Jak wykorzystywano pomoc UE dla Polski
Unia Europejska przyznała Polsce w latach 1990-1997 w ramach programu PHARE prawie 1,5 mld euro (ponad 6,5 mld zł) bezzwrotnej pomocy. Wykorzystaliśmy z tego tylko około miliarda. Najwyższa Izba Kontroli zbadała, co się stało z tymi pieniędzmi. Rozmiary marnotrawstwa okazały się zastraszające. Szczególnie negatywnie oceniono usługi firm konsultingowych. Aż 60 proc. środków wydanych na ten rodzaj pomocy zmarnowano. Na projekt restrukturyzacji ZPC Ursus wydano na przykład w 1992 r. 1,4 mln euro. Projekt przyjęto i zatwierdzono. Zakładał on m.in. podział przedsiębiorstwa na mniejsze jednostki oraz oddzielenie zakładów nie związanych bezpośrednio z produkcją. Jednak jeszcze w tym samym roku opracowano kolejny program naprawczy, który przewidywał dokładnie odwrotne rozwiązania - przyłączenie i konsolidację zakładów. W 1993 r. Huta Szkła Wołomin otrzymała prawie 150 tys. euro nie oprocentowanej pożyczki na restrukturyzację. Przygotowany program odpowiadał w pełni potrzebom przedsiębiorstwa, został więc przyjęty bez zastrzeżeń. Nie wdrożono go jednak nigdy: posłużył jedynie jako karta przetargowa przy negocjowaniu warunków ugody bankowej. W 1997 r. uznano za konieczne przygotowanie kolejnego programu wdrożeniowego. Na potrzeby kolejnej ugody? Fabryka Maszyn Żniwnych Agromet w Płocku również otrzymała w latach 1992-1993 prawie 250 tys. euro na restrukturyzację. Przygotowane plany nie zostały jednak wprowadzone w życie: w 1996 r. zakład postawiono w stan likwidacji, a pieniądze przepadły. Często kosztowne opracowania były tak niskiej jakości, że w ogóle nie nadawały się do wykorzystania. W ramach programu Tourin Pl 9201 (Fundacja Rozwoju Turystyki) opracowano na przykład "Plan rozwoju produktu turystycznego" na lata 1995-2004. Projekt kosztował 800 tys. euro i został pozytywnie oceniony przez radę fundacji. Następnie rozpoczęto drugą fazę programu, czyli Tourin Pl II 9310, mającą polegać na wdrożeniu strategicznych rozwiązań z poprzedniego etapu. Przeznaczono na ten cel dodatkowe 360 tys. euro. Autorzy stwierdzili jednak, że ze względu na "zasadniczą zmianę uwarunkowań ekonomicznych" studium wymaga ponownego opracowania (od początku). W sumie zmarnowano prawie 5 mln zł. Inny bulwersujący przykład trwonienia pomocowych pieniędzy ujawniono w trakcie kontroli Fundacji Warta. W latach 1991-1992 powstał tzw. masterplan, którego celem miało być gruntowne zbadanie sytuacji ekonomiczno-ekologicznej dorzecza Warty. Jego przygotowanie kosztowało prawie pół miliona euro. Projekt został jednak negatywnie oceniony przez wszystkich sześciu wielkopolskich wojewodów. Okazało się po prostu, że jego autorzy zebrali powszechnie znane informacje, a zaproponowane działania były "przypadkowym spisem uwag zgłoszonych przez osoby oceniające wstępną wersję raportu". Za program odpowiadało Ministerstwo Ochrony Środowiska, Zasobów Naturalnych i Leśnictwa. "Niewypałem" okazał się również poradnik gospodarczy Urzędu Miejskiego w Toruniu. Kosztował prawie 2,5 tys. euro. Poradnik wydano z opóźnieniem, w zaniżonym nakładzie, a przedłożony inspektorom NIK do kontroli egzemplarz okazał się wybrakowany. Znacznie rzadziej pieniądze wykorzystywano racjonalnie. Stocznia Szczecińska - przykład spektakularnego sukcesu w przystosowywaniu się do nowej rzeczywistości rynkowej - otrzymała w 1992 r. pożyczkę w wysokości 48,5 tys. euro. Pomoc przeznaczono na obsługę prawną procesu restrukturyzacji. Stoczni udało się odzyskać wiarygodność, przywrócono też płynność finansową. Realizacja programu przyniosła zatem wymierne korzyści. Kontrolerzy NIK pozytywnie ocenili nawet celowość zakupów sprzętu. Generalnie inspekcje Najwyższej Izby Kontroli ujawniły fatalny stan koordynacji i nadzoru sprawowanego przez administrację rządową. Odpowiedzialni urzędnicy często się zmieniali, w wielu wypadkach byli niekompetentni, nierzadko lekceważyli podstawowe obowiązki. Pełna ocena efektów programu PHARE w Polsce jest w zasadzie niemożliwa. Odpowiedzialni ministrowie nie kontrolowali ani realizacji projektów, ani efektów. Nie dysponowali też danymi o kosztach, jakie poniósł budżet państwa w wyniku współfinansowania programów. Urzędnicy tłumaczyli, że wyliczenia byłyby zbyt skomplikowane i w ogóle nie bardzo wiedzieli, jak je przeprowadzić. Nie można również ustalić, ile kosztowały (a nawet czego dotyczyły) liczne "euroszkolenia", ponieważ - jak stwierdził podsekretarz stanu w UKIE - zbiorcze opracowanie byłoby "pracochłonne i niełatwe". Jest zastanawiające, że w urzędach, przez które przepływa tak wielki strumień "europejskich" pieniędzy, notorycznie panuje bałagan, a dokumentacja jest praktycznie wszędzie niekompletna.
PHARE - Poland and Hungary Assistance for Restructuring Their Economy (Pomoc dla Polski i Węgier na Restrukturyzację Gospodarki). Program powstał w grudniu 1989 r. Początkowo przeznaczony tylko dla Polski i Węgier, z czasem objął również Bułgarię, Czechosłowację, Jugosławię i - na krótko - NRD (w 1990 r.), Albanię, Rumunię (w 1991 r.); Litwę, Łotwę, Estonię (w 1992 r.). Pomoc dla Jugosławii (z wyjątkiem humanitarnej) zawieszono w 1993 r. i nie wznowiono do dziś. Środki na każdy program rozdzielane są na podstawie odrębnych umów międzyrządowych (memoranda finansowe). Zawierają one opis programu, ogólny kosztorys, warunki realizacji, oceny i kontroli finansowej oraz termin zakończenia. W latach 1990-1997 rząd RP i Komisja Europejska podpisały memoranda dotyczące łącznie 106 programów. Do 1991 r. koordynowaniem pomocy PHARE zajmował się minister Witold Trzeciakowski, zaś w latach 1991-1996 Jacek Saryusz-Wolski, pełnomocnik rządu ds. integracji europejskiej oraz pomocy zagranicznej. Następnie sprawy te przejął Komitet Integracji Europejskiej i kierująca nim Danuta Hübner. Od listopada 1997 r. do lipca 1998 r. szefem KIE był Ryszard Czarnecki. Koordynowanie polega na rozpoznawaniu potrzeb poszczególnych resortów, uzyskiwaniu wstępnej akceptacji Rady Ministrów oraz prowadzeniu negocjacji z Komisją Europejską.
Większość projektów przygotowywano z ogromnym opóźnieniem, dotyczyło to zwłaszcza Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej. Memorandum finansowe dla programu Fiesta III podpisano w grudniu 1995 r., z terminem zakończenia w grudniu 1997 r. W tym czasie odpowiedzialny minister nie wyznaczył nawet urzędników do obsługi programu. Pierwszy projekt przedłożono dopiero w czerwcu 1997 r. (nie został on zresztą przyjęty przez Komisję Europejską). W efekcie Polska straciła ponad 2 mln euro, a pozostałe 11,5 mln euro komisja rozdysponowała według własnego uznania. Ciekawa jest też historia projektu Fiesta II. Od października 1996 r. do końca 1997 r. urzędnikom udało się przygotować kolejno dziesięć różnych wersji zarządzania tym programem. Realizacja każdego programu musi być nadzorowana przez urzędnika administracji rządowej. Jednak w większości skontrolowanych projektów (dotyczyły one przedsięwzięć za ponad 500 mln euro) nadzór prowadzili pracownicy rozmaitych fundacji. Oceniającym program Telekomunikacji Polskiej SA (5 mln euro) w ogóle nie udało się ustalić, kto właściwie miał go nadzorować. W trzech innych wypadkach stwierdzono, że funkcje nadzorcze pełniły osoby będące równocześnie kierownikami nadzorowanych przez siebie jednostek. W 1995 r. dyrektor generalny fundacji Fundusz Współpracy podpisał w imieniu polskiego rządu umowę z Unią Europejską na 6 mln euro, choć nie miał do tego upoważnienia. Wprawdzie zwracał się wcześniej w tej sprawie do pełnomocnika rządu, lecz nie otrzymał odpowiedzi. Co więcej, okazało się, że fundacja ta już od czterech lat realizowała bez udokumentowanego upoważnienia rządu program Agrolinia, którego wartość szacowano na 30 mln euro. Trzeba jednak przyznać, że często zamieszanie powodowane było skomplikowanymi i bardzo czasochłonnymi procedurami w samej Komisji Europejskiej, a nawet niedbalstwem i złą wolą brukselskich komisarzy. W połowie 1996 r. podpisano na przykład memorandum finansowe na zakup specjalistycznego sprzętu dla policji. Po ośmiu miesiącach zwlekania komisja unieważniła przetarg, a po kolejnych trzech miesiącach przejęła postępowanie przetargowe, rozpoczynając je od początku. Kontrolerzy NIK potwierdzili, że komisarze wywierali niezgodne z prawem naciski na polską stronę. Zdarzyło się, że komisja tylko dlatego unieważniła legalnie przeprowadzony w Polsce przetarg na kontrakt wartości 2,5 mln euro, że wygrała go firma polska, a nie niemiecka, której ofertę odrzucono, ponieważ nie spełniała warunków technicznych. Komisarze poparli jednak Niemców i - po uzupełnieniu braków - przyjęli ich ofertę. Tymczasem powtórzenie oceny ofert jest nielegalne i niezgodne z procedurami PHARE. Po przeprowadzeniu kontroli NIK domagała się uporządkowania i usprawnienia sposobów wykorzystywania pomocy PHARE. Prace nad procedurami trwają, ale wydaje się, że prawdziwym problemem pozostaje przede wszystkim brak profesjonalnej kadry urzędniczej. I dotyczy to nie tylko programów PHARE, lecz całego procesu integracji Polski ze strukturami europejskimi. Najwyżsi urzędnicy państwowi zajęci są najczęściej zdobywaniem osobistych wpływów, zaś niżsi są przerażeni, gdy mają decydować o wykorzystywaniu pieniędzy przeznaczonych na realizację programów Unii Europejskiej. Dominuje więc filozofia chowania głowy w piasek i spychania odpowiedzialności na kolejne szczeble. Tymczasem Polska potrzebuje na tych stanowiskach energicznych fachowców, dobrze obeznanych z kwestiami prawnymi, organizacyjnymi i proceduralnymi Wspólnot Europejskich. Muszą oni nie tylko efektywnie dbać o pozyskiwanie pomocy finansowej dla naszego kraju, ale także przygotowywać szczegółowe rozwiązania przybliżające nasze przystąpienie do Unii Europejskiej. Od ich kompetencji, zdolności negocjacyjnych i przebojowości w dużym stopniu będzie zależała przyszła pozycja Polski w unii. Gra toczy się więc o wysoką stawkę.
PHARE - Poland and Hungary Assistance for Restructuring Their Economy (Pomoc dla Polski i Węgier na Restrukturyzację Gospodarki). Program powstał w grudniu 1989 r. Początkowo przeznaczony tylko dla Polski i Węgier, z czasem objął również Bułgarię, Czechosłowację, Jugosławię i - na krótko - NRD (w 1990 r.), Albanię, Rumunię (w 1991 r.); Litwę, Łotwę, Estonię (w 1992 r.). Pomoc dla Jugosławii (z wyjątkiem humanitarnej) zawieszono w 1993 r. i nie wznowiono do dziś. Środki na każdy program rozdzielane są na podstawie odrębnych umów międzyrządowych (memoranda finansowe). Zawierają one opis programu, ogólny kosztorys, warunki realizacji, oceny i kontroli finansowej oraz termin zakończenia. W latach 1990-1997 rząd RP i Komisja Europejska podpisały memoranda dotyczące łącznie 106 programów. Do 1991 r. koordynowaniem pomocy PHARE zajmował się minister Witold Trzeciakowski, zaś w latach 1991-1996 Jacek Saryusz-Wolski, pełnomocnik rządu ds. integracji europejskiej oraz pomocy zagranicznej. Następnie sprawy te przejął Komitet Integracji Europejskiej i kierująca nim Danuta Hübner. Od listopada 1997 r. do lipca 1998 r. szefem KIE był Ryszard Czarnecki. Koordynowanie polega na rozpoznawaniu potrzeb poszczególnych resortów, uzyskiwaniu wstępnej akceptacji Rady Ministrów oraz prowadzeniu negocjacji z Komisją Europejską.
Większość projektów przygotowywano z ogromnym opóźnieniem, dotyczyło to zwłaszcza Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej. Memorandum finansowe dla programu Fiesta III podpisano w grudniu 1995 r., z terminem zakończenia w grudniu 1997 r. W tym czasie odpowiedzialny minister nie wyznaczył nawet urzędników do obsługi programu. Pierwszy projekt przedłożono dopiero w czerwcu 1997 r. (nie został on zresztą przyjęty przez Komisję Europejską). W efekcie Polska straciła ponad 2 mln euro, a pozostałe 11,5 mln euro komisja rozdysponowała według własnego uznania. Ciekawa jest też historia projektu Fiesta II. Od października 1996 r. do końca 1997 r. urzędnikom udało się przygotować kolejno dziesięć różnych wersji zarządzania tym programem. Realizacja każdego programu musi być nadzorowana przez urzędnika administracji rządowej. Jednak w większości skontrolowanych projektów (dotyczyły one przedsięwzięć za ponad 500 mln euro) nadzór prowadzili pracownicy rozmaitych fundacji. Oceniającym program Telekomunikacji Polskiej SA (5 mln euro) w ogóle nie udało się ustalić, kto właściwie miał go nadzorować. W trzech innych wypadkach stwierdzono, że funkcje nadzorcze pełniły osoby będące równocześnie kierownikami nadzorowanych przez siebie jednostek. W 1995 r. dyrektor generalny fundacji Fundusz Współpracy podpisał w imieniu polskiego rządu umowę z Unią Europejską na 6 mln euro, choć nie miał do tego upoważnienia. Wprawdzie zwracał się wcześniej w tej sprawie do pełnomocnika rządu, lecz nie otrzymał odpowiedzi. Co więcej, okazało się, że fundacja ta już od czterech lat realizowała bez udokumentowanego upoważnienia rządu program Agrolinia, którego wartość szacowano na 30 mln euro. Trzeba jednak przyznać, że często zamieszanie powodowane było skomplikowanymi i bardzo czasochłonnymi procedurami w samej Komisji Europejskiej, a nawet niedbalstwem i złą wolą brukselskich komisarzy. W połowie 1996 r. podpisano na przykład memorandum finansowe na zakup specjalistycznego sprzętu dla policji. Po ośmiu miesiącach zwlekania komisja unieważniła przetarg, a po kolejnych trzech miesiącach przejęła postępowanie przetargowe, rozpoczynając je od początku. Kontrolerzy NIK potwierdzili, że komisarze wywierali niezgodne z prawem naciski na polską stronę. Zdarzyło się, że komisja tylko dlatego unieważniła legalnie przeprowadzony w Polsce przetarg na kontrakt wartości 2,5 mln euro, że wygrała go firma polska, a nie niemiecka, której ofertę odrzucono, ponieważ nie spełniała warunków technicznych. Komisarze poparli jednak Niemców i - po uzupełnieniu braków - przyjęli ich ofertę. Tymczasem powtórzenie oceny ofert jest nielegalne i niezgodne z procedurami PHARE. Po przeprowadzeniu kontroli NIK domagała się uporządkowania i usprawnienia sposobów wykorzystywania pomocy PHARE. Prace nad procedurami trwają, ale wydaje się, że prawdziwym problemem pozostaje przede wszystkim brak profesjonalnej kadry urzędniczej. I dotyczy to nie tylko programów PHARE, lecz całego procesu integracji Polski ze strukturami europejskimi. Najwyżsi urzędnicy państwowi zajęci są najczęściej zdobywaniem osobistych wpływów, zaś niżsi są przerażeni, gdy mają decydować o wykorzystywaniu pieniędzy przeznaczonych na realizację programów Unii Europejskiej. Dominuje więc filozofia chowania głowy w piasek i spychania odpowiedzialności na kolejne szczeble. Tymczasem Polska potrzebuje na tych stanowiskach energicznych fachowców, dobrze obeznanych z kwestiami prawnymi, organizacyjnymi i proceduralnymi Wspólnot Europejskich. Muszą oni nie tylko efektywnie dbać o pozyskiwanie pomocy finansowej dla naszego kraju, ale także przygotowywać szczegółowe rozwiązania przybliżające nasze przystąpienie do Unii Europejskiej. Od ich kompetencji, zdolności negocjacyjnych i przebojowości w dużym stopniu będzie zależała przyszła pozycja Polski w unii. Gra toczy się więc o wysoką stawkę.
Więcej możesz przeczytać w 22/1999 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.