Aleksandra Jakubowska: Jednak ja nie mam osób bliskich. Poza moją rodziną, moim mężem, moim synem i może dwiema osobami, które absolutnie nic z tzw. warszawką nie mają wspólnego, nie mam bliskich. Chciałabym, żeby się powiodło Millerowi, bo uważam, że jest człowiekiem, który zasłużył sobie na to, by z polityki odejść w chwale, a nie tak, jak mu to usiłowano zgotować… Poza tym utożsamiam się z nim tak jakby osobiście, bo nasze losy były podobne w pewnym momencie. To znaczy ja też dzięki moim kolegom znalazłam się w tym miejscu, w którym się znalazłam.
Czyli na dole.
Tak, wywrócili moje życie do góry nogami. Zapłaciłam za swoją przygodę z polityką.
W wyborach chyba nie może pani startować, bo była pani skazana prawomocnym wyrokiem.
W tym roku wyrok ulega zatarciu. Jednak mam jeszcze swoje sprawy sądowe nierozstrzygnięte i byłabym osobą głupią i nieodpowiedzialną, gdybym którekolwiek ugrupowanie obciążała swoimi sprawami, startując w wyborach. Muszę myśleć raczej o ławie oskarżonych niż o ławie sejmowej.
Myślałam raczej o szefowaniu sztabowi wyborczemu SLD.
Tam są młode, fajne dziewczyny, które mają dużo energii…
No, dobrze, Leszek Miller nie powiedział: „Ola, my im jeszcze pokażemy”?
Nie, nie. Nie było takich tekstów. On już pokazuje, ale ja nie… (śmiech). Myślę, że Donald Tusk wiele korzysta na doświadczeniach Leszka Millera, usuwając ludzi, którzy mu potencjalnie mogą w podobny sposób zagrozić… Jeśli kiedyś napiszę pamiętnik...
...a napisze pani?
Może napiszę, a może już napisałam.
O Jezu.
Kręcą się dwa wydawnictwa…
Nie zaprzeczam, nie potwierdzam?
Wie pani, zawsze jest dobrze powiedzieć, jeśli człowiek za dużo wie, że napisał pamiętniki i są złożone u adwokata albo u notariusza i w razie gdyby…
Gdyby co?
...gdyby coś się człowiekowi stało… Zbyt duża wiedza jest czasami groźniejsza niż śmiertelna choroba. W polityce czasem zapomina się o tym, kto kiedyś był śmiertelnym wrogiem, i zawiera się z nim alianse. No jakoś nie mogę zapomnieć, kto był moim śmiertelnym wrogiem. (śmiech)
Kto na pierwszym miejscu? Kwaśniewski?
On śmiertelnym wrogiem nie jest. Raczej człowiekiem, który okazał się wielkim rozczarowaniem. Myślę, że nie tylko moim. Nie mogę mu darować, że rozwalił SLD w taki sposób.
Kto jeszcze?
Nałęcz. On jest u mnie skreślony, nie chcę mieć z nim nic wspólnego. Wie pani, nie lubię zdrajców, a ktoś, kto tyle razy zdradzał, jest skreślony absolutnie. Kiedy patrzę na te tony wazeliny, którą wylewa w mediach na temat swojego szefa, to widzę w nim żałosnego karierowicza. Po kimś, kto ma tytuł profesora, oczekiwałoby się subtelniejszych metod włażenia, za przeproszeniem, w d...ę szefowi.
Cały wywiad w najnowszym numerze tygodnika "Wprost".
Najnowszy numer "Wprost" jest dostępny w formie e-wydania .
Najnowszy "Wprost" jest także dostępny na Facebooku .
"Wprost" jest dostępny również w wersji do słuchani a