Pracowników Okęcia niepokoją plany utworzenia Polskiego Holdingu Lotniczego, o którym ostatnio mówili przedstawiciele rządu. Holding miałby połączyć lotnisko Chopina z mającym duże problemy finansowe LOT-em. Pracownicy lotniska obawiają się, że ich firma będzie musiała spłacać długi przewoźnika. I twierdzą, że doprowadzi to do upadku stołecznego „Okęcia”.
Cezary Wieński, przewodniczący Rady Pracowniczej PPL, przekonuje, że zyski lotniska nie pokryją nawet części zobowiązań LOT-u. – Nie jesteśmy w stanie utrzymywać LOT-u, obie spółki zbankrutują – mówi. Jeśli doszłoby do bankructwa portu im. Chopina, Warszawa zostałaby bez lotniska. Modlin nie będzie w stanie przejąć wszystkich lotów obsługiwanych przez stolicę. Podwarszawski port może obsłużyć rocznie ok. 3 mln pasażerów. Okęcie co roku obsługuje trzy razy więcej.
„Uważamy, że działania w sprawie utworzenia PHL mają wymiar stricte polityczny i do tego stojący w sprzeczności do publicznych deklaracji Premiera Donalda Tuska. (…) Podejmowane działania, mające na celu uratowanie sytuacji do najbliższych wyborów, nie uwzględniają groźby katastrofy, jaka nastąpi w transporcie lotniczym na terenie RP za dwa, trzy lata” – ostrzegają w piśmie do szefa rządu przedstawiciele PPL. Zapowiadają też, że jeśli doniesienia o planach utworzenia Polskiego Holdingu Lotniczego się potwierdzą, może dojść do strajku na lotnisku.
W rozmowie z „Wprost” Ministerstwo Skarbu przyznaje, że trwają prace analityczne związane z pomysłem utworzenia PHL. – To jeden ze sposobów na konsolidację spółek z branży lotniczej i uwolnienie niewykorzystywanych w pełni synergii gospodarczych. Jest jednak za wcześnie, by mówić o szczegółach – mówi wiceminister skarbu Rafał Baniak.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.