To miało być delikatne ocieplenie wizerunku. Małgorzata Tusk wyznała, że premier jest zdolny do łez. – Czasami płacze w sposób zupełnie bezsensowny dla mnie, taki wzruszający – mówiła żona premiera w rozmowie z Moniką Olejnik. – Płacze, oglądając filmy, „Króla Lwa” z córką, albo mecze, jak nasi wygrywają – doprecyzowała premierowa. I zaczęło się. W internecie posypały się drwiny. „Małgorzato, wyłącz to” – mówił na memach premier, zakrywając twarz, patrząc na umierającego lwa Mufasę. Dziennikarze urządzili twitterowy plebiscyt na wyciskacze łez. Jedni wskazywali „Terminatora”, a inni reklamy: – Płaczę na reklamie papieru Velvet, jak labradorek noskiem rozwija rolkę – ironizował Michał Majewski, który zaproponował ogólnopolski seans płakania w ogrodach kancelarii premiera. W medialnym poruszeniu nikt nie zwrócił uwagi na jedno: wbrew temu, co powiedziała Małgorzata Tusk, płacz na „Królu Lwie” nie jest wcale bezsensowny. Ma swój biologiczny sens. Jeśli premier rzeczywiście płacze na filmach, może mieć wysoką zdolność empatii, która przydaje się zarówno w życiu, jak i polityce.
Przytul martwego bobaska
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.