"Dziennik Polski" ubolewa nad tym, że na krakowskim Starym Mieście królują "festiwale kiełbasy i piwa", a sklepy z pamiątkami oferują produkty z Chin.
- Plagą są osoby nachalnie nagabujące przechodniów do skorzystania z różnych usług turystycznych - przyznaje w rozmowie z dziennikiem Jerzy Woźniakiewicz, lokalny radny PO. Woźniakiewicz stwierdza wręcz, że na krakowskim rynku można poczuć się jak... w Indiach lub w kraju arabskim.
Z kolei szef Polskiego Towarzystwa Geograficznego prof. Antoni Jackowski zwraca uwagę, że wśród pamiątek, jakie można kupić w Krakowie dominuje "tandeta i chińszczyzna".
Z kolei szef Polskiego Towarzystwa Geograficznego prof. Antoni Jackowski zwraca uwagę, że wśród pamiątek, jakie można kupić w Krakowie dominuje "tandeta i chińszczyzna".