Szczyt na Azorach ocenił jako ostatnią szansę na polityczne rozwiązanie w sprawie Iraku. Mam nadzieję, że ONZ zrobi w poniedziałek, "co do niej należy" i odegra swoją rolę w Iraku po upadku Saddama Husajna, powiedział Bush.
Powtórzył, że Irak albo sam się rozbroi, albo zostanie rozbrojony. Jeśli konieczne będzie zastosowanie siły, "będziemy zabiegali niezwłocznie o nową rezolucję" ONZ. Jednak Saddam Husajn może jeszcze uniknąć wojny, opuszczając Irak.
Brytyjski premier Tony Blair zaapelował natomiast o "wyraźne ultimatum grożące użyciem siły" Irakowi, jeśli się nie rozbroi. Zapowiedział, że będzie nalegał na ostateczną rundę rozmów na temat Iraku, ale ostrzegł, że ich koniec już się zbliża.
Podkreślił, że trójstronny szczyt na Azorach jest ostatnią szansą na polityczne rozwiązanie w sprawie Iraku. Wystosował "ostateczny apel" o międzynarodową jedność w tej sprawie Iraku.
Zapewnił, że bogactwa naturalne Iraku zostaną wykorzystane dla dobra irackiego narodu, odpierając w ten sposób zarzuty, że wojna ma na celu opanowanie irackich pól naftowych.
Uczestnicy szczytu porozumieli się także co do nasilenia działań w bliskowschodnim procesie pokojowym. Jak oznajmił premier Hiszpanii Jose Maria Aznar, zdaniem uczestników szczytu istnieje potrzeba dwupaństwowego rozwiązania dla Izraela i Palestyńczyków.
Tony Blair powiedział też, że Mahmud Abbas (Abu Mazen), który ma zostać premierem Autonomii Palestyńskiej, jest "dobrym partnerem" w poszukiwaniu pokoju na Bliskim Wschodzie.
Opinia światowa jeszcze przed jego rozpoczęciem uważała, że szczyt na Azorach może zapoczątkować odliczanie przed wojną z Irakiem, choć Waszyngton i Londyn zapewniły przed spotkaniem, że nie należy go traktować jako narady wojennej.
Określano go też jako "ostatnią próbę" przełamania impasu w Radzie Bezpieczeństwa ONZ i uzyskania rezolucji, która nakazałaby Irakowi pod groźbą wojny, aby zastosował się natychmiast do nakazów rozbrojeniowych ONZ.
Jednak na krótko przed rozpoczęciem się szczytu sekretarz stanu USA Colin Powell powiedział w Waszyngtonie, że nie oczekuje, aby na Azorach miała się narodzić jakaś nowa inicjatywa dyplomatyczna. Korespondentom i inspektorom ONZ przebywającym w Bagdadzie Powell doradził, aby jak najszybciej opuścili Irak.
Zaraz po szczycie przywódcy USA, W. Brytanii i Hiszpanii powrócą do swych krajów, aby, jak zapowiedział rzecznik Białego Domu Ari Fleischer, "zwrócić się do innych stolic i innych państw".
Stany Zjednoczone, którym w ciągu minionego tygodnia nie udało się pozyskać w Radzie Bezpieczeństwa większości dla rezolucji sankcjonującej wojnę, nie chcą dłużej czekać. Gdy prezydent Francji Jacques Chirac oświadczył w niedzielę, że jego kraj mógłby zaakceptować 30-dniowy termin rozbrojenia Iraku zamiast 120- dniowego, który proponował dotychczas, wiceprezydent USA Dick Cheney z miejsca odrzucił tę propozycję. "Jesteśmy blisko końca starań dyplomatycznych" - oświadczył w telewizji CNN i CBS. Zapowiedział, że Bush wkrótce podejmie decyzję, czy rozpocząć akcję militarną wobec Iraku.
Francja przewodzi w Radzie grupie przeciwników wojny. W sobotę razem z Niemcami i Rosją zaapelowała o pilne zwołanie w sprawie Iraku posiedzenia Rady Bezpieczeństwa ONZ na szczeblu ministerialnym. Jednak Colin Powell oświadczył w telewizji Fox News, że nowe posiedzenie Rady nie jest potrzebne, bo różnice stanowisk są "fundamentalne".
W oczekiwaniu na wojnę prezydent Iraku Saddam Husajn podzielił kraj na cztery okręgi wojskowe, aby lepiej przygotować się do obrony przed inwazją przeszło 250 tysięcy żołnierzy amerykańskich i brytyjskich, czekających w regionie Zatoki Perskiej na rozkaz ataku. Dowództwo okręgu centralnego powierzył swemu młodszemu synowi Kusajowi. Amerykańscy wojskowi mówią, że reorganizacja obrony, dokonywana w ostatniej chwili, może świadczyć o "desperacji" Saddama.
Irak twierdzi, że nie ma już żadnej broni masowego rażenia. W ciągu weekendu zniszczył kilka kolejnych rakiet Al-Samud 2, których zasięg przekracza dozwolone przez ONZ 150 km. Łącznie zlikwidował dotychczas 68 spośród około 120 rakiet tego typu. Przekazał też ONZ dokumentację w sprawie gazu VX i ruchomych laboratoriów biologicznych.
Saddam Husajn zaprosił głównych inspektorów rozbrojeniowych ONZ, Hansa Bliksa i Mohameda El Baradei, aby możliwie najszybciej przybyli do Bagdadu. Jednak coraz powszechniejsze przekonanie, że wojna jest nieuchronna, odbiło się już na samym procesie inspekcji. W niedzielę, według źródeł irackich, ONZ musiała wycofać z Iraku pięć ze swych ośmiu śmigłowców, bo zachodnia firma ubezpieczeniowa cofnęła ubezpieczenie z uwagi na rosnącą groźbę zbrojnego konfliktu. Na całym świecie, w tym także w USA, odbywały się kolejne demonstracje antywojenne. Miejscem największej był Mediolan, gdzie w sobotę zebrało się co najmniej 400 tysięcy osób. W Berlinie demonstrowało przeszło 100 tysięcy, a w Waszyngtonie kilkadziesiąt tysięcy ludzi. W wielu krajach Europy przeciwnicy wojny zbierali się przed ambasadami i bazami wojskowymi USA. W Polsce małe grupy przeciwników wojny demonstrowały w Katowicach, Poznaniu i Białymstoku.
Na Azorach przed amerykańską bazą wojskową Lajes około 350 przeciwników wojny z Irakiem manifestowało przed przylotem prezydenta USA George'a W. Busha oraz premierów W. Brytanii i Hiszpanii - Tony Blaira i Jose Marii Aznara.
Baza Lajes leżąca na wyspie Terceira na Atlantyku została wybrana na miejsce trójstronnego szczytu, by nie zakłócały go demonstracje antywojenne. Terceirę zamieszkuje 57 tysięcy osób.
Władze portugalskie zamknęły lotnisko w bazie na czas trwania szczytu, uznały natomiast, że inne środki bezpieczeństwa nie są konieczne. Wzmocniono jedynie patrole policyjne wokół bazy.
em, pap