Teraz trzeba będzie wprawdzie przed każdym głosowaniem potwierdzać istnienie większości, ale Balazs czy Jagieliński są znacznie bardziej przewidywalni niż Kalinowski bądź Kłopotek. Premier będzie miał też pełną swobodę w wymianie ministrów. Na wyrzuceniu PSL z rządu skorzysta także prezydent: poza tym, że jego współpracownicy wejdą do gabinetu Millera, będzie miał większy niż obecnie wpływ na jego nominacje - może się targować o niektóre kandydatury. Z kolei ludowcy przygotowują się już do zawarcia strategicznego sojuszu z Prawem i Sprawiedliwością braci Kaczyńskich. - Może i dobrze, że ta koalicja się rozpadła. Zanim odbędą się nowe wybory, ludzie zapomną, że w niej rządziliśmy. A popularność rządu może teraz lecieć na łeb, na szyję - mówi jeden z najbliższych współpracowników Kalinowskiego.
Jarosław Gajewski
Szerszy komentarz pt. Millerium w najnowszym numerze tygodnika "Wprost", już w sprzedaży.