Rosjanie oświadczyli, że dysponują dowodami na to, że 21 sierpnia pod Damaszkiem broni chemicznej użyli rebelianci, a nie siły wierne prezydentowi Syrii Baszarowi el-Asadowi - informuje "Gazeta Wyborcza". W sierpniowym ataku z użyciem sarinu zginęło 1,4 tysiąca osób.
Zdaniem Zachodu za atakiem z użyciem broni chemicznej stoją siły wierne Asadowi. Użycie broni masowego rażenia przez władze Syrii Barack Obama uznał za "przekroczenie czerwonej linii", po której można rozważać interwencję militarną w tym kraju.
Tymczasem Rosja przekonuje, że dysponuje materiałami dowodzącymi iż związek z użyciem sarinu mogą mieć syryjscy rebelianci. - Rozpoczęliśmy już badanie tych materiałów - poinformował wiceminister spraw zagranicznych Rosji Siergiej Riabkow zaznaczając, że Rosja traktuje scenariusz, w którym to rebelianci użyli broni chemicznej "bardzo poważnie".
arb, "Gazeta Wyborcza"
Tymczasem Rosja przekonuje, że dysponuje materiałami dowodzącymi iż związek z użyciem sarinu mogą mieć syryjscy rebelianci. - Rozpoczęliśmy już badanie tych materiałów - poinformował wiceminister spraw zagranicznych Rosji Siergiej Riabkow zaznaczając, że Rosja traktuje scenariusz, w którym to rebelianci użyli broni chemicznej "bardzo poważnie".
arb, "Gazeta Wyborcza"