600 kilometrów nad naszymi głowami astronauci dryfują w próżni. Zapuszkowani w skafandrach słyszą tylko spocone oddechy i głos radiowy. Inżynier medyczna Ryan Stone (Sandra Bullock) na wysięgniku promu wykonuje rutynowe czynności naprawcze. – Uwaga, nadlatują odłamki – słyszy nagle. Za późno. Kawałek zniszczonego satelity uderza w skrzydło promu, wprawiając go w ruch obrotowy. Astronautka na wysięgniku zaczyna się kręcić jak na skrzydle wiatraka. Wysięgnik odpada i też zaczyna się obracać. – Odepnij się – słyszy. Gdy luzuje klamrę, prom wyrzuca ją w ciemność. Film „Grawitacja” Alfonso Cuarona jest obłędny – w 3D można niemal poczuć, jak wariuje błędnik astronauty, gdy traci rozróżnienie na górę i dół. W okołoziemskiej próżni nie odczuwamy ziemskiej, pionizującej grawitacji. Nie ma też ciśnienia powietrza, tlenu, nic nie przenosi dźwięku. Panuje tam stan nieważkości – nic na nas nie naciska, a główną działającą siłą są siły grawitacyjne ciał niebieskich. Jak odczuwamy nieważkość? – Wyobraź sobie, że stoisz w windzie, gdy nagle ktoś przecina linę i zaczynasz spadać – tłumaczy dr Weronika Śliwa z planetarium Niebo Kopernika. – Podlegasz grawitacji, ale twoje ciało podczas swobodnego spadania doświadcza stanu nieważkości.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.