Szykuje się rekonstrukcja rządu. Ponoć radykalna i ożywcza. PO przypomina dzisiaj duże martwe ciało, które potrzebuje elektrowstrząsów, by ożyć. Jaką dawkę zaserwuje premier? I czy w ogóle sięgnie po tę metodę? Nie wie zapewne nikt. Na wszelki wypadek może warto przypomnieć kilka rad, które starożytni troszczący się o losy państwa dawali rządzącym. Na przykład Arystoteles radził wystrzegać się popularnej wśród władzy zasady: „ścinaj kłosy wysoko rosnące”. Otóż nie, mówił Arystoteles, nie ścinaj. Otocz się ludźmi o silnych osobowościach, otwartych głowach i nieprzeciętnej energii. Średniactwo nie zawsze wspiera skuteczne przywództwo, a posłuszeństwo i karność nie zawsze są warunkiem dobrej współpracy.
Platon z kolei w „Państwie” pisał: bierz do polityki ludzi, dla których władza jest powinnością, a nie obiektem afektów. Zakochani we władzy najczęściej są niebezpieczni, porywczy i nieudolni. Platon uważał również, że polityk powinien być osobą wykształconą. U nas się mówi, że minister to dobry menedżer, a od meritum są doradcy. Nieprawda. Wiedza jest podstawowym warunkiem jakości pracy politycznej. Miałam ostatnio okazję słuchać premiera „Kazia” Marcinkiewicza, który mówiąc o politycznych kompetencjach, odwoływał się do… swojej biografii. W tej prezentacji było widać, że jedyne kompetencje, jakie nabył w swoim życiu, to był kurs fizyki, który umożliwił mu prowadzenie lekcji w szkole podstawowej. Reszta to dzieje Nikodema Dyzmy. Bardzo dużo u nas Nikodemów, za dużo. Dobrze by więc było, żeby rządzący znali się nie tylko na rządzeniu (cóż to zresztą znaczy?), ale również na jakimś elemencie realnego świata.
Arystoteles dowodził, że bardzo ważnym elementem władzy jest przyjaźń wśród tych, którzy ją sprawują. Dziś lepiej mówić o współpracy, bo przyjaźnie w polityce z serdecznych przechodzą często w „szorstkie”, czyli w wyniszczającą walkę (Miller – Kwaśniewski, Tusk – Schetyna). Nie ulega wątpliwości, że model indywidualnego przywództwa opartego na rywalizacji i ambicjach się przeżył. Dziś przywódcy stają się skuteczni i – co najważniejsze – bezpieczni dla społeczeństwa dzięki współpracy z innymi, a nie rozhuśtaniu własnych ambicji i egoizmów. Chodzi zarówno o współpracę w obrębie rządu (żywię mocne przekonanie, że w naszym rządzie ministrowie nie komunikują się z sobą), jak i ze społeczeństwem, z organizacjami i ekspertami.
W sprawach bardziej technicznych i bez pomocy starożytnych radziłabym premierowi ograniczenie liczby ministerstw. Zasługi wybrańców można nagradzać wysokim miejscem na liście kandydatów w nadchodzących wyborach, a niekoniecznie ministerstwem. Dzięki temu jeden resort (cyfryzacji) rozwiąże się wkrótce sam, bo minister, dla którego ministerstwo zostało powołane, wyjedzie do Brukseli.
Ale inne pozostaną. Nie rozumiem na przykład, po co nam takie rozbudowane ministerstwo obrony w czasach, gdy nie mamy się przed kim bronić. Znacznie pilniejsza jest dziś obrona przed roszczeniami tego resortu niż roztrwanianie publicznych pieniędzy na „modernizację armii”.
Nie za bardzo rozumiem też sens istnienia Ministerstwa Spraw Wewnętrznych, zwłaszcza po ostatnim marszu chuliganów. Wydawać by się mogło, że minister spraw wewnętrznych zajmuje się zbieraniem informacji o takich środowiskach, a także ma sposoby i środki, by przeciwdziałać zniszczeniom przez nich powodowanym. Ale nie. Minister zniknął, resort się utajnił. Nie dało się zauważyć żadnych śladów jego aktywności: ani na ulicach, ani przy rosyjskiej ambasadzie, ani przy tęczy. Może więc lepiej powołać jakieś oddziały samoobrony przed narodowym kibolstwem, niż liczyć na ochronę ze strony tego kosztownego resortu?
Sporo można by też oszczędzić na redukcji pewnych ministerstw. Edukację, szkolnictwo wyższe i sport można połączyć w jeden resort. Taniej, efektywniej, rozsądniej. Za to radykalnie należy rozdzielić Ministerstwo Rolnictwa od PSL. Kompetencje w zakresie rolnictwa mają przecież nie tylko członkowie tej partii, ale tylko w tej partii kompetencje idą w parze z interesem (niekoniecznie wspólnym). Można by jeszcze… Wiele by można, ino trzeba chcieć. ■
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.