Administracja Busha, której zależy na stopniowym odsunięciu od rządzenia Arafata, obciążanegoodpowiedzialnością za eskalację palestyńskiego terroryzmu i fiasko rozmów z Izraelem, obawia się, że Arafat nie da mu realnej władzy, co uczyni z premiera figuranta.
"Aby być wiarygodnym i odpowiedzialnym partnerem, nowy palestyński premier musi mieć pozycję zapewniającą mu prawdziwą władzę. Oczekujemy, że taki premier będzie wkrótce zatwierdzony" - powiedział Bush przed Białym Domem. Przyrzekł, że w pełni zaangażuje się we wznowienieprocesu pokojowego na Bliskim Wschodzie. Potwierdził też poparcie dla powstania państwa palestyńskiego, które - jak podkreślił - musi być "zreformowane, pokojowe i demokratyczne", a przede wszystkim wyrzec się terroryzmu.
Niespodziewane wystąpienie Busha w sprawie konfliktu palestyńsko-izraelskiego w okresie batalii o uzyskanie poparcia ONZ dla wojny z Irakiem miało wyraźny cel propagandowy.
Krytycy administracji od dawna zwracają uwagę, że doprowadzenie do pokoju na Bliskim Wschodzie miałoby ogromne znaczenie dla osłabienia wpływów islamskiego terroryzmu - według nich większe niż usunięcie Sadama Husajna. Tymczasem zdaniem wielu krytyków, np. Zbigniewa Brzezińskiego, Bush zaniedbał konflikt izraelsko-palestyński, koncentrując się na Iraku. Wielu ekspertów uważa też, że administracja Busha nie jest bezstronnym mediatorem w konflikcie, silnie faworyzując Izrael.
Zwracając się do Izraela, Bush powiedział, że "kiedy niebezpieczeństwo terroru zostanie usunięte", musi on "podjąć konkretne kroki popierające powstanie zdolnego do życia państwa palestyńskiego". (...) W miarę postępu na drodze do pokoju, (izraelska) działalność osiedleńcza na ziemiach okupowanych musi być zakończona". Nie wezwał jednak do natychmiastowego wstrzymania budowy osiedli żydowskich na ziemiach okupowanych, czego od dawna domagają się Palestyńczycy.
Rząd izraelski "całkowicie zgadza się" z amerykańskim prezydentem "co do znaczenia premiera palestyńskiego - oświadczył rzecznik izraelskiego MSZ Jonatan Peled, komentując piątkowe wystąpienie Busha. - Podzielamy jego wizję i jesteśmy przekonani, że gdy będzie palestyński premier z realną władzą, który powstrzyma terror, to Izrael będzie gotów do rozpoczęcia dyskusji" na temat planu pokojowego.
Palestyńczycy natomiast zapewnili, że podjęli wszelkie kroki, by wyposażyć swego premiera w realną władzę, tak jak tego chcą USA. Zażądali jednak, by Waszyngton przedstawił prawdziwą "mapę drogową" pokojowego rozwiązania na Bliskim Wschodzie.
Główny doradca palestyńskiego przywódcy Jasera Arafata - Nabil Abu Rudeina ocenił, że obietnice Busha są niewystarczające. "Na razie Bush nie powiedział nic o realizacji "mapy drogowej".
Także członek palestyńskiego gabinetu Saeb Erekat wezwał Busha do wyjaśnienia, czy "mapa drogowa" pokoju nakreślona w zeszłym roku przez ekipę USA, Rosję, ONZ i UE ma być planem do realizacji czy też do dalszej dyskusji. "Uważamy, że +mapa drogowa+ musi być wyposażona w mechanizm natychmiastowego wcielania w życie" - powiedział.
em, pap