- Andrzej Biernat, który zapowiada złożenie wniosku o usunięcie mnie z partii, oczywiście nie mówi tego we własnym imieniu. Ustami Andrzeja Biernata przemawia Donald Tusk. Wszystko wskazuje na to, i zdaje sobie z tego sprawę, że premier wydał na mnie wyrok – mówi w „Fakcie” Jarosław Gowin, kandydat na przewodniczącego Platformy. Wspomniany Biernat istotnie zapowiada, że jest zdeterminowany, i natychmiast po ogłoszeniu wyniku wyborów – niezależnie od tego, jakie one będą – złoży wniosek o wykluczenie byłego ministra sprawiedliwości.
Platforma Obywatelska chce w najbliższych tygodniach zwołać Radę Krajową, na której przemówiłby nowy szef partii, czyli zapewne Donald Tusk. Przepychanki z wnioskiem o wyrzucenie Gowina z PO mogą trwać wiele miesięcy, chociaż równie dobrze można wyobrazić sobie, że konserwatywnego polityka nie będzie już na Radzie Krajowej.
Oficjalne wyniki wewnętrznych wyborów poznamy dopiero jutro. Robert Mazurek na Twitterze napisał wczoraj, że po przeliczeniu pierwszej tury głosów Gowin ma 25 proc. Taki wynik bardzo wzmocniłby pozycję byłego ministra.
Według informacji „Gazety Wyborczej” Rostowski był zły, że premier nie dementował plotek o jego dymisji. Minister finansów miał powiedzieć Tuskowi, że nie da się tak grillować jak Gowin przez długie tygodnie, i woli od razu zrezygnować. Ale ostatecznie formalnej dymisji nie złożył, przekonywany przez Tuska, że absolutnie nikt nie chce go grillować. Premier Tusk miał jednak mówić jednemu ze swoich ludzi, że „nawet gdyby wymienił 60 proc. rządu, ale bez Rostowskiego, to i tak nikt by tego nie zauważył”. Temat dymisji ministra finansów wróci więc za jakiś czas.
Także w „GW” Dominika Wielowieyska pisze, że podkopywanie pozycji Rostowskiego powoduje tylko chaos i niepewność. Dziennikarka przypomina, że to nie on decydował o braku reform gospodarczych, ale cały rząd, na czele z premierem. Z kolei „Rzeczpospolita” piórem Jakuba Kurasza stawia tezę, że Rostowski się zużył.
„Rz” pisze też, że SLD zabiega o budowę pomnika Ignacego Daszyńskiego, co wpisuje się w walkę o partyjną wizję historii. – Daszyński powinien mieć w Warszawie pomnik, bo to wielki niepodległy patriota – mówi gazecie Jerzy Wenderlich, który stanął na czele komitetu honorowego budujący w stolicy pomnik przedwojennego socjalisty.
Oficjalne wyniki wewnętrznych wyborów poznamy dopiero jutro. Robert Mazurek na Twitterze napisał wczoraj, że po przeliczeniu pierwszej tury głosów Gowin ma 25 proc. Taki wynik bardzo wzmocniłby pozycję byłego ministra.
Według informacji „Gazety Wyborczej” Rostowski był zły, że premier nie dementował plotek o jego dymisji. Minister finansów miał powiedzieć Tuskowi, że nie da się tak grillować jak Gowin przez długie tygodnie, i woli od razu zrezygnować. Ale ostatecznie formalnej dymisji nie złożył, przekonywany przez Tuska, że absolutnie nikt nie chce go grillować. Premier Tusk miał jednak mówić jednemu ze swoich ludzi, że „nawet gdyby wymienił 60 proc. rządu, ale bez Rostowskiego, to i tak nikt by tego nie zauważył”. Temat dymisji ministra finansów wróci więc za jakiś czas.
Także w „GW” Dominika Wielowieyska pisze, że podkopywanie pozycji Rostowskiego powoduje tylko chaos i niepewność. Dziennikarka przypomina, że to nie on decydował o braku reform gospodarczych, ale cały rząd, na czele z premierem. Z kolei „Rzeczpospolita” piórem Jakuba Kurasza stawia tezę, że Rostowski się zużył.
„Rz” pisze też, że SLD zabiega o budowę pomnika Ignacego Daszyńskiego, co wpisuje się w walkę o partyjną wizję historii. – Daszyński powinien mieć w Warszawie pomnik, bo to wielki niepodległy patriota – mówi gazecie Jerzy Wenderlich, który stanął na czele komitetu honorowego budujący w stolicy pomnik przedwojennego socjalisty.