Eksperci przeanalizowali działania policji związane z tragicznymi wydarzeniami w Magdalence w ubiegłym tygodniu, kiedy w trakcie próby ujęcia bandytów zginął policjant, a kilkunastu zostało rannych. Zabitych zostało również dwóch bandytów.
"Decyzja o zatrzymaniu przestępców przez dowodzącego akcją była optymalna i właściwa. Siły użyte podczas akcji były adekwatne. (...) Przebieg akcji nie budzi zastrzeżeń. (...) Stopień przygotowania obrony przez przestępców, a także ich stopień brutalności powodują, że było to zdarzenie wyjątkowe i precedensowe" - odczytywał opinię grupy płk Polko.
Eksperci podkreślili, że straty w ludziach nastąpiły w wyniku wybuchu bomby, a tylko jeden funkcjonariusz został postrzelony w wymianie ognia. Ich zdaniem, policjanci wykorzystali wszystkie możliwe środki przewidziane do takiej akcji. Podkreślili też profesjonalizm i poświęcenie biorących udział w akcji funkcjonariuszy.
Potwierdziła to - jak poinformowała Prokuratura Okręgowa w Warszawie - sekcja zwłok. Według policji, bomba była ukryta przed budynkiem, w którym schowali się przestępcy i została przez nich odpalona, gdy policja wkroczyła na teren posesji. Wybuch tej samej bomby ranił również kilkunastu funkcjonariuszy.
Dziennikarze dopytywali jednak - powołując się na wypowiedzi policjantów uczestniczących w akcji - czy nie została ona przeprowadzona zbyt pochopnie i bez dostatecznego rozpoznania, czy nie zabrakło zabezpieczenia medycznego oraz czy miejsca zdarzenia nie powinni zabezpieczać snajperzy.
Na wszystkie te pytania padły negatywne odpowiedzi.
Decyzja o akcji nie została podjęta pochopnie. "Postąpiłbym tak samo, gdybym miał ówczesną wiedzę" - powiedział Misztal.
"Zabezpieczenie medyczne było - najbliższa jednostka medyczna była poinformowana o akcji. Ewakuowany policjant został +wyciągnięty+ z terenu działań dokładnie wtedy, gdy nadjechała wezwana karetka" - twierdzi rzecznik Komendanta Głównego Policji Sławomir Cisowski.
"Ale nawet ćwiczenia przy wspinaczce lub strzelaniu zabezpiecza karetka" - dopytywali dziennikarze. "Bo to są inne sytuacje - mogą przytrafić się urazy albo kontuzje" - oświadczył Cisowski, podkreślając, że funkcjonariusze nie biorą na swoje akcje karetki. "Miejsce zdarzenia powodowało, że mówienie o zabraniu tam snajperów jest bezzasadne - nie było tam możliwości odpowiedniego zabezpieczenia terenu przez snajperów" - powiedział płk Polko.
"Strzelcy wyborowi są skuteczni z daleka. Ale nie było takiej możliwości, by zajęli tam stanowiska w odpowiedniej odległości" - poparł go płk Kulczyński.
"Użycie transportera opancerzonego również byłoby bezzasadne, gdyż od razu poinformowałoby przestępców o obecności funkcjonariuszy" - wyjaśnił Polko. - Transporter mógłby wręcz utrudniać i przeszkadzać w prowadzeniu akcji.
Eksperci i przedstawiciele policji odpierali również zarzuty, że niektórym funkcjonariuszom zabrakło amunicji i musieli ją pożyczać od rannych kolegów. "Każdy funkcjonariusz ma przy sobie odpowiedni zapas amunicji. Ale oprócz +zwykłego+ strzelania musieli oni ostrzeliwać budynek podczas ewakuacji rannych" - mówił płk Kulczyński.
"Polscy policjanci wielokrotnie zatrzymywali przestępców, którzy uczyli się w Afganistanie albo Legii (Cudzoziemskiej - PAP). Ale zawsze ci ludzie albo starali się znaleźć drogę ucieczki, albo się poddawali" - wyjaśnił Cisowski wątpliwości dziennikarzy, czy funkcjonariusze nie powinni byli być lepiej przygotowani, skoro wiedzieli, że jednym z przestępców jest b. agent KGB specjalizujący się w materiałach wybuchowych.
"Sprawę należy oceniać z punktu widzenia wiedzy, jaką ci ludzie mieli przed zdarzeniem - bo z taką podchodzili do akcji" - tłumaczył Cisowski. Zastępca Komendanta Głównego Policji Władysław Padło zapowiedział jednak, że z wydarzeń w Magdalence zostaną wyciągnięte wnioski, by w przyszłości uniknąć podobnych tragedii.
sg, pap
O wydarzeniach w Magdalence czytaj: Egzekucja w Magdalence