W ostatniej scenie „Amatora” Krzysztofa Kieślowskiego pana bohater kieruje kamerę na siebie. Jako reżyser i scenarzysta robi pan to samo?
Jerzy Stuhr: Wyłącznie po to kręcę filmy. Siadając nad pustą kartką, zastanawiam się, co jeszcze mogę z siebie wyrzucić, jakie historie opowiedzieć. Nie ma już tych tematów prawdziwie dla mnie istotnych wiele. Jak Bóg da i pożyję jeszcze 20 lat, może zrobię coś w stylu „Miłości” Hanekego. A „Obywatela” napisałem, bo zdałem sobie sprawę, że ciekawe życie mieliśmy. Ja i całe moje pokolenie. Bunty, strajki, stan wojenny, „Solidarność”, 25 lat wolności. Przetrwaliśmy czasy od stalinizmu aż po demokrację. Komu jeszcze w Europie przypadły takie losy?
Ale nie robi pan nadętego, epickiego filmu.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.