- Myślałem, że połamią mi nos i odwiozą na miejsce, żebym nie szedł do Inspekcji Pracy. Ale jak kazali mi kopać grób. Wtedy zacząłem się bać - powiedział w rozmowie z TTV 23-latek zaatakowany na początku września w lesie koło Grójca.
3 września na poboczu krajowej "siódemki" znaleziono nagiego, okaleczonego mężczyznę. Zabrano go do szpitala. Mężczyzna przeszedł długą i skomplikowaną operację.
23-letni Dominik tłumaczył, że pracował przy remoncie szkoły "na czarno". Gdy znalazł inną pracę jego poprzedni pracodawca nie chciał wypłacić mu pensji. Zagroził mu, że naśle na niego Państwową Inspekcję Pracy. Wtedy pracodawca zgodził się na spotkanie i wypłacenie zaległych pieniędzy. 23-latek został wywieziony do lasu. Okaleczono go tasakiem i kazano kopać własny grób. Mężczyźnie udało się doczołgać do drogi, gdzie jeden z kierowców wezwał karetkę.
- Bólu nie czułem w ogóle. Nie wiem dlaczego, ale nie czułem. Może to poziom adrenaliny tak zrobił - mówił 23-latek.
ja, tvn24.pl
23-letni Dominik tłumaczył, że pracował przy remoncie szkoły "na czarno". Gdy znalazł inną pracę jego poprzedni pracodawca nie chciał wypłacić mu pensji. Zagroził mu, że naśle na niego Państwową Inspekcję Pracy. Wtedy pracodawca zgodził się na spotkanie i wypłacenie zaległych pieniędzy. 23-latek został wywieziony do lasu. Okaleczono go tasakiem i kazano kopać własny grób. Mężczyźnie udało się doczołgać do drogi, gdzie jeden z kierowców wezwał karetkę.
- Bólu nie czułem w ogóle. Nie wiem dlaczego, ale nie czułem. Może to poziom adrenaliny tak zrobił - mówił 23-latek.
ja, tvn24.pl