Feministka Kazimiera Szczuka oraz posłanka Solidarnej Polski Marzena Wróbel w programie Moniki Olejnik "Kropka nad i” na antenie TVN24 dyskutowały o propozycjach zgłoszonych przez komisję kodyfikacyjną prawa karnego działającą przy ministrze sprawiedliwości, które zakładały zaostrzenie kar za aborcję oraz zasępienie słowa "płód” sformułowaniem "dziecko poczęte”.
Marzena Wróbel oceniła pozytywnie propozycje komisji. - Przede wszystkim tutaj proponowana jest zmiana języka. Przerwanie ciąży, które kojarzy się wszystkim negatywnie, będzie inaczej nazwane. Będzie to jednak "zabicie dziecka w fazie płodowej. Myślę, że już sam ten język uruchomi wyobraźnię, uruchomi świadomość wielu ludzi - powiedziała.
Z polityk Solidarniej Polski nie zgodziła się Kazmiera Szczuka. Działaczka feministyczna stwierdziła, że "włos się jeży", jak się słucha propozycji komisji kodyfikacyjnej. Przywołała słowa wiceministra zdrowia, który stwierdził, że "te próby zmian w kodeksie karnym są przejawem prywatnych poglądów członków komisji". Szczuka nie kryła z tego powodu oburzenia.
Szczuka zwróciła też uwagę, że absurdalne jest twierdzenie, że "nazwanie płodu ludzkiego płodem ludzkim dehumanizuje". Według niej przez proponowane zmiany lekarze "będą się bali wkrótce zbadać kobietę, prowadzić ciążę". - Już tak jest, że powikłania ciążowe to jest "gorący kartofel" - zaznaczyła. - Gdybyśmy ten absurd dociągnęli do końca, to rzeczywiście dojdziemy do tego, że kobieta, która odbyła stosunek płciowy, staje się przedmiotem w rękach państwa, zamykamy ją w jakiś koszarach świętej inkwizycji, po prostu sprawdzamy codziennie, czy nie zrobiła dwóch kroków za dużo - podkreśliła Szczuka.
Wróbel podniosła problem niejednolitego orzecznictwa polskich sądów, które stało za proponowanymi zmianami. - Zabicie kobiety, która znajduje się w stanie błogosławionym, oznacza zabicie dwóch osób. Sprawca jest karany za podwójne morderstwo - zauważyła i dodała, że zupełnie inne jest orzecznictwo, jeżeli chodzi błędy lekarskie w trakcie ciąży.
TVN24.pl
Z polityk Solidarniej Polski nie zgodziła się Kazmiera Szczuka. Działaczka feministyczna stwierdziła, że "włos się jeży", jak się słucha propozycji komisji kodyfikacyjnej. Przywołała słowa wiceministra zdrowia, który stwierdził, że "te próby zmian w kodeksie karnym są przejawem prywatnych poglądów członków komisji". Szczuka nie kryła z tego powodu oburzenia.
Szczuka zwróciła też uwagę, że absurdalne jest twierdzenie, że "nazwanie płodu ludzkiego płodem ludzkim dehumanizuje". Według niej przez proponowane zmiany lekarze "będą się bali wkrótce zbadać kobietę, prowadzić ciążę". - Już tak jest, że powikłania ciążowe to jest "gorący kartofel" - zaznaczyła. - Gdybyśmy ten absurd dociągnęli do końca, to rzeczywiście dojdziemy do tego, że kobieta, która odbyła stosunek płciowy, staje się przedmiotem w rękach państwa, zamykamy ją w jakiś koszarach świętej inkwizycji, po prostu sprawdzamy codziennie, czy nie zrobiła dwóch kroków za dużo - podkreśliła Szczuka.
Wróbel podniosła problem niejednolitego orzecznictwa polskich sądów, które stało za proponowanymi zmianami. - Zabicie kobiety, która znajduje się w stanie błogosławionym, oznacza zabicie dwóch osób. Sprawca jest karany za podwójne morderstwo - zauważyła i dodała, że zupełnie inne jest orzecznictwo, jeżeli chodzi błędy lekarskie w trakcie ciąży.
TVN24.pl