Blair powtórzył, że nie zamierza odstąpić od twardego stanowiska w trwającym kryzysie.
"Kto będzie świętował, a kto będzie płakał, jeśli teraz nakażemy wycofanie naszych wojsk?" - zapytał retorycznie brytyjski premier.
Jego zdaniem, jeśli Saddam Husajn nie zostanie teraz rozbrojony, "urośnie ponad wszelką miarę". Jeśli zaś teraz mu się ustąpi, "tyrani całego świata otrzymają niebezpieczne przesłanie, a ludność Iraku zostanie wydana na pastwę bezlitosnego terroru".
Blair powiedział Izbie Gmin, że sposób, w jaki Wielka Brytania i reszta świata zmierzą się z kryzysem, określi przyszłość ONZ, Unii Europejskiej, a także stosunki Stanów Zjednoczonych z zagranicą.
Brytyjski premier za absurdalne uznał deklaracje Saddama o dobrowolnym zniszczeniu zapasów broni chemicznej i biologicznej. Skorzystał też z okazji, by skrytykować Francję, która w Radzie Bezpieczeństwa ONZ była najzagorzalszym przeciwnikiem brytyjsko- amerykańskiego stanowiska wobec Iraku.
"To smutne, że w tym właśnie momencie francuski prezydent Jacques Chirac nie może nas poprzeć" - powiedział Blair i zauważył, że "to nie francuskie, ale brytyjskie i amerykańskie oddziały są nad Zatoką Perską".
Były lider partii konserwatywnej William Hague powiedział, że "silne moralne i prawne argumenty przemawiają zarówno za wojną, jak i przeciw niej, ale decyzja (o przystąpieniu do wojny przez Brytyjczyków) musi za punkt wyjścia brać narodowy interes". Narodowy interes wymaga utrzymania specjalnych stosunków Wielkiej Brytanii z USA - podkreślił.
Przeciwnego zdania był laburzysta John Denham, który we wtorek rano podał się do dymisji z funkcji sekretarza stanu w MSW. Według niego USA ponoszą winę za to, że nie udało się zbudować międzynarodowego konsensusu za akcją militarną przeciwko Irakowi. Denham oskarżył Waszyngton o to, że "roztrwonił sympatię świata po zamachach z 11 września", i przestrzegł przed antyzachodnią reakcją w świecie muzułmańskim.
W imieniu partii liberalno-demokratycznej Simon Hughes podał w wątpliwość twierdzenia Waszyngtonu i Londynu o tym, że możliwości dyplomatycznego rozwiązania konfliktu z Irakiem wyczerpały się.
We wtorek późnym wieczorem ok. 23 posłowie będą głosować nad głównym wnioskiem rządu, który dopuszcza "użycie wszystkich niezbędnych środków w celu dopilnowania, że Irak się rozbroi", i nad antyrządową poprawką stwierdzającą, że "konieczność przystąpienia do wojny nie została udowodniona, zwłaszcza w świetle braku wyraźnej akceptacji Rady Bezpieczeństwa".
W ostatniej debacie na temat Iraku przeciwko własnemu premierowi głosowało 122 laburzystów. Prawie taka sama liczba posłów z opozycyjnej Partii Konserwatywnej i Partii Pracy podpisała się pod wnioskiem o przyjęcie rezolucji, że wojna z Irakiem bez upoważnienia ONZ nie ma podstaw moralnych.
Jeżeli liczba posłów Partii Pracy głosujących przeciwko polityce rządu w sprawie Iraku sięgnie 206, będzie to oznaczało, że przeciwko Blairowi wystąpiła połowa posłów, a tym samym zagrożone zostało jego przywództwo w partii.
em, pap