Wybory szefa PO miały być receptą na odzyskanie przez Tuska politycznej inicjatywy, posprzątanie w partii i rozprawę z przeciwnikami. Po ogłoszeniu ich wyników na pewno można powiedzieć jedno – nie tak początek jesieni wyobrażał sobie premier i jego najbliżsi współpracownicy. Zamiast ubywać frontów, mnożą się problemy.
Gowin na swoim
Jeszcze poprzedniego wieczoru najbliżsi współpracownicy Gowina liczyli na wynik na poziomie 10-12 proc. Nawet oni byli więc zaskoczeni, gdy się okazało, że nielubiany w Platformie Gowin otrzymał ponad 20 proc. głosów działaczy. Gotowego scenariusza na taką okoliczność nie miał nikt. Konferencja komisji wyborczej się przeciągała, bo w tym samym czasie Tusk w gronie swoich współpracowników zastanawiał się, jak zareagować. Konfrontacyjnie czy powściągliwie? Wybrał wariant łagodny, choć zdania były podzielone. Tusk w czasie kampanii na spotkaniach z działaczami PO powtarzał, że Gowin zajmuje się już budową nowego projektu politycznego i szkodzi partii. Czy teraz były minister sprawiedliwości wyjdzie z niej sam, czy jednak uda mu się sprowokować Tuska, żeby go wyrzucił? Na razie zapewnia, że nie zamierza opuszczać PO. Jednak ani myśli o zakończeniu sporów z nowym przewodniczącym partii. Już chwilę po ogłoszeniu wyników stawiał Tuskowi warunki. Otwarcie kontestujący politykę rządu Gowin, wzmocniony 20 proc. głosów w partyjnych wyborach, to realny problem Tuska. – Ten stan rzeczy nie może trwać długo i trzeba to za wszelką cenę przeciąć – uważa polityk bliski Tuskowi.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.