost Andrzej Szkaradek, poseł AWS, polityk partii Ruch Społeczny AWS. Działacze ruchu forsowali Janusza Bylińskiego, doradcę premiera ds. wsi, który już raz, właśnie zamiast Balazsa, został ministrem rolnictwa w gabinecie Mazowieckiego. Unia Wolności z kolei poparła kandydaturę Adama Tańskiego, szefa Agencji Własności Rolnej Skarbu Państwa.
Rząd to system naczyń połączonych i odbierając jakiemuś ugrupowaniu jedno stanowisko, trzeba za zgodę zapłacić innym. - Nie można prowadzić polityki bez SKL i ZChN - przestrzega Aleksander Hall, jeden z liderów SKL. Obydwie partie mają silną kartę przetargową: każde dysponuje ponad dwudziestoma mandatami w Sejmie. Koalicja nie może ich stracić, bo gabinet Jerzego Buzka stanie się rządem mniejszościowym. Dlatego żądania konserwatystów i narodowców są rozpatrywane w gronie najbardziej wpływowych osób koalicji - Jerzego Buzka, Mariana Krzaklewskiego, Leszka Balcerowicza i Janusza Tomaszewskiego.
W ostatni poniedziałek, jeszcze przed spotkaniem koalicji, mówiono o odwołaniu ministrów: edukacji narodowej - Mirosława Handkego, kultury i sztuki - Joanny Wnuk-Nazarowej, obrony narodowej - Janusza Onyszkiewicza, łączności - Marka Zdrojewskiego oraz zdrowia i opieki społecznej - Wojciecha Maksymowicza. Stanowisko ministra edukacji miał objąć Kazimierz Marcinkiewicz, polityk ZChN, wiceminister tego resortu w rządzie Hanny Suchockiej. Wśród kandydatów na szefa resortu kultury wymieniano Kazimierza M. Ujazdowskiego (SKL) i Ryszarda Czarneckiego (ZChN). Onyszkiewicz - wedle kuluarowych spekulacji - miałby zostać ambasadorem Polski przy NATO. Na zwolnione przez niego stanowisko zgłaszano trzy kandydatury: Jerzego Koźmińskiego, ambasadora Polski w USA, Romual- da Szeremietiewa (AWS), wiceministra obrony, i Bronisława Komorowskiego (AWS), przewodniczącego sejmowej Komisji Obrony Narodowej. Walendziakowi zaproponowano jakoby urząd ministra kultury albo obrony narodowej. Miałyby też ulec likwidacji stanowiska ministrów bez teki, swą funkcję zachowałby jedynie Janusz Pałubicki, koordynator służb specjalnych. Do dymisji podała się już Teresa Kamińska, minister- koordynator ds. wdrażania reform społecznych. Nadal będzie jednak kierować Urzędem Nadzoru Ubezpieczeń Zdrowotnych. Drugą pracę w zanadrzu ma też Wojciech Maksymowicz, który jest już ordynatorem kliniki neurochirurgicznej w szpitalu MSWiA.
Niezbędne wydają się zmiany w polityce informacyjnej rządu. Prace Centrum Informacyjnego Rządu, Departamentu Analiz i Prognoz oraz służb prasowych ministerstw ma koordynować jedna osoba w randze ministra lub na stanowisku doradcy premiera ds. strategii medialnej. Główny kandydat, Jacek Kozłowski, dyrektor ds. public relations w banku Pekao SA, wcześniej szef biur prasowych w gabinetach Jana Krzysztofa Bieleckiego i Hanny Suchockiej, odmówił "z wielkim dylematem" - jak twierdzi - z przyczyn prywatnych i zawodowych. Ważną rolę do odegrania ma natomiast Krzysztof Luft, nowy rzecznik rządu, który pełni funkcję doradcy premiera ds. mediów. Nowemu szefowi kancelarii premiera Jerzemu Widzykowi nie udało się na to stanowisko zaangażować miłej blondynki, która mogłaby "ocieplić wizerunek rządu".
Anna Bogusz
Dorota Macieja
Zofia Wojtkowska
Więcej możesz przeczytać w 13/1999 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.