W Łodzi odtrąbiono zwycięstwo. Po raz pierwszy sami mieszkańcy zdecydowali o przeznaczeniu części miejskiego budżetu. Zgłoszono prawie 2 tys. pomysłów. We wrześniowym głosowaniu wzięło udział aż 130 tys. osób. Wybrano 47 projektów. Na najdroższy z nich – system rowerów miejskich – przeznaczono ok. 3,5 mln zł. Reszta jest mniej spektakularna: tu remont chodnika, tam placu zabaw dla dzieci, gdzie indziej budowa boiska albo fragmentu drogi dla rowerów. Pełen sukces. Tyle że niespełna 30 mln zł przeznaczone na projekty zgłaszane przez obywateli to mniej niż 1 proc. wynoszącego ponad 3,5 mld zł budżetu Łodzi. Nie inaczej jest w innych miastach, w Gdańsku – 0,3 proc., w Sopocie – 1,2 proc., Elblągu – 0,3 proc. Włączanie obywateli w decydowanie o miejskich wydatkach idzie opornie, głównie dlatego, że władza niechętnie dzieli się pieniędzmi. – Lokalni włodarze żyją w przeświadczeniu, że to oni lepiej wiedzą, czego potrzebuje ich miasto czy gmina. Boją się, że obywatele mogliby podejmować decyzje nie po ich myśli – ocenia prof. Piotr Sałustowicz, socjolog ze Szkoły Wyższej Psychologii Społecznej.
Na początku był Sopot
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.