"Organizator marszu nie odbierał telefonu"

"Organizator marszu nie odbierał telefonu"

Dodano:   /  Zmieniono: 
Tęcza została podpalona 11 listopada (fot. JAKUB NICIEJA/FOTONEWS / Newspix.pl ) Źródło: Newspix.pl
- Organizator nie odbierał przez dłuższy czas telefonu. Było też trzykrotne ostrzeżenie, że taką decyzję podejmiemy - mówiła w TVN24 Ewa Gawor, dyrektor biura bezpieczeństwa w stołecznym ratuszu.
Gawor przekonywała, że urząd miał prawo rozwiązać Marsz Niepodległości. Dodała, że urzędnicy najpierw analizowali, czy uczestnicy zajść mają związek z marszem. - Między innymi przez materiał z monitoringu miejskiego widzieliśmy, że grupki, które oddzielają się ze zgromadzenia, biegną w jedno, drugie miejsce, naruszają czy łamią prawo i do zgromadzenia wracają - stwierdziła Gawor. - Taka analiza zajęła nam trochę czasu - przyznała.

Gawor podkreśliła, że o godz. 16.21 zastępca komendanta stołecznego policji zwrócił się z prośbą o rozwiązanie zgromadzenia ze względu na zagrożenia dla życia i zdrowia. - Już wtedy byli ranni dwaj policjanci - przypomniała. - Uznałam, że ten wniosek i stanowisko komendanta jest jak najbardziej zasadne i próbowaliśmy nawiązać kontakt z organizatorem, z przewodniczącym zgromadzenia, żeby sam to uczynił - relacjonowała Gawor, dodając, że organizator nie odbierał telefonów przez dłuższy czas. - Mamy taką furtkę: jeżeli przewodniczący nie podejmuje takich decyzji, od niej się uchyla, albo nie ma z nim kontaktu, to mogą uczynić to pracownicy urzędu – twierdzi dyrektor.

eb, tvn24.pl