Gościem Camerimage będzie John Turturro. Jeden z ulubionych aktorów braci Coen i reżyser, któremu udało się namówić na rolę Woody'ego Allena.
Lubię ruch, zmiany – mówi. – Można, oczywiście, przez całe życie śpiewać jedną piosenkę, tylko po co?
John Turturro stale zaskakuje. Nowymi rolami, nowymi filmami. Przez chwilę flirtuje z Hollywoodem, by zaraz wrócić do swojego ulubionego kina niezależnego. Przed i za kamerę.
Z biegiem lat ma dla widzów coraz więcej propozycji: - Na starość, żeby nie dać się zepchnąć na boczny tor, wciąż trzeba mieć nowe pomysły na siebie. Dlatego kombinuję. Piszę, reżyseruję, gram, szukam świeżości – mówi. I chociaż w słowach 56-latka kryje się nieco kokieterii, jego kariera ostatnio nabrała rozpędu. To człowiek orkiestra. Jako aktor zasłynął wieloletnią współpracą z braćmi Coen i Spike'm Lee, rolami u Martina Scorsese czy Roberta Reżysera. Ale również sam pisze scenariusze i reżyseruje. Ostatnio coraz częściej zadaje na ekranie pytania o tożsamość. Bada własne korzenie i zastanawia nad upływem czasu. Oczywiście, z błyskotliwym poczuciem humoru nowojorskiego ironisty.
„Fading Gigolo”, który będzie miał swoją premierę na festiwalu Camerimage to opowieść o dwóch facetach, którzy czują, że pierwszą młodość mają za sobą. Pierwszy, po pięćdziesiątce, jest florystą. Drugi, starszy, prowadzi małą księgarnię na skraju bankructwa. Postanawia dorobić jako sutener. Namawia przyjaciela, aby dla niego pracował. Turturro dokonał niemal unikalnej rzeczy. Namówił do zagrania roli (eks)księgarza i świeżo upieczonego alfonsa Woody'ego Allena. Reżysera, który zwykle występuje wyłącznie we własnych produkcjach. - W Nowym Jorku często sprawy niemożliwe załatwiało się w zakładach fryzjerskich – tłumaczył na festiwalu w Toronto Turturro. - A z Woodym mamy wspólnego fryzjera: Anthony'ego Silvestri. Kiedyś przy strzyżeniu opowiedziałem mu o moim nowym scenariuszu. Miesiąc później siadam na fotelu, a Tony mówi rozpromieniony: „Mam dobrą wiadomość. Woody jest zainteresowany tekstem”.
Allen stał się kimś więcej niż tylko odtwórcą roli. Kilka miesięcy Turturro konsultował z nim kolejne szkice. Rzucał pomysł, a Allen z kamienną miną wydawał wyroki: „Zabawne”, „Słabe” „Bardzo zabawne”, „Idiotyczne”. Okazało się, że dwóch reżyserów, scenarzystów i aktorów łączy nie tylko wspólny fryzjer. Także poczucie humoru, skłonność do obsadzania w filmach atrakcyjnych kobiet (w „Fading Gigolo” grają m.in. Sofia Vergara, Canessa Paradis i Sharon Stone), a wreszcie miłość do Nowego Jorku.
Sylwetkę Johna Turturro, w której aktor i reżyser opowiada m.in. o swoim powrocie na Sycylię, kinie niezależnym i przyjemnościach płynących z kręcenia „Transformersów” można przeczytać w nowym numerze tygodnika „Wprost” .
John Turturro stale zaskakuje. Nowymi rolami, nowymi filmami. Przez chwilę flirtuje z Hollywoodem, by zaraz wrócić do swojego ulubionego kina niezależnego. Przed i za kamerę.
Z biegiem lat ma dla widzów coraz więcej propozycji: - Na starość, żeby nie dać się zepchnąć na boczny tor, wciąż trzeba mieć nowe pomysły na siebie. Dlatego kombinuję. Piszę, reżyseruję, gram, szukam świeżości – mówi. I chociaż w słowach 56-latka kryje się nieco kokieterii, jego kariera ostatnio nabrała rozpędu. To człowiek orkiestra. Jako aktor zasłynął wieloletnią współpracą z braćmi Coen i Spike'm Lee, rolami u Martina Scorsese czy Roberta Reżysera. Ale również sam pisze scenariusze i reżyseruje. Ostatnio coraz częściej zadaje na ekranie pytania o tożsamość. Bada własne korzenie i zastanawia nad upływem czasu. Oczywiście, z błyskotliwym poczuciem humoru nowojorskiego ironisty.
„Fading Gigolo”, który będzie miał swoją premierę na festiwalu Camerimage to opowieść o dwóch facetach, którzy czują, że pierwszą młodość mają za sobą. Pierwszy, po pięćdziesiątce, jest florystą. Drugi, starszy, prowadzi małą księgarnię na skraju bankructwa. Postanawia dorobić jako sutener. Namawia przyjaciela, aby dla niego pracował. Turturro dokonał niemal unikalnej rzeczy. Namówił do zagrania roli (eks)księgarza i świeżo upieczonego alfonsa Woody'ego Allena. Reżysera, który zwykle występuje wyłącznie we własnych produkcjach. - W Nowym Jorku często sprawy niemożliwe załatwiało się w zakładach fryzjerskich – tłumaczył na festiwalu w Toronto Turturro. - A z Woodym mamy wspólnego fryzjera: Anthony'ego Silvestri. Kiedyś przy strzyżeniu opowiedziałem mu o moim nowym scenariuszu. Miesiąc później siadam na fotelu, a Tony mówi rozpromieniony: „Mam dobrą wiadomość. Woody jest zainteresowany tekstem”.
Allen stał się kimś więcej niż tylko odtwórcą roli. Kilka miesięcy Turturro konsultował z nim kolejne szkice. Rzucał pomysł, a Allen z kamienną miną wydawał wyroki: „Zabawne”, „Słabe” „Bardzo zabawne”, „Idiotyczne”. Okazało się, że dwóch reżyserów, scenarzystów i aktorów łączy nie tylko wspólny fryzjer. Także poczucie humoru, skłonność do obsadzania w filmach atrakcyjnych kobiet (w „Fading Gigolo” grają m.in. Sofia Vergara, Canessa Paradis i Sharon Stone), a wreszcie miłość do Nowego Jorku.
Sylwetkę Johna Turturro, w której aktor i reżyser opowiada m.in. o swoim powrocie na Sycylię, kinie niezależnym i przyjemnościach płynących z kręcenia „Transformersów” można przeczytać w nowym numerze tygodnika „Wprost” .
Najnowszy numer "Wprost" jest dostępny w formie e-wydania .
Najnowszy "Wprost" jest także dostępny na Facebooku .
"Wprost" jest dostępny również w wersji do słuchania .