Będzie kontrola w Urzędzie Rejestracji Produktów Leczniczych - ustaliła Telewizja Republika.
Kontrola miała zostać zlecona przez ministra zdrowia Bartosza Arłukowicza. Ma to być odpowiedź na publikację „Gazety Polskiej Codziennie”, w której czytamy o tajnych dokumentach porozrzucanych w garażu tej instytucji.
"Grube teczki wypełnione dokumentami, pojedyncze kartki z nadrukami logo wielkich znanych koncernów farmaceutycznych, także mniejszych producentów preparatów medycznych oraz importerów i dystrybutorów leżące w nieładzie na betonowej posadzce" – dokumenty tego typu miały być pozostawione bez żadnej kontroli w instytucji bezpośrednio podległej Ministerstwu Zdrowia. Jak poinformował rzecznik prasowy ministra, Krzysztof Bąk, minister zdrowia zlecił kontrolę w Urzędzie Rejestracji Produktów Leczniczych, a o wynikach kontroli media zostaną poinformowane po jej zakończeniu.
Telewizja Republika próbowała ustalić szczegóły dotyczące przetrzymywania dokumentów w garażu. Rzecznik prasowy Urzędu Rejestracji Produktów Leczniczych, Wojciech Łuszczyna, przekonywał dziennikarzy, że cześć archiwów Urzędu zostało zalane podczas powodzi i dokumenty zostały wyłożone na posadzce do wyschnięcia. – Przez 24 h były włączone kamery, także dozór ochroniarza był całodobowy – twierdził.
eb, Telewizja Republika
"Grube teczki wypełnione dokumentami, pojedyncze kartki z nadrukami logo wielkich znanych koncernów farmaceutycznych, także mniejszych producentów preparatów medycznych oraz importerów i dystrybutorów leżące w nieładzie na betonowej posadzce" – dokumenty tego typu miały być pozostawione bez żadnej kontroli w instytucji bezpośrednio podległej Ministerstwu Zdrowia. Jak poinformował rzecznik prasowy ministra, Krzysztof Bąk, minister zdrowia zlecił kontrolę w Urzędzie Rejestracji Produktów Leczniczych, a o wynikach kontroli media zostaną poinformowane po jej zakończeniu.
Telewizja Republika próbowała ustalić szczegóły dotyczące przetrzymywania dokumentów w garażu. Rzecznik prasowy Urzędu Rejestracji Produktów Leczniczych, Wojciech Łuszczyna, przekonywał dziennikarzy, że cześć archiwów Urzędu zostało zalane podczas powodzi i dokumenty zostały wyłożone na posadzce do wyschnięcia. – Przez 24 h były włączone kamery, także dozór ochroniarza był całodobowy – twierdził.
eb, Telewizja Republika