Jak umarzano śledztwo w sprawie moskiewskiej pożyczki
Sprawę tzw. moskiewskiej pożyczki wprawdzie umorzono w październiku 1993 r., ale wkrótce może być znowu o niej głośno - będzie ona najprawdopodobniej przedmiotem pierwsze- go dochodzenia nadzwy- czajnej komisji sejmowej z uprawnieniami śledczymi. Trybunał Konstytucyj- ny potwierdził niedawno zgodność z prawem ustawy, wedle której będą działać parlamentarne komi- sje śledcze. Mogą się one zajmować także sprawa- mi prawomocnie zakończonymi. W toku śledztwa prowadzonego w latach 1992-1993 Leszkowi Millerowi i Mieczysławowi F. Rakowskiemu postawiono zarzut złamania polskich przepisów dewizowych i celnych. Wobec Mieczysława F. Rakowskiego zarzuty sformułowano już w marcu 1992 r. W stosunku do Leszka Millera było to możliwe dopiero wtedy, gdy utracił immunitet poselski, a więc po rozwiązaniu Sejmu przez prezydenta Lecha Wałęsę (pod koniec maja 1993 r.). Dowody w tej sprawie zebrano m.in. na podstawie przeprowadzonych w Moskwie przesłuchań świadków - działaczy aparatu KPZR. Śledztwo, które toczyło się pod nadzorem Prokuratury Apelacyjnej w Warszawie i Departamentu Prokuratury Ministerstwa Sprawiedliwości, miało się zakończyć skierowaniem do sądu aktu oskarżenia. Jednym z ostatnich etapów dochodzenia miała być konfrontacja zeznań rosyjskich świadków z wersjami wydarzeń podejrzanych. Do konfrontacji nigdy jednak nie doszło. We wrześniu 1993 r. odbyły się wybory parlamentarne, w których zwyciężył SLD. Aby móc skierować sprawę do sądu, śledztwo należało zamknąć przed ślubowaniem wybranych na nową kadencję posłów, czyli w czasie, kiedy Leszka Millera nie chronił jeszcze immunitet. Z poufnej notatki sporządzonej przez Jerzego Zientka, ówczesnego zastępcę prokuratora wojewódzkiego w Warszawie, wynika, że przesłuchania obu podejrzanych przeprowadzono 13 października, a więc w przededniu składania ślubowania w Sejmie. Nadzorujący postępowanie Jerzy Zientek poprosił prowadzącego sprawę Janusza Regulskiego o protokoły przesłuchań. Wówczas okazało się, że nie dokonano konfrontacji z zeznaniami rosyjskich świadków. "Stwierdziłem rażące niedostatki formalnoprawne i procesowe w tych protokołach, co z uwagi na charakter sprawy i fakt, że w dniu następnym podejrzany Leszek Miller korzystać będzie z immunitetu poselskiego, bardzo mnie zdenerwowało. (...) Dnia następnego wyraziłem wobec Janusza Regulskiego swoje oburzenie z powodu popełnienia przez niego takich rażących uchybień w trakcie przesłuchania podejrzanych i podkreśliłem potrzebę powtórzenia przesłuchania podejrzanego Mieczysława F. Rakowskiego - napisał w notatce Jerzy Zientek. - Prokurator Janusz Regulski w odpowiedzi na to oświadczył, że aktualnie nie widzi już sensu prowadzenia postępowania karnego w tej sprawie w związku z układem politycznym, jaki zaistniał w Polsce po wyborach. Kiedy zaś starałem się mu wytłumaczyć, że koniunktura polityczna nie może rzutować w tej, jak i w żadnej innej sprawie na przebieg postępowania przygotowawczego, wówczas stwierdził, że on tę sprawę umarza, a ja mogę sobie robić, co będę chciał". 18 października prokurator Regulski zaprosił do swego gabinetu dziennikarzy i zaprezentował im odręcznie napisane postanowienie o umorzeniu śledztwa. Jerzy Zientek, który w tym czasie również pojawił się w pokoju, poinformował przedstawicieli mediów, że postanowienie zostało wstrzymane, a brudnopis Regulskiego może być traktowany jedynie jako projekt. W myśl przepisów ustawy o prokuraturze podjęcie takiej decyzji wymagało bowiem konsultacji z organami nadzorującymi postępowanie. Opisane wydarzenia doprowadziły do tego, że Jerzy Łabuda, szef warszawskiej Prokuratury Wojewódzkiej, odebrał prowadzenie śledztwa Januszowi Regulskiemu. W tym czasie Leszka Millera ponownie chronił już immunitet poselski. Mieczysław F. Rakowski złożył natomiast następne zeznania i głównie na ich podstawie umorzono śledztwo w części dotyczącej Leszka Millera. W 1994 r. trafił jednak do sądu akt oskarżenia przeciwko Mieczysławowi F. Rakowskiemu. Warszawski Sąd Rejonowy na niejawnym posiedzeniu zdecydował, że nie może on być rozpatrzony, gdyż decyzja prokuratora Regulskiego o umorzeniu śledztwa - choć obarczona wadami prawnymi - została jednak wydana, a bez jej uchylenia sąd nie może się tą sprawą zajmować. W maju 1995 r. Jerzy Jaskiernia, ówczesny minister sprawiedliwości i prokurator generalny, odrzucił wniosek prokuratury o wznowienie postępowania. Decyzję wydano m.in. na podstawie opinii doradcy ministra Jaskierni, Tadeusza Stępnia, który orzekł, że czyn popełniony przez Mieczysława F. Rakowskiego był "w znikomym stopniu szkodliwy społecznie". Wkrótce Tadeusz Stępień awansował na stanowisko zastępcy prokuratora generalnego. Janusz Regulski pracuje w Prokuraturze Okręgowej w Warszawie (dawnej prokuraturze wojewódzkiej). Już w 1993 r. kierownictwo warszawskiej prokuratury wnioskowało o wszczęcie wobec niego postępowania dyscyplinarnego. W listopadzie 1993 r. do Włodzimierza Cimoszewicza, ówczesnego szefa resortu sprawiedliwości, trafiło też pismo Danuty Droesler, rzecznika dyscyplinarnego prokuratora generalnego. Stwierdziła ona, że w sprawie Regulskiego należy przeprowadzić postępowanie wyjaśniające, a na podstawie jego wyników ewentualnie złożyć wniosek o wszczęcie postępowania dyscyplinarnego. Nic takiego się nie wydarzyło.
Moskiewski szlak
12 stycznia 1990 r. Mieczysław F. Rakowski, ówczesny I sekretarz KC PZPR, podpisał z Władymirem Wierszyninem, przedstawicielem Komunistycznej Partii Związku Radzieckiego, umowę dotyczącą nie oprocentowanego kredytu w wysokości 500 mln starych złotych i 1,232 mln dolarów. Kredyt miał być spłacony po roku. Mieczysław F. Rakowski twierdzi, że przyjął gotówkę - przywiezioną z Moskwy w walizkach - w gmachu KC PZPR. W czasie śledztwa zeznał, że pieniądze pożyczył na utrzymanie struktur partyjnych i aparatu partii. Twierdził, że ich nie wydał, bowiem wkrótce rozwiązano PZPR. Pierwszą ratę pożyczki - 600 tys. dolarów - miał zwrócić osobiście Giennadijowi Janajewowi, członkowi władz KPZR, w czasie jego wizyty w Polsce w połowie października 1990 r. Drugą ratę - 632 tys. dolarów i 500 mln starych złotych - miał w styczniu 1991 r. przekazać w swoim warszawskim biurze dwóm nie znanym mu przedstawicielom KPZR. Tymczasem Giennadij Janajew oświadczył (w notatce sporządzonej dla Michaiła Gorbaczowa, ówczesnego szefa partii), że druga część pożyczki została umorzona i nigdy nie wróciła do kasy KPZR. Wedle zapisków Janajewa, w negocjacjach dotyczących zwrotu kredytu mieli uczestniczyć Mieczysław F. Rakowski i Leszek Miller. Po powrocie do Moskwy Janajew relacjonował Gorbaczowowi, że 300 tys. dolarów pożyczonych PZPR przeznaczono na założenie "Trybuny", a 200 tys. dolarów na odprawy dla aparatu PZPR. Pisał: "Podczas mojej roboczej wizyty w Polsce (17-20 października 1990 r.) M. Rakowski i sekretarz generalny SdRP L. Miller (w przeszłości członek Biura Politycznego i sekretarz PZPR) poinformowali mnie w zaufaniu, że SdRP jest w wyjątkowo trudnej sytuacji materialnej z powodu dyskryminacyjnych działań obecnych władz, które pozbawiły partię praktycznie całego majątku i źródeł dochodów. Z otrzymanego od nas kredytu pozostało ok. 700 tys. dolarów". Władimir Wierszynin, jeden z rosyjskich kurierów, zeznał, że w listopadzie 1990 r. wraz z Witalijem Swietłowem przyleciał do Warszawy po zwrot 600 tys. dolarów. Rosjanin stwierdził, że spotkali się z Leszkiem Millerem w prywatnym mieszkaniu w Warszawie i właśnie od niego otrzymali pieniądze. Do Moskwy gotówka miała wrócić kanałami KGB.
Komisja śledcza
Ustawa z 21 stycznia 1999 r. o sejmowej komisji śledczej tworzy nową instytucję, nieznaną w dotychczasowej praktyce parlamentarnej. Komisja śledcza powoływana jest w celu zbadania konkretnej sprawy, a efektem jej pracy jest sprawozdanie, w którym może wnioskować o pociągnięcie danej osoby czy osób do odpowiedzialności przed Trybunałem Stanu. Komisja może badać sprawy, które są przedmiotem postępowania przed innym organem władzy publicznej, na przykład przed sądem, a nawet takie, które zostały zakończone prawomocnym orzeczeniem. Ustawa nadaje komisji uprawnienia prokuratorskie: ma ona prawo przesłuchiwania świadków - zgodnie z przepisami kodeksu postępowania karnego. Przewiduje się, że na początek sejmowe komisje śledcze zajmą się sprawami tzw. moskiewskich pieniędzy, inwigilacji prawicy oraz aferą Olina.
Moskiewski szlak
12 stycznia 1990 r. Mieczysław F. Rakowski, ówczesny I sekretarz KC PZPR, podpisał z Władymirem Wierszyninem, przedstawicielem Komunistycznej Partii Związku Radzieckiego, umowę dotyczącą nie oprocentowanego kredytu w wysokości 500 mln starych złotych i 1,232 mln dolarów. Kredyt miał być spłacony po roku. Mieczysław F. Rakowski twierdzi, że przyjął gotówkę - przywiezioną z Moskwy w walizkach - w gmachu KC PZPR. W czasie śledztwa zeznał, że pieniądze pożyczył na utrzymanie struktur partyjnych i aparatu partii. Twierdził, że ich nie wydał, bowiem wkrótce rozwiązano PZPR. Pierwszą ratę pożyczki - 600 tys. dolarów - miał zwrócić osobiście Giennadijowi Janajewowi, członkowi władz KPZR, w czasie jego wizyty w Polsce w połowie października 1990 r. Drugą ratę - 632 tys. dolarów i 500 mln starych złotych - miał w styczniu 1991 r. przekazać w swoim warszawskim biurze dwóm nie znanym mu przedstawicielom KPZR. Tymczasem Giennadij Janajew oświadczył (w notatce sporządzonej dla Michaiła Gorbaczowa, ówczesnego szefa partii), że druga część pożyczki została umorzona i nigdy nie wróciła do kasy KPZR. Wedle zapisków Janajewa, w negocjacjach dotyczących zwrotu kredytu mieli uczestniczyć Mieczysław F. Rakowski i Leszek Miller. Po powrocie do Moskwy Janajew relacjonował Gorbaczowowi, że 300 tys. dolarów pożyczonych PZPR przeznaczono na założenie "Trybuny", a 200 tys. dolarów na odprawy dla aparatu PZPR. Pisał: "Podczas mojej roboczej wizyty w Polsce (17-20 października 1990 r.) M. Rakowski i sekretarz generalny SdRP L. Miller (w przeszłości członek Biura Politycznego i sekretarz PZPR) poinformowali mnie w zaufaniu, że SdRP jest w wyjątkowo trudnej sytuacji materialnej z powodu dyskryminacyjnych działań obecnych władz, które pozbawiły partię praktycznie całego majątku i źródeł dochodów. Z otrzymanego od nas kredytu pozostało ok. 700 tys. dolarów". Władimir Wierszynin, jeden z rosyjskich kurierów, zeznał, że w listopadzie 1990 r. wraz z Witalijem Swietłowem przyleciał do Warszawy po zwrot 600 tys. dolarów. Rosjanin stwierdził, że spotkali się z Leszkiem Millerem w prywatnym mieszkaniu w Warszawie i właśnie od niego otrzymali pieniądze. Do Moskwy gotówka miała wrócić kanałami KGB.
Komisja śledcza
Ustawa z 21 stycznia 1999 r. o sejmowej komisji śledczej tworzy nową instytucję, nieznaną w dotychczasowej praktyce parlamentarnej. Komisja śledcza powoływana jest w celu zbadania konkretnej sprawy, a efektem jej pracy jest sprawozdanie, w którym może wnioskować o pociągnięcie danej osoby czy osób do odpowiedzialności przed Trybunałem Stanu. Komisja może badać sprawy, które są przedmiotem postępowania przed innym organem władzy publicznej, na przykład przed sądem, a nawet takie, które zostały zakończone prawomocnym orzeczeniem. Ustawa nadaje komisji uprawnienia prokuratorskie: ma ona prawo przesłuchiwania świadków - zgodnie z przepisami kodeksu postępowania karnego. Przewiduje się, że na początek sejmowe komisje śledcze zajmą się sprawami tzw. moskiewskich pieniędzy, inwigilacji prawicy oraz aferą Olina.
Więcej możesz przeczytać w 20/1999 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.