- Byłoby dobrą praktyką, gdyby John Kerry spotkał się z sejmową komisją spraw zagranicznych. Wizyta sekretarza stanu USA nabiera tak wielkiej rangi, bo rzadko odbywają się ważne wizyty. Tacy politycy powinni bywać w Polsce znacznie częściej – mówi w rozmowie z „Wprost” poseł PiS Krzysztof Szczerski.
Michał Olech, Wprost: Jaki jest główny cel wizyty Johna Kerry’ego w Polsce?
Krzysztof Szczerski: Wizyta ma pokazać, że Stany Zjednoczone cały czas potrzebują sojuszników w Europie i zainteresowanie nią nie maleje. Głównym celem podróży Kerry’ego są jednak państwa Afryki Północnej i Bliskiego Wschodu.
Agencja AP podawała, że wizyta ma pomóc w rozwiązaniu kryzysu związanego ze Snowdenem.
W atmosferze, która się wytworzyła, pewnie ten temat zostanie poruszony. Ostatnio na temat Ameryki w dość obcesowy sposób wypowiedział się doradca prezydenta prof. Kuźniar. Wyraźnie postawił USA pod pręgierzem, co się rzadko zdarza. Atmosfera, w której Kerry odbywa tę wizytę, nie jest dobra. Podkreślam też, że poziom antyamerykanizmu w Polsce jest najwyższy w historii.
Jakie znaczenie będzie mieć ta wizyta? Mogą zapaść konkretne decyzje?
Nie zapadną poważne decyzje, bo Polska nie ma poważnej polityki zagranicznej. Polska nie jest dziś włączona w proces na Bliskim Wschodzie. Prezydent Komorowski zapowiedział przecież budowę własnej tarczy antyrakietowej. Nie mamy poważnych tematów na poważne rozstrzygnięcia. To będzie wymiana informacji na temat tego, co Amerykanie planują robić w ważnych polach polityki zagranicznej. Dobrze, że dowiemy się tego z pierwszej ręki, ale to jest kwestia dyplomacji wizerunkowej, a nie strategicznych decyzji.
Ale przecież Stany Zjednoczone powoli wycofują się z Europy.
Co nie znaczy, że przestaną prowadzić politykę międzynarodową. To, że zmniejsza się obecność Ameryki w Europie nie oznacza, że nie mają tutaj interesów. Gdybyśmy prowadzili aktywną politykę w naszym regionie, moglibyśmy odegrać istotną rolę w konflikcie bliskowschodnim. Nie jest tak, że Ameryka redukuje pozycję globalnego mocarstwa.
Powinno dojść do spotkania Kerry’ego z liderami opozycji?
Byłoby dobrą praktyką, gdyby Kerry spotkał się nawet nie tyle z opozycją, co z sejmową komisją spraw zagranicznych. Wizyta sekretarza stanu USA nabiera tak wielkiej rangi, bo rzadko odbywają się ważne wizyty. Kerry to tak naprawdę minister spraw zagranicznych USA. Tacy politycy powinni bywać w Polsce znacznie częściej. Gdyby do Polski regularnie przyjeżdżali prezydenci i premierzy, wtedy moglibyśmy powiedzieć, że dzieją się istotne rzeczy.
Krzysztof Szczerski: Wizyta ma pokazać, że Stany Zjednoczone cały czas potrzebują sojuszników w Europie i zainteresowanie nią nie maleje. Głównym celem podróży Kerry’ego są jednak państwa Afryki Północnej i Bliskiego Wschodu.
Agencja AP podawała, że wizyta ma pomóc w rozwiązaniu kryzysu związanego ze Snowdenem.
W atmosferze, która się wytworzyła, pewnie ten temat zostanie poruszony. Ostatnio na temat Ameryki w dość obcesowy sposób wypowiedział się doradca prezydenta prof. Kuźniar. Wyraźnie postawił USA pod pręgierzem, co się rzadko zdarza. Atmosfera, w której Kerry odbywa tę wizytę, nie jest dobra. Podkreślam też, że poziom antyamerykanizmu w Polsce jest najwyższy w historii.
Jakie znaczenie będzie mieć ta wizyta? Mogą zapaść konkretne decyzje?
Nie zapadną poważne decyzje, bo Polska nie ma poważnej polityki zagranicznej. Polska nie jest dziś włączona w proces na Bliskim Wschodzie. Prezydent Komorowski zapowiedział przecież budowę własnej tarczy antyrakietowej. Nie mamy poważnych tematów na poważne rozstrzygnięcia. To będzie wymiana informacji na temat tego, co Amerykanie planują robić w ważnych polach polityki zagranicznej. Dobrze, że dowiemy się tego z pierwszej ręki, ale to jest kwestia dyplomacji wizerunkowej, a nie strategicznych decyzji.
Ale przecież Stany Zjednoczone powoli wycofują się z Europy.
Co nie znaczy, że przestaną prowadzić politykę międzynarodową. To, że zmniejsza się obecność Ameryki w Europie nie oznacza, że nie mają tutaj interesów. Gdybyśmy prowadzili aktywną politykę w naszym regionie, moglibyśmy odegrać istotną rolę w konflikcie bliskowschodnim. Nie jest tak, że Ameryka redukuje pozycję globalnego mocarstwa.
Powinno dojść do spotkania Kerry’ego z liderami opozycji?
Byłoby dobrą praktyką, gdyby Kerry spotkał się nawet nie tyle z opozycją, co z sejmową komisją spraw zagranicznych. Wizyta sekretarza stanu USA nabiera tak wielkiej rangi, bo rzadko odbywają się ważne wizyty. Kerry to tak naprawdę minister spraw zagranicznych USA. Tacy politycy powinni bywać w Polsce znacznie częściej. Gdyby do Polski regularnie przyjeżdżali prezydenci i premierzy, wtedy moglibyśmy powiedzieć, że dzieją się istotne rzeczy.