Po ukazaniu się publikacji prokurator Maria Wierzejewska-Raczyńska powiedziała, że "informacje przedstawione przez "Rzeczpospolitą" są przedwczesne. Pani poseł Beger nie jest podejrzewana o fałszowanie swoich list wyborczych. Nie jest precyzyjna również informacja dotycząca tego, że przygotowujemy wniosek o uchylenie wobec posłanki immunitetu. Na razie nie ma dowodów, które nas do tego upoważniają" - powiedziała pani prokurator. Dodała, że do środy przesłuchano 3200 osób, których nazwiska były na listach Samoobrony. 2100 zaprzeczyło temu, że udzieliło poparcia tej liście.
Również według rzecznika prasowego Prokuratury Okręgowej w Poznaniu Mirosława Adamskiego, mówienie teraz o tym, że Prokuratura wystąpi z wnioskiem o uchylenie immunitetu pos. Beger jest przedwczesne. Nie jest wykluczone, że tak się stanie, ale tylko wtedy, gdy materiał dowodowy będzie do tego upoważniał - powiedział rzecznik.
Pos. Beger powiedziała dziennikarzom, że nie fałszowała list wyborczych, jest niewinna i dlatego nie widzi powodu, by nie mogła zasiadać w komisji śledczej do zbadania afery Rywina.
Posłanka Samoobrony podkreśliła, że ona sama nie zbierała podpisów na listach, ale jedynie zgłaszała te listy już z podpisami. Powiedziała także, że "ludzie boją się przyznać, że popierali Samoobronę ze względu na nagonkę". Dodała, że mówiła jej o tym m.in. dziennikarka z Piły, ale nie pamięta jej nazwiska. "Ja w ogóle mam słabą głowę do nazwisk" - przyznała. Na stwierdzenie, że "jak na śledczego, to dość duży feler", Beger odpowiedziała, że wszystko sobie zapisuje.
Pilska prokuratura od ponad roku prowadzi dochodzenie w sprawie fałszerstwa podpisów na listach wyborczych Samoobrony i Ligi Polskich Rodzin. Doniesienie na ten temat złożyła Okręgowa Komisja Wyborcza w Pile. Za przestępstwo przeciwko wyborom Kodeks Karny przewiduje karę pozbawienia wolności do lat pięciu.
sg, pap