Podczas sobotniego wojewódzkiego zjazdu SLD w Bydgoszczy Dyduch przestrzegł "przed stłamszeniem przez Kościół", w przypadku braku obrony świeckiego charakteru państwa. "Jak lewica rządzi, to Kościół najwięcej ciągnie. Kupują nas, terroryzują. Mówią: my was poprzemy w sprawie Unii Europejskiej, ale chcą zapisów w konstytucji europejskiej o wartościach religijnych" - powiedział.
W poniedziałek w "Radiu Zet" Dyduch podtrzymał tę opinię. "Jak rozmawialiśmy o Unii Europejskiej, Kościół powiedział: +tak+ dla Unii, ale Invocatio Dei, zapewnienie tych przywilejów, które ma dzisiaj w Polsce. Czy to nie jest forma terroru czy nacisku, która nie przystoi w takich sytuacjach?" - pytał.
Sekretarz generalny SLD podkreślił, że chodzi mu o równość wyznań i poglądów w Polsce oraz o szanowanie wolności osobistych. Według niego, obecnie trudno o to w Polsce, "bo presja Kościoła jest ogromna". Jako przykład podał problem aborcji. "To jest wolność osobista, której w Polsce się zakazuje" - powiedział.
Wyjaśnił, że o "tłamszeniu" polityków mówił w kontekście tego, że - jego zdaniem - członkowie polskiego rządu nie mogą krytykować Kościoła, bo "oczywiście zaczyna się wojna". Według Dyducha, gdyby któryś z członków rządu, liderów SLD, wypowiedział się krytycznie o Kościele, to "wszystko by mu zarzucono, łącznie z tym, że źle prowadzi ministerstwo, źle załatwia polskie sprawy". "Zostałby ostatnim człowiekiem, który by się nadawał do rządu. Wszyscy są ostrożni w związku z tym" - ocenił Dyduch.
Tłumaczył też dziennikarzom, że to jego pogląd, ale podzielany przez część SLD, natomiast nie jest to oficjalne stanowisko Sojuszu. Dodał, że chciałby, aby przed kongresem SLD podjął dyskusję o relacji państwo - Kościół.
Premier, odnosząc się do wypowiedzi Dyducha o tłamszeniu i terroryzowaniu przez Kościół ocenił, że "są to słowa na wyrost". "Ja się nie czuję ani stłamszony, ani terroryzowany" - powiedział w radiowych Sygnałach Dnia.
Miller podkreślił, że jako socjaldemokrata, zdecydowanie opowiada się za świeckim modelem państwa, ale nie oznacza to odrzucenia współpracy z Kościołem tam, gdzie jest to możliwe i pożyteczne". Dodał, że docenia pozytywne zaangażowanie Kościoła w wiele ważnych spraw, np. w integrację europejską.
Według niego, polska współczesna lewica "ostatecznie i nieodwołalnie odrzuciła antyreligijność i programową ateizację społeczeństwa", a podział na występującą w ochronie wiary prawicę i walczącą z Kościołem lewicę "można wywoływać tylko wtedy, gdy religię i Kościół chce się wykorzystać do walki politycznej".
Natomiast abp Józef Życiński uważa, że wypowiedzi Dyducha "nie mają uzasadnienia merytorycznego" i świadczą o "jakimś stanie emocjonalnym, gdzie, wtedy gdy wewnętrzne problemy i kłótnie nie stwarzają perspektywy szybkiego rozwiązania, najłatwiej jest znaleźć zewnętrznego wroga i straszyć nim".
Metropolita lubelski ocenił, że słowa Dyducha są "zgoła nietypowe, nawet jak na terminologię wewnętrznego spotkania lewicy". Arcybiskup podkreślił, że podczas wspólnych obrad rządu i Episkopatu "nikt nikogo nie terroryzował".
"O tym invocatio rozmawialiśmy podczas posiedzenia komisji wspólnej Episkopatu i rządu. Uczestniczyłem w obradach i nie miałem wrażenia, żebym terroryzował, czy żeby ktoś ze strony kościelnej terroryzował ministra Dąbrowskiego czy Hausnera, którzy uczestniczyli ze strony rządowej" - powiedział.
Abp Życiński porównał Dyducha i senatora SLD Ryszarda Jarzembowskiego, który w poniedziałkowej "Gazecie Wyborczej" poparł sekretarza SLD, do Albina Siwaka, budowlańca-betoniarza, członka najwyższych władz PZPR w latach 80., symbolu "betonowych" komunistycznych poglądów.
les, pap