Joanna Mucha przyznała, że odeszła z rządu, bo nie piła z mężczyznami. Ewa Kopacz whisky nie pije i cygar nie pali. I jest marszałkiem Sejmu, z którym, jak mówią w sejmowych kuluarach, premier konsultuje wszystko.
Agnieszka Burzyńska, Marcin Dzierżanowski: Kupiła już pani sobie whisky i cygara?
Ewa Kopacz: Whisky nie piję. Cygar też nie palę.
Martwimy się, że w Platformie będzie pani ciężko.
Rozmawiacie z kobietą, która z rekomendacji PO jest pierwszym w historii Polski marszałkiem Sejmu. Dotąd radziłam sobie bez cygar i whisky.
Joanna Mucha ostatnio przyznała, że musiała odejść z rządu, bo nie piła z kolegami alkoholu.
Trochę państwo upraszczają. Moim zdaniem chciała po prostu powiedzieć, że kobietom w polityce jest trudniej. I tyle.
A jest trudniej?
Na pewno inaczej. Ale skutecznie udowadniamy, że możemy być partnerami. Może tego jeszcze nie widać w mediach, ale na przykład w komisjach sejmowych posłanki są świetnymi ekspertkami we wszystkich dziedzinach. Nieraz merytorycznie zawstydzają mężczyzn.
Tyle że prawdziwą, brutalną politykę uprawia się gdzie indziej. Ostatnio widać to było na nagranych ukrytą kamerą taśmach z Dolnego Śląska, na których jedni faceci wycinają z partyjnej gry innych.
Obraz kolegów jako macho uciskających partyjne koleżanki nie jest prawdziwy. Nie dam się też wpisać w narrację, w ramach której kobiety są w PO paprotkami. W polityce czysto męski świat przestał istnieć, słynny szklany sufit wali się na naszych oczach. Odkąd jestem marszałkiem, na każdym posiedzeniu Sejmu organizuję spotkania z posłankami Platformy. Zapewniam, że to są twardo stąpające po ziemi panie, które wiedzą, czego chcą, zarówno w życiu, jak i w polityce. Lamentów na zły los nigdy od nich nie słyszałam. Szkoda, że media mało je pokazują, eksponując drugorzędne konflikty.
Ale to nie media odpowiadają za to, że wyborcy odwracają się od Platformy. W rankingu zaufania Donald Tusk wypada gorzej niż Jarosław Kaczyński. W Platformie słychać nieśmiałe głosy, że może premier powinien ustąpić.
Ci, którzy znają mądry upór Donalda Tuska, wiedzą doskonale, że się nie podda i będzie pełnił swoją funkcję do końca.
Do końca jego czy Platformy?
Bez złośliwości. Do momentu, w którym wyborcy mu nie powiedzą, że chcą u steru kogoś innego. Obserwuję Tuska od wielu lat. Wiedzą państwo, co w nim najbardziej cenię? Że się nie ugina pod trudnościami. Przeciwnie: one go mobilizują. Łatwo jest rządzić, gdy wszyscy obsypują pochwałami, sondaże idą w górę, a gospodarka kwitnie. Tyle że prędzej czy później ta sielanka się kończy. I premier świetnie sobie z tym daje radę, w gorszych czasach nie traci determinacji i odwagi. Pod tym względem jest ze stali.
Podobno jest pani jedyną osobą w partii, z którą wszystko konsultuje. I podobno tylko od pani potrafi spokojnie przyjąć krytykę.
Nie zajmujmy się plotkami. Premier o wielu rzeczach mnie informuje, ale z całą pewnością nie jestem jedyna. Z tym spokojnym przyjmowaniem krytyki też różnie bywa. Na Radzie Ministrów często obrywało mi się najbardziej.
Nie wierzymy.
To spytajcie kogokolwiek, kto był wtedy w rządzie. Czasem wystarczyło, że przewróciłam oczami, a premier się wściekał.
Często pani przewracała?
Chyba częściej niż inni. Po pierwsze, znana jestem z tego, że mówię, co myślę. Po drugie, byłam walecznym ministrem zdrowia, zwłaszcza gdy chodziło o pieniądze dla resortu. Potrafiłam z uporem wracać do tematu, nawet kiedy mówiono już o czymś zupełnie innym.
A jak trzeba, trzasnąć drzwiami i demonstracyjnie wyjść z sali obrad.
Legendy. Ktoś wymyślił tę historię i ona teraz za mną chodzi. Ja sobie takiej sytuacji nie przypominam.
Jak premier daje burę?
Spokojnym tonem, choć nie bez złośliwości. Czasem boli bardziej, niż gdyby krzyknął.
Najnowszy "Wprost" jest dostępny na Facebooku .
"Wprost" jest dostępny również w wersji do słuchania
Ewa Kopacz: Whisky nie piję. Cygar też nie palę.
Martwimy się, że w Platformie będzie pani ciężko.
Rozmawiacie z kobietą, która z rekomendacji PO jest pierwszym w historii Polski marszałkiem Sejmu. Dotąd radziłam sobie bez cygar i whisky.
Joanna Mucha ostatnio przyznała, że musiała odejść z rządu, bo nie piła z kolegami alkoholu.
Trochę państwo upraszczają. Moim zdaniem chciała po prostu powiedzieć, że kobietom w polityce jest trudniej. I tyle.
A jest trudniej?
Na pewno inaczej. Ale skutecznie udowadniamy, że możemy być partnerami. Może tego jeszcze nie widać w mediach, ale na przykład w komisjach sejmowych posłanki są świetnymi ekspertkami we wszystkich dziedzinach. Nieraz merytorycznie zawstydzają mężczyzn.
Tyle że prawdziwą, brutalną politykę uprawia się gdzie indziej. Ostatnio widać to było na nagranych ukrytą kamerą taśmach z Dolnego Śląska, na których jedni faceci wycinają z partyjnej gry innych.
Obraz kolegów jako macho uciskających partyjne koleżanki nie jest prawdziwy. Nie dam się też wpisać w narrację, w ramach której kobiety są w PO paprotkami. W polityce czysto męski świat przestał istnieć, słynny szklany sufit wali się na naszych oczach. Odkąd jestem marszałkiem, na każdym posiedzeniu Sejmu organizuję spotkania z posłankami Platformy. Zapewniam, że to są twardo stąpające po ziemi panie, które wiedzą, czego chcą, zarówno w życiu, jak i w polityce. Lamentów na zły los nigdy od nich nie słyszałam. Szkoda, że media mało je pokazują, eksponując drugorzędne konflikty.
Ale to nie media odpowiadają za to, że wyborcy odwracają się od Platformy. W rankingu zaufania Donald Tusk wypada gorzej niż Jarosław Kaczyński. W Platformie słychać nieśmiałe głosy, że może premier powinien ustąpić.
Ci, którzy znają mądry upór Donalda Tuska, wiedzą doskonale, że się nie podda i będzie pełnił swoją funkcję do końca.
Do końca jego czy Platformy?
Bez złośliwości. Do momentu, w którym wyborcy mu nie powiedzą, że chcą u steru kogoś innego. Obserwuję Tuska od wielu lat. Wiedzą państwo, co w nim najbardziej cenię? Że się nie ugina pod trudnościami. Przeciwnie: one go mobilizują. Łatwo jest rządzić, gdy wszyscy obsypują pochwałami, sondaże idą w górę, a gospodarka kwitnie. Tyle że prędzej czy później ta sielanka się kończy. I premier świetnie sobie z tym daje radę, w gorszych czasach nie traci determinacji i odwagi. Pod tym względem jest ze stali.
Podobno jest pani jedyną osobą w partii, z którą wszystko konsultuje. I podobno tylko od pani potrafi spokojnie przyjąć krytykę.
Nie zajmujmy się plotkami. Premier o wielu rzeczach mnie informuje, ale z całą pewnością nie jestem jedyna. Z tym spokojnym przyjmowaniem krytyki też różnie bywa. Na Radzie Ministrów często obrywało mi się najbardziej.
Nie wierzymy.
To spytajcie kogokolwiek, kto był wtedy w rządzie. Czasem wystarczyło, że przewróciłam oczami, a premier się wściekał.
Często pani przewracała?
Chyba częściej niż inni. Po pierwsze, znana jestem z tego, że mówię, co myślę. Po drugie, byłam walecznym ministrem zdrowia, zwłaszcza gdy chodziło o pieniądze dla resortu. Potrafiłam z uporem wracać do tematu, nawet kiedy mówiono już o czymś zupełnie innym.
A jak trzeba, trzasnąć drzwiami i demonstracyjnie wyjść z sali obrad.
Legendy. Ktoś wymyślił tę historię i ona teraz za mną chodzi. Ja sobie takiej sytuacji nie przypominam.
Jak premier daje burę?
Spokojnym tonem, choć nie bez złośliwości. Czasem boli bardziej, niż gdyby krzyknął.
Cały wywiad Agnieszki Burzyńskiej i Marcina Dzierżanowskiego w najnowszym numerze tygodnika "Wprost"
Najnowszy numer "Wprost" jest dostępny w formie e-wydania .Najnowszy "Wprost" jest dostępny na Facebooku .
"Wprost" jest dostępny również w wersji do słuchania