Były minister zdrowia: Arłukowicz nic nie zrobił

Były minister zdrowia: Arłukowicz nic nie zrobił

Dodano:   /  Zmieniono: 
Marek Balicki (fot. Wprost) Źródło: Wprost
- W ostatnim roku kolejki wydłużyły się o 40 procent. Jeżeli tendencja się utrzyma, a poparcie dla Platformy Obywatelskiej będzie spadać, wtedy minister Bartosz Arłukowicz może zakończyć swoją misję. Rozumiem, że dzisiaj premier chce dociągnąć do końca – mówi w rozmowie z Wprost.pl były minister zdrowia Marek Balicki.
Michał Olech, Wprost.pl: Abstrahując od tego, że Bartosz Arłukowicz był politykiem SLD, jaką ocenę by mu pan wystawił? 

Marek Balicki: Moja ocena nie odbiega od oceny „Gazety Wyborczej” w przeddzień rekonstrukcji. Była to najniższa ocena ze wszystkich ministrów. Joanna Mucha na początku też miała trudności w znalezieniu się w nowej roli, ale przed odejściem z resortu sportu wykazała wyraźny postęp. U ministra Arłukowicza jest niestety odwrotnie.  

Może zbyt wiele oczekujemy od jednej osoby? Pieniędzy w systemie zdrowotnym jest przecież za mało. 

To jasne, ale minister Arłukowicz przez dwa lata nic nie zrobił. Z Ewą Kopacz w wielu sprawach mieliśmy odrębne zdania, ale widać było, że ona coś robi, przygotowuje projekty ustaw i chce naprawić system. Nie we wszystkim miała rację, ale coś jednak robiła. Ostatnie dwa lata to zastój. Tym bardziej groźny, że rosną potrzeby finansowe, a NFZ ma mniej pieniędzy, bo jesteśmy w czasach kryzysu, więc ze składek wpływa mniej środków.  

PiS chce odwołać ministra zdrowia. Powód: prywatyzacja służby zdrowia, czyli zapowiedź wprowadzenia dodatkowych ubezpieczeń zdrowotnych. To rozsądny argument? 

Powodem odwołania powinna być ocena dwóch lat pracy ministra Arłukowicza. Dlatego SLD z pewnością poprze wniosek o odwołanie ministra zdrowia. Ubezpieczenia dodatkowe są złym pomysłem, zwłaszcza dla osób znajdujących się w trudnej sytuacji zdrowotnej. Skąd bezrobotny albo emeryt weźmie dodatkowo 100 czy 200 zł miesięcznie?

Czyli dodatkowe ubezpieczenia stworzą podział na biednych i bogatych?

Zdecydowanie tak. Z ostatniej „Diagnozy społecznej” prof. Czapińskiego wynika, że tylko kilka procent gospodarstw domowych deklarowało, że zapłaci 100 zł, a pytanie dotyczyło brzmiało: czy zgodzisz się zapłacić 100 zł, jeżeli zasadniczo poprawi się dostęp do opieki zdrowotnej. Mówiąc obrazowo, po wprowadzeniu dodatkowych ubezpieczeń kilka, może kilkanaście procent Polaków będzie jeździć specjalnymi pasami na autostradzie, a reszta na tym straci, bo koszyk świadczeń gwarantowanych zostanie odchudzony. 

Skoro pieniędzy w systemie jest za mało, podwyżka składki zdrowotnej jest przesądzona? To kwestia miesięcy, lat? 

Społeczeństwo się starzeje, ale raczej miesięcy, a nie lat. Należy jednak zacząć od przerwania marnotrawstwa, które dzisiaj się dokonuje. To paradoks, że na opiekę zdrowotną wydajemy niemal najmniej w Europie, a jednocześnie stać nas na marnotrawstwo. 

Czyli gdyby premier zapytał pana o radę, sugerowałby pan dymisję ministra zdrowia?

Powiedziałbym tak, jak większość ekspertów i komentatorów. To, że przy okazji rekonstrukcji rządu Donald Tusk nie wymienił ministra zdrowia, było błędem. Chyba, że są jakieś sprawy, o których nie wiemy. Może premier ma jakieś zobowiązania w stosunku do Bartosza Arłukowicza. Na pewno nie dotyczą one jednak opieki zdrowotnej. 

Może premier po prostu nie miał lepszego kandydata.

Ale nawet w kierownictwie ministerstwa zdrowia można znaleźć lepszego kandydata.  

A kto byłby lepszy? Sławomir Neumann? 

Mógłby to być na przykład Neumann. Ponadto wiem, że były prowadzone rozmowy z osobami spoza Platformy, ale do ostatecznej decyzji jednak nie doszło. 

Arłukowicz utrzyma się na stanowisku do końca kadencji? 

Zależy, co stanie się w przyszłym roku. W ostatnim roku kolejki wydłużyły się o 40 procent. Jeżeli tendencja się utrzyma, a poparcie dla Platformy będzie spadać, wtedy minister Arłukowicz może zakończyć swoją misję. Rozumiem, że dzisiaj premier chce dociągnąć do końca. Jednocześnie pozostawienie ministra Arłukowicza jest sygnałem, że w ochronie zdrowia Platforma do wyborów nie chce nic zmieniać.