Jarosław Gowin nie ma dobrej prasy w liberalnych mediach. Jeden z czołowych publicystów polityczno-ekonomicznych nazwał go niedawno politycznym chwastem, gorszym niż Jan Rokita. Być może wynika to z konserwatywnych poglądów byłego ministra sprawiedliwości. Sam Gowin przyznaje, że liczy na 20 proc. w wyborach parlamentarnych w 2015 roku.
Zaskakujące informacje przynosi tygodnik "w Sieci”. Piotr Zaremba pisze, że plotki o sekretnych negocjacjach Jarosława Kaczyńskiego z Jarosławem Gowinem były prawdziwe, nawet jeżeli podawano nieprawdziwe szczegóły. Faktycznie kilka tygodni temu w mediach pojawiły się doniesienia, że prezes PiS spotkał się z Gowinem – potem, zdaje się trochę nieśmiało, dementowane.
Według Zaremby, Kaczyński oferował nielubianemu przez siebie politykowi korzystne warunki wyborczego sojuszu. Prezes był podobno gotów ścierpieć na wspólnych listach Pawła Kowala i Ludwika Dorna, gdyby poszli z Gowinem. Ostatecznie – co było widać na sobotniej konwencji – były minister sprawiedliwości zdecydował się na samodzielne życie polityczne.
Gowin w wywiadzie przyznaje zresztą, że nawet gdyby takie plotki były prawdą, to nie potwierdzałby tego, bo w polityce trzeba budować zaufanie. W politycznym języku w praktyce oznacza to potwierdzenie.
Nie ma co ukrywać – krakowski konserwatysta będzie walczył o polityczne przetrwanie. Co innego życie w partii rządzącej – ciągły dostęp do telewizji czy radia i zainteresowanie dziennikarzy. Wiele wskazuje na to, że Gowin chce powtórzyć taki sam manewr, jak Platforma w 2001 roku. Opuścił partię, by na kilka miesięcy przed wyborami zagrać o wejście do europarlamentu.
Może mu się udać. Jego zapał do pracy widać gołym okiem. Politycy z Solidarnej Polski i PJN opowiadają, jak trudna jest budowa partii od podstaw. Gowin, o czym mówił w jednym z wywiadów, zamierza postawić na struktury, tak jak zrobił to Janusz Palikot. Powstaje natomiast pytanie, czy w Polsce jest zapotrzebowanie na nową formację – konserwatywną w sprawach światopoglądowych, a liberalną gospodarczo. Trochę się to wyklucza. Ale nawet poważne nazwiska twierdzą, że Gowin może zgarnąć nawet 10 proc.
Według Zaremby, Kaczyński oferował nielubianemu przez siebie politykowi korzystne warunki wyborczego sojuszu. Prezes był podobno gotów ścierpieć na wspólnych listach Pawła Kowala i Ludwika Dorna, gdyby poszli z Gowinem. Ostatecznie – co było widać na sobotniej konwencji – były minister sprawiedliwości zdecydował się na samodzielne życie polityczne.
Gowin w wywiadzie przyznaje zresztą, że nawet gdyby takie plotki były prawdą, to nie potwierdzałby tego, bo w polityce trzeba budować zaufanie. W politycznym języku w praktyce oznacza to potwierdzenie.
Nie ma co ukrywać – krakowski konserwatysta będzie walczył o polityczne przetrwanie. Co innego życie w partii rządzącej – ciągły dostęp do telewizji czy radia i zainteresowanie dziennikarzy. Wiele wskazuje na to, że Gowin chce powtórzyć taki sam manewr, jak Platforma w 2001 roku. Opuścił partię, by na kilka miesięcy przed wyborami zagrać o wejście do europarlamentu.
Może mu się udać. Jego zapał do pracy widać gołym okiem. Politycy z Solidarnej Polski i PJN opowiadają, jak trudna jest budowa partii od podstaw. Gowin, o czym mówił w jednym z wywiadów, zamierza postawić na struktury, tak jak zrobił to Janusz Palikot. Powstaje natomiast pytanie, czy w Polsce jest zapotrzebowanie na nową formację – konserwatywną w sprawach światopoglądowych, a liberalną gospodarczo. Trochę się to wyklucza. Ale nawet poważne nazwiska twierdzą, że Gowin może zgarnąć nawet 10 proc.