Pochodzący z Polski politolog był w latach 1977-80 doradcą prezydenta USA Jimmy'ego Cartera.
Koncentracja władz USA na Iraku wynika - zdaniem Brzezińskiego - z szoku, jakim był dla amerykańskiej polityki zamach terrorystyczny 11 września 2001 r.
"Ten dzień odmienił Amerykę. Dla reszty świata nie miał on takiego znaczenia, jednak gdy coś zmienia się w sytuacji mocarstwa światowego nr 1 , ma to trwały wpływ na cały system międzynarodowy" - podkreślił Brzeziński.
Były doradca Cartera wypowiedział się przeciwko stosowaniu pojęcia "walka z terroryzmem": "Zawsze podkreślałem, że należy walczyć z wrogami, ale nie z techniką. Walczyć z terroryzmem to tak, jakby w 1939 r. wypowiedzieć walkę wojnie błyskawicznej".
Wojna błyskawiczna (po niemiecku "Blitzkrieg") była taktyką szybkich uderzeń pancernych stosowaną przez wojsko hitlerowskich Niemiec.
"Terroryzm jest techniką, stosowaną przez ludzi, których trzeba zidentyfikować, jeżeli chcemy prowadzić z nimi wojnę. Nie powinniśmy postępować tak, jakby chodziło o konflikt teologiczny, lecz musimy podchodzić do terroryzmu w kontekście problemów na Bliskim Wschodzie" - wyjaśnił Brzeziński.
"Prawdziwym testem" dla administracji Busha będzie - według niego - wywiązanie się z zapowiedzi pokojowego planu dla Palestyńczyków i Izraela. "Doświadczenie mówi mi, że nie ma zbyt wielu powodów do optymizmu" - powiedział Brzeziński w wywiadzie dla "Spiegla".
sg, pap