Tak naprawdę wszyscy powitali rok 1989 jako wyzwolenie. Dopiero od tego czasu można mówić, że Polacy są obywatelami, że mają rzeczywiście zdolność do czynności prawnych
1.Zapytałem dwa lata temu - sposobem socjologa oczywiście - posłów I i II kadencji, czy woleliby żyć w socjalizmie takim, jaki był w Polsce Ludowej ze dwadzieścia lat temu (broń Boże, za Stalina), czy w Polsce takiej, jaka jest dzisiaj. Oprócz jednego czy dwóch żaden nie wyraził chęci powrotu do przeszłości. A byli wśród nich działacze dawnej PZPR i dzisiejszej lewicy. W tym czasie ok. 20 proc. Polaków chciało powrotu do socjalizmu. Dla biednych i zgorzkniałych taka alternatywa ma sens, na szczęście nie dla większości. Polska Ludowa nie jest alternatywnym modelem społecznym, chociaż odpowiedzialni za nią działacze dawnego ustroju mogą podkreślać, ile dobrego w tym czasie zrobiono. Może i robiono, tylko że dziś widać, iż cały ten czas jest stracony. To akurat te kilkadziesiąt lat, które nas dzieli od Hiszpanii czy Włoch pod względem rozwoju gospodarczego i poziomu życia.
2.Wielka zmiana, jaka dokonała się w 1989 r., to przede wszystkim powszechna emancypacja. By syn obywatela Rzymu mógł się również stać pełnoprawnym obywatelem, musiał przejść procedurę emancypacji. Później emancypowano niewolników, Żydów, kobiety, na końcu chłopów. Emancypują się nadal całe narody. W 1989 r. powszechny proces emancypacji objął obywateli Polski Ludowej i innych państw komunistycznych.
3.Emancypacja to - ogólnie rzecz biorąc - proces "uobywatelnienia". Emancypowany uzyskuje pełnię praw obywatelskich. A przecież praw takich nie miał w Polsce Ludowej nawet partyjny. Partyjny miał punkty przewagi nad bezpartyjnym, owszem - więcej zarabiał, szybciej awansował, wyżej awansował, ale kiedy przestawał być pierwszym sekretarzem, to tak jak wszyscy mógł nie dostać paszportu, jego syn mógł stracić prawo studiowania, a córka - prawo do nagromadzonego w rodzinie majątku. A cóż dopiero powiedzieć o bezpartyjnych, którzy nie mieli pociechy z tego, że chwilowo są lepsi od innych. Nic więc dziwnego, że tak naprawdę wszyscy powitali rok 1989 jako wyzwolenie. Dopiero od tego czasu można mówić, że Polacy są obywatelami, że mają rzeczywiście zdolność do czynności prawnych. Nie ma obywatelstwa bez prawa własności, bez wolności osobistej i bez prawa do decydowania o swoim losie. To wszystko nabrało sensu dopiero po 1989 r.
4.Emancypacja dokonuje się przez prywatyzację. Pierwsza prywatyzacja, o której wszyscy mówią, to prywatyzacja majątku publicznego. Prywatyzacja wyjmuje własność spod władzy urzędnika i powierza ją jednostce. Taka prywatyzacja dokonuje się jednak nie tylko w sferze gospodarczej, dotyczy nie tylko sklepu czy fabryki, ale także innych sfer życia ludzkiego. Jest prywatyzacja ducha i prywatyzacja ciała. Wyzwolenie od cenzury, która nie pozwala powiedzieć, że premier jest głupi, a minister kradnie, to także prywatyzacja. Moje poglądy polityczne stają się moją wyłączną własnością i nikt nie może mi dyktować, co powiem publicznie na temat władzy ani na kogo mam głosować. Jest własnością prywatną moje ciało i też nikt nie może mi zabronić czynić z niego nawet niezdrowego użytku. Inaczej w socjalizmie - tam ludzie mają ze wszystkim, nawet z sobą, postępować tak, aby mieć na względzie dobro społeczne. Teraz koniec, wolno być społecznie użytecznym albo nie. Emancypacja to prywatyzacja ciała, rzeczy i duszy, żadna z tych sfer nie podlega kontroli państwa. Tego procesu nie da się rozdzielić i powiedzieć: dobrze, kochanieńki, to masz teraz udziały w Orbisie, ale opatul się szalikiem i głosuj na tego, kto ci te udziały załatwił. Dlatego dla ludzi dbałych o dobro ogółu i inne wartości proces emancypacji przynosi także zjawiska złe, odpychające. Wyzwolenie to także wyzwolenie odrębności i możliwość uzewnętrznienia swej odrębności. Faszyści wygwizdują komunistów, komuniści faszystów, w Sejmie Niemcy i ZChN, na ulicy Wietnamczycy i krisznaici. Panna Zosia sprzedaje siebie samą, a pan Józio tylko swoje organy. Jedni chcą zamknąć sex shopy, inni chcieliby zamknąć Radio Maryja, a tak naprawdę zamknąć należy tylko tego, kto chciałby ten proces odwrócić i kto przeszkadza innym w niezakłóconym korzystaniu ze swego prawa do bycia sobą. W gwałtownym procesie emancypacji niejeden traci głowę i uważa, że skoro wolno, to trzeba. Pobożni, poważni i zasadniczy ludzie pracowali nad wyzwoleniem, a okazało się, że hymnem emancypacji jest Wolność i Swoboda w rozluźniającym obyczaje rytmie disco polo. Niejeden więc pyta, czy warto było, i odpowiada: a jednak tak, zastanawiając się, który z dwóch byłych sekretarzy bardziej zasługuje na grom z jasnego nieba - ten, który jako kapitalista rozbija się własną awionetką, czy ten, który kontentując się emeryturką, kroczy na sprywatyzowane piwo ze świeżym numerem "Trybunki", żeby poczytać, jakie nowe głupstwo zrobili demokraci.
5.Życie to nie idylla. Zacząłem od prywatyzacji, trzeba do niej wrócić. Prawdziwa historia polskiej emancypacji jest oczywiście dużo dłuższa, co najmniej o dziewięć lat, i zaczyna się w sierpniu 1980 r. Co więcej, mamy do czynienia z procesem pełnym konfliktów i sprzeczności. Chciałbym tu wskazać na jedną, która ciąży wyraźnie nad polską polityką. Z takich czy innych powodów pokojowa rewolucja "Solidarności" wymusiła w pewnym momencie na władzy komunistycznej zgodę na samorządność przedsiębiorstw. Ta zgoda zyskała na znaczeniu po "zamrożeniu" "Solidarności" i określiła pozycję wyjściową do reform rynkowych. To nie homo sovieticus czy mentalność dawnego ustroju, ale realne warunki samorządności wywalczone dzięki "Solidarności" po 1980 r. były problemem dla reformatorów usiłujących jak najszybciej wprowadzić prywatyzację i przekształcić gospodarkę w zgodną z modelem kapitalistycznym. To nie z dawną nomenklaturą walczyli liberalizujący gospodarkę reformatorzy, ale z oporem załóg zorganizowanych w związki zawodowe o nie spotykanej już na świecie sile. Tutaj starły się dwie tendencje i - także dzięki zrozumieniu potrzeb całej gospodarki przez związki i samorządy - przeważyła tendencja do prywatyzacji gospodarki z uszczerbkiem dla samorządności. Sprzeczność tych tendencji ciąży na sumieniu odpowiedzialnych - w małej i dużej skali - za polską transformację. Na Sądzie Ostatecznym przyjdzie odpowiedzieć na pytanie, czy było to konieczne. Im więcej ludzi może żyć jako klasy średnie, tym większa szansa na odpowiedź pozytywną.
2.Wielka zmiana, jaka dokonała się w 1989 r., to przede wszystkim powszechna emancypacja. By syn obywatela Rzymu mógł się również stać pełnoprawnym obywatelem, musiał przejść procedurę emancypacji. Później emancypowano niewolników, Żydów, kobiety, na końcu chłopów. Emancypują się nadal całe narody. W 1989 r. powszechny proces emancypacji objął obywateli Polski Ludowej i innych państw komunistycznych.
3.Emancypacja to - ogólnie rzecz biorąc - proces "uobywatelnienia". Emancypowany uzyskuje pełnię praw obywatelskich. A przecież praw takich nie miał w Polsce Ludowej nawet partyjny. Partyjny miał punkty przewagi nad bezpartyjnym, owszem - więcej zarabiał, szybciej awansował, wyżej awansował, ale kiedy przestawał być pierwszym sekretarzem, to tak jak wszyscy mógł nie dostać paszportu, jego syn mógł stracić prawo studiowania, a córka - prawo do nagromadzonego w rodzinie majątku. A cóż dopiero powiedzieć o bezpartyjnych, którzy nie mieli pociechy z tego, że chwilowo są lepsi od innych. Nic więc dziwnego, że tak naprawdę wszyscy powitali rok 1989 jako wyzwolenie. Dopiero od tego czasu można mówić, że Polacy są obywatelami, że mają rzeczywiście zdolność do czynności prawnych. Nie ma obywatelstwa bez prawa własności, bez wolności osobistej i bez prawa do decydowania o swoim losie. To wszystko nabrało sensu dopiero po 1989 r.
4.Emancypacja dokonuje się przez prywatyzację. Pierwsza prywatyzacja, o której wszyscy mówią, to prywatyzacja majątku publicznego. Prywatyzacja wyjmuje własność spod władzy urzędnika i powierza ją jednostce. Taka prywatyzacja dokonuje się jednak nie tylko w sferze gospodarczej, dotyczy nie tylko sklepu czy fabryki, ale także innych sfer życia ludzkiego. Jest prywatyzacja ducha i prywatyzacja ciała. Wyzwolenie od cenzury, która nie pozwala powiedzieć, że premier jest głupi, a minister kradnie, to także prywatyzacja. Moje poglądy polityczne stają się moją wyłączną własnością i nikt nie może mi dyktować, co powiem publicznie na temat władzy ani na kogo mam głosować. Jest własnością prywatną moje ciało i też nikt nie może mi zabronić czynić z niego nawet niezdrowego użytku. Inaczej w socjalizmie - tam ludzie mają ze wszystkim, nawet z sobą, postępować tak, aby mieć na względzie dobro społeczne. Teraz koniec, wolno być społecznie użytecznym albo nie. Emancypacja to prywatyzacja ciała, rzeczy i duszy, żadna z tych sfer nie podlega kontroli państwa. Tego procesu nie da się rozdzielić i powiedzieć: dobrze, kochanieńki, to masz teraz udziały w Orbisie, ale opatul się szalikiem i głosuj na tego, kto ci te udziały załatwił. Dlatego dla ludzi dbałych o dobro ogółu i inne wartości proces emancypacji przynosi także zjawiska złe, odpychające. Wyzwolenie to także wyzwolenie odrębności i możliwość uzewnętrznienia swej odrębności. Faszyści wygwizdują komunistów, komuniści faszystów, w Sejmie Niemcy i ZChN, na ulicy Wietnamczycy i krisznaici. Panna Zosia sprzedaje siebie samą, a pan Józio tylko swoje organy. Jedni chcą zamknąć sex shopy, inni chcieliby zamknąć Radio Maryja, a tak naprawdę zamknąć należy tylko tego, kto chciałby ten proces odwrócić i kto przeszkadza innym w niezakłóconym korzystaniu ze swego prawa do bycia sobą. W gwałtownym procesie emancypacji niejeden traci głowę i uważa, że skoro wolno, to trzeba. Pobożni, poważni i zasadniczy ludzie pracowali nad wyzwoleniem, a okazało się, że hymnem emancypacji jest Wolność i Swoboda w rozluźniającym obyczaje rytmie disco polo. Niejeden więc pyta, czy warto było, i odpowiada: a jednak tak, zastanawiając się, który z dwóch byłych sekretarzy bardziej zasługuje na grom z jasnego nieba - ten, który jako kapitalista rozbija się własną awionetką, czy ten, który kontentując się emeryturką, kroczy na sprywatyzowane piwo ze świeżym numerem "Trybunki", żeby poczytać, jakie nowe głupstwo zrobili demokraci.
5.Życie to nie idylla. Zacząłem od prywatyzacji, trzeba do niej wrócić. Prawdziwa historia polskiej emancypacji jest oczywiście dużo dłuższa, co najmniej o dziewięć lat, i zaczyna się w sierpniu 1980 r. Co więcej, mamy do czynienia z procesem pełnym konfliktów i sprzeczności. Chciałbym tu wskazać na jedną, która ciąży wyraźnie nad polską polityką. Z takich czy innych powodów pokojowa rewolucja "Solidarności" wymusiła w pewnym momencie na władzy komunistycznej zgodę na samorządność przedsiębiorstw. Ta zgoda zyskała na znaczeniu po "zamrożeniu" "Solidarności" i określiła pozycję wyjściową do reform rynkowych. To nie homo sovieticus czy mentalność dawnego ustroju, ale realne warunki samorządności wywalczone dzięki "Solidarności" po 1980 r. były problemem dla reformatorów usiłujących jak najszybciej wprowadzić prywatyzację i przekształcić gospodarkę w zgodną z modelem kapitalistycznym. To nie z dawną nomenklaturą walczyli liberalizujący gospodarkę reformatorzy, ale z oporem załóg zorganizowanych w związki zawodowe o nie spotykanej już na świecie sile. Tutaj starły się dwie tendencje i - także dzięki zrozumieniu potrzeb całej gospodarki przez związki i samorządy - przeważyła tendencja do prywatyzacji gospodarki z uszczerbkiem dla samorządności. Sprzeczność tych tendencji ciąży na sumieniu odpowiedzialnych - w małej i dużej skali - za polską transformację. Na Sądzie Ostatecznym przyjdzie odpowiedzieć na pytanie, czy było to konieczne. Im więcej ludzi może żyć jako klasy średnie, tym większa szansa na odpowiedź pozytywną.
Więcej możesz przeczytać w 22/1999 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.